camino

camino

niedziela, 18 lipca 2010

Spragniony relaksu.


Miniony tydzień wymęczył mnie doszczętnie.
Choć lubię upały, to panujące duchoty już mi się "przejadły". Popołudniówki w pracy też nie były spokojne. Codzienne stresowanie się czy zbzikowana Blondi nie narobi jakiś głupstw, czy komputerowe poczynania Karen nie będą potem wymagały interwencji z sekcji informatycznej, czy Marza nie popełni błędów oraz za dużo literówek w miejscach, w których nie wolno ich zrobić.
Stres przed tym wszystkim i po tym wszystkim (oczywiście trzy powyższe muszkieterki spełniły się doskonale w moich obawach) sprawił, że do domu wracałem umęczony, jakbym na orce robił.
Wczorajsza popołudniowa burza, też nie przyniosła meteopatycznej ulgi. W domu wszystkie okna pootwierane, ja w samych bokserkach, a i tak czułem jak pory skóry na całym moim ciele rozszerzają się i między włoskami wychodzą ze mnie smugi potu.
Gdy tak sobie to wyobrażałem i patrzyłem na przedramiona, to zauważyłem jak czarno srebrzyście lśnią mi na nich włosy :)
Przejechałem palcem i poczułem efekt wilgotnego pędzelka :)
   Będąc na porannych sobotnich zakupach, kupiłem litr jagód. Pomyślałem, że zrobię Tacie miłe zaskoczenie i upiekę coś na osłodę i w nagrodę, że tak świetnie znosi swoje leczenie (drugi zastrzyk za Nim).
Panujący i czający się w każdym kącie upał przeszkadzał mi nawet w pieczeniu.
Białka jajek za nic w świecie nie chciały dać się ubić na zwartą pianę. W efekcie konsystencja biszkoptu była rzadsza niż powinna i niż zwykle mi wychodzi. Powiedziałem sobie, co będzie, to będzie. No i po 20 minutach wyjąłem z piekarnika biszkopt o grubości takiej jak połowa normalnego, który zawsze robię. Galaretka też ścinała się długo. Jedyne co udało się ubić to śmietana z cukrem pudrem. Wyszła iście bita:)
Chwila radości nie trwała długo, bo po dodaniu do niej ścinającej się galaretki i kostki sera, zrobiła się konsystencja ciekłej śmietany o różowym od galaretki zabarwieniu. By uzyskać pożądaną strukturę musiałem schłodzić masę w lodówce. Nie trwało to długo. Po wyłożeniu jej na ciasto ułożyłem jagody i zalałem agrestową galaretką, która wymagała schłodzenia w lodówce, by być galaretowata :)

Ciasto wizualnie pozostawiam do oceny (real foto powyżej), a smakowo musicie mi wierzyć na słowo, że jest bardzo smaczne :)
Nie polecam jednak zabierać się w taką pogodę za wypieki, bo wychodzą cukiernicze rewolucje.
   Dziś niedziela. Pierwszy dzień nowego tygodnia. Pierwszy dzień pogodowego chłodu po nocnej burzy i opadach. Mam w planach robić nic. Chcę odpocząć i liczę na to, że obecny tydzień będzie mniej męczący przez co i ja mniej się wyeksploatuję.
Jutro wizyta u fryzjera, więc zrzucę trochę zbędnego runa z głowy- to też dobre na ochłodę :)

8 komentarzy:

  1. jeśli ciasto smakowało w połowie choć tak jak wygląda, to musiało być przepyszne!
    i zazdroszczę zapału do stania przy piekarniku w taką pogodę.
    padający deszcz i temperatura poniżej 20 są bezcenne!
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. max aue: dzięki za miłe słowa:) teraz u mnie też pada deszcz i temperatura koło 20-tki :)pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. podoba mi się określenie "efekt wilgotnego pędzelka" :):):)

    a ciasto przepiękne!!

    Kocham Cię Mężu:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochanie, mam nadzieję, że jeszcze nie raz doznam "tego" efektu:)
    ...a na ciasto zapraszam Cię Ciasteczko :*

    OdpowiedzUsuń
  5. aa. i tak mi się skojarzyło z niemożliwą do ubicia pianą (i zasięgnąwszy porad u babci). może białka były nie dość schłodzone? :>

    OdpowiedzUsuń
  6. max aue: jestem Ci wdzięczny za porady od babci, wszak są najbardziej sprawdzone; być może coś w tym jest, bo po kupnie ich rano, leżały tylko kilka godzin w lodówce; może to było za mało; no ale wyszło co wyszło. Pozdrawiam Ciebie i babcie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. dzięki.
    choć wg mnie i tak najważniejszy w cieście jest smak i ilość włożonego serca w przygotowanie :). następne będzie pewnie perfekcyjne, jak tylko lato trochę odpuści ;]
    pzdr :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kulinarnie rzecz ujmując, zawsze ogrom siebie i swojego serca wkładam w to co piekę lub gotuję :)
    zwłaszcza jak robię to dla Kogoś :)

    OdpowiedzUsuń