camino

camino

poniedziałek, 30 września 2013

8 marca > 30 września?! Heloooł!

Przyszła jesień, bo...
...kończy się wrzesień :)


Już tęsknię za weekendem.
Dnie składają mi się z dwóch faz.
I- wymarsz do pracy,
II- przyjście do domu z pracy.

   Pracuję od 9 do 17 (planowo).
Dziś wyszedłem z niej o 18-tej.
W zasadzie to nie tylko dziś.
Od połowy miesiąca raz tylko udało mi się wyjść punkt 17:00
To się musi zmienić.
W końcu nikt za nadgodziny mi nie płaci.
Chyba (a w zasadzie nie "chyba") jestem za dobry.

   Dnie są już krótkie.
Niedługo w ich ciemnościach będę wracał do domu.
Wtedy już w ogóle będzie mi się wydawało, że obozuję się cały dzień.

   Dobrze, że od tamtego tygodnia utrzymuje się słoneczna aura.
Lubię jesień w takim wydaniu.
Lubię te kolory.
Rudości.
Rudych :)
Tak, podobają mi się rudzi chłopcy.
   Ostatnio jeden taki mył mi włosy w salonie fryzjerskim.
Punkty na głowie podczas masażu uciskał umiarkowanie dobrze.
Potem zaprosił mnie na fotel, podsuszył włosy i tak "przygotowanego" zostawił w oczekiwaniu na przyjście Mistrza :)
Nie wiem za jakie grzechy pozostawił mnie w tej pelerynie z damskim licem i włosami tak rozwichrzonymi od strumienia suszarki, że aż wstyd mi było patrzeć na siebie w lustrze.
Halloween dopiero za miesiąc :P
No ale grunt, że wyszedłem zadowolony i z dumą mogłem paradować chodnikiem :)
Zaskakujące, jak dobra fryzura na głowie poprawia nastrój.

   Słodkości też go poprawiają.
Drugi weekend z rzędu piekłem drożdżowe ciasto ze śliwkami.
Zaprosiłem sąsiadkę.
Drugi weekend z rzędu powiedziała to samo: "ciasto jest wyśmienite- ja bym takiego nie umiała upiec".
Próżność nad próżnościami, ale jak takie słowa mnie łechcą :P
Rzeczywiście przyznać muszę, że ten przepis jest najlepszy (mogę podesłać), a dodam, że me ręce niejedno ciasto ugniatały :)
Ba nie ciasto a Ciacho!

Luuubię ugniatać Mojego Miśka Ptyśka :)
A jak Go ugniatam, to mruczy jak kot wygrzewający się przy piecu :)
... i mówi "rozkosznie to robisz" oraz "jesteś mistrzem w pieszczotach sensualnych" :P:P:P
Koniec końców (jak mawiał Wieszcz "J.T.T.") lubię być z siebie zadowolony i czuć, że ludziom jest dobrze.

PS. Może niedługo na moją cześć jakiś kamień szlachetny nazwą Tahoe? :) :) :)

A teraz wieczorowo jeszcze przed kąpielą zwracam się do wszystkich chłopców i panów:
Podsuńcie mikrofony pod me usta, bo padnie z nich słowna rozpusta :P

Z Okazji Dnia Chłopaka życzę Wam zawsze prężnego kutacha :P (to tak by było do rymu :P:P:P).


~Wszelkiego Dobra oraz poczucia Szczęśliwości każdego dnia, Miłości i spełnienia~


Kocham Cię Kochanie Moje :*:*:*
ochhh, achhhh, uchhhh :)



poniedziałek, 23 września 2013

Dzień pozytywnych decyzji


Poprzedni tydzień, był niezwykły.
Niby taki sam pod względem planu dnia, a jednak...
 
   Czwartek był mega pozytywnym dniem.
Popołudniu, kiedy jeszcze byłem w pracy, skontaktował się ze mną Hany, bym zadzwonił do przełożonej z zapytaniem o urlop na przyszły rok w lipcu w pełnym wymiarze.
Tak zrobiłem.
Margaret się zgodziła i to bez żadnego zastanawiania, bez ani jednego "ale".
Super!
Przekazałem Mężowi tą radosną wieść od razu.
Byłem prze-szczęśliwy, bo wiedziałem co to oznacza- możliwość realizacji planu, który kiełkował w nas już od dawna- przejścia wspólnie francuskiego Camino :)
   Pod koniec zeszłego roku, kiedy w okresie świąteczno- noworocznym odwiedził nas Misiek, oglądaliśmy Drogę życia (org. "The Way").
Ten piękny film był inspiracją do tego by podjąć decyzję o takiej wyprawie.
Mąż zaproponował to jako pierwszy, mówiąc, że chciałby kiedyś odbyć tą niezwykłą pielgrzymkę.
Z biegiem dni, tygodni i miesięcy, coraz częściej poruszaliśmy ten temat.
Czemu by tak nie spędzić przyszłorocznych wakacji?
 
   Zaraz po tych radosnych wieściach urlopowych, przyszedł czas na kolejne.
W domu postanowiłem zrobić pyszną kolację (tagliatelle z grzybami) i uczcić sukces zrealizowania miesięcznego planu w pracy i to przed dwudziestym :)
Winko poszło w ruch :)
Niesamowity dzień.
   W piątek z samego rana Hany przywitał mnie informacją o zakupionych biletach lotniczych!
Camino mimo, że dopiero w przyszłym roku, to przybliża się do nas (a my do niego) jeszcze bardziej!
Wow!
Kolejny krok i to jakże wiążący za nami.
Wylot 24 czerwca z Warszawy do Paryża.
Potem TGV przez praktycznie całą Francję.
Ostatni odcinek to pociąg do Saint Jean Pied de Port.
...i z tejże miejscowości wymarsz...
...i tak przez prawie 800 km do celu, do katedry w Santiago de Compostela, w której mieści się grób Świętego Jakuba- jednego z apostołów i uczniów Jezusa Chrystusa.
...a może jeszcze dalej, do Oceanu? :)
Powrót 29 lipca (samolotem z Madrytu do Berlina, a potem już lokalny PolskiBus :P).
Tak to wygląda w skrócie.
Z całej pielgrzymki i czekających tam przygód, będzie materiał na niejedno opowiadanie. To wiem już dziś.
Zapewne będzie to podróż naszego życia, z której wartości i doświadczeń będziemy czerpać dopóki serce bić będzie :)
Gdyby ktoś chciał dowiedzieć się więcej o samej Drodze, polecam film "Droga życia" oraz oficjalną polską stronę Camino de Santiago.
Link poniżej:
http://www.santiago.defi.pl/

oraz piosenka (jakże piękna) z tegoż filmu :)



dziękuję Ci
Kocham Cię :*




sobota, 14 września 2013

Wizyta u Babci

W czwartkowe popołudnie postanowiłem odwiedzić naszą obozową Babcię.
To była pierwsza moja wizyta u Niej.

   Już drugi tydzień jak wróciłem do pracy po urlopie, a Jej nie było u nas.
Zawsze przynajmniej raz w tygodniu nas odwiedza i przynosi wafelki :)
Marza i Karen czekają tego jak dzieci Świętego Mikołaja :)
   Będąc u klienta niedaleko Jej ulicy nie mogłem nie skorzystać z okazji, tym bardziej, że cały czas w torbie noszę prezencik zakupiony w Gdańsku z myślą o Niej :)
Zapobiegliwie wziąłem nr komórki od Karen (ona ma telefony dosłownie do wszystkich) i zapowiedziałem, że za kilka chwil będę :)
Jakież było zaskoczenie Babci, kiedy otworzywszy drzwi, ujrzała w nich mnie.
Nie puszczam słów na wiatr- jestem- odpowiedziałem i po zaproszeniu wszedłem do środka.
Klimatyczne mieszkanko w starej kamienicy, tak jak można było się spodziewać, urządzone jest w starym klimacie.
Wzruszeń Babci nad moją obecnością nie było końca, a kiedy zobaczyła dewocjonalny podarek z gdańskiej Oliwy, prawie się popłakała.
   Zauroczył mnie jej pokoik.
Tak samo ciepły jak ona.
Czuć duszę w tym pomieszczeniu.
Klimatyczniej być nie mogło.
Pokoik sąsiaduje z kuchnią w której jest kaflowy piec!!!
Zachwyciłem się antycznym kredensem!
Nawet kwiatki czują tu dobrą dłoń swej ogrodniczki.
Po chwili przydreptał dziadziu.
Przywitałem się.
Z uwagi na to, że po udarze ma problemy z mówieniem, poszedł do kuchni.
Babcia przez dzień cały oddalić się za bardzo nie może, więc spytałem czy zapłacić jej jakieś rachunki.
Dała mi dwie płatności i 200 zł.
Na odchodne dała mi wafelki jakie miała już naszykowane dla nas (obozo-wnucząt) w torbie i zaśpiewała krótką zabawną pioseneczkę wskazując mi na obrazek w przedpokoju.
Łukaszku- zawsze brałam mojego Michała i śpiewałam mu, o tej karczmie, by do niej nie wchodził tylko szedł do domu :)
Uśmialiśmy się oboje :)
Wyściskała mnie kreśląc mi na plecach znak krzyża.
Pomachałem jej zbiegając po drewnianych schodach i poszedłem jak błogosławiony do swych obowiązków :)
Jakaś taka wewnętrzna radość rozpromieniała moje wnętrze.
Czułem się silniejszy wewnętrznie i szczęśliwszy.
Fajnie, że są takie babcie na świecie.
   W podstawówce zawsze zazdrościłem Gośce, że po szkole szła sobie na obiad do babci.
Wiadomo, wszystko co babcine jest unikatowe- klimatyczne, smaczne, dobre.
Ja wtedy tylko mogłem przywoływać na myśl wspomnienia z wizyt u Babci na wsi.
Podziwiać jej niezawodną rękę do drożdżowych wypieków i do szczawiowej :)
   Będąc w szpitalu jako pięciolatek, "adoptowała" mnie inna babcia.
Jako, że oddział dziecięcy był na tym samym piętrze co żeński, to każde dziecko w żeńskiej sali miało swoją babcię.
Moja nawet pilnowała mojego misia, kiedy wiedziałem, że rano idę na zabieg.
Zaskakujące, że dziecięca "tęsknota" za babią może wrócić do dorosłego faceta.
O swoich Babciach wspomnienia wciąż żywe posiadam, a swe dziecięce wyobrażenia o staruszce na bujanym foteliku, robiącej kapcie na drutach, gotującej obiadki i opowiadającej bajki swoim wnuczętom- utrwalam ilekroć rozmawiam ze Stasią :)

Żyj nam Babciu 100 lat i jeszcze dłużej- to też powiedziałem Jej siedząc na krześle przy jej okrągłym stoliczku :):):)


iloveyou Bejbe :*:*:*

poniedziałek, 9 września 2013

Carpe diem




   Dziś mija tydzień od mojego powrotu do domu.
Wciąż jednak ciężko wskoczyć mi we właściwe tory, by móc się rozpędzić i pędzikiem pokonywać trudy dnia codziennego.
Co prawda poniedziałek miałem luźny bez nacisku i ucisku.
Godziny pracy minęły mi szybko.

Wracając do domu spotkałem na rynku znajomą klientkę, która niegdyś każdego dnia odwiedzała obóz.
Nawet w jednej z zeszłorocznych notek o niej wspominałem.
Ponad 50 letnia kobieta z klasą, (której oczywiście nie straciła), uśmiechnęła się do mnie.
Gdyby nie ten sympatyczny znak radości mieniący się na jej twarzy, nie poznałbym jej.
- Dzień dobry! Ale się pani zmieniła
- Dzień dobry- przywitała się i uśmiechnęła serdecznie.
Wiesz Łukaszu zachorowało mi się, stąd ta zmiana.
- No właśnie nie widuję pani ostatnimi czasy. To coś poważnego?
- Choruję od roku. Jest już lepiej, ale jak widzisz przytyłam od leków. W sumie przybyło mi 10 kg. Nogi mi wysiadają, ale kupiłam sobie stacjonarny rowerek, by mi dupa nie urosła :)
Od roku nie pracuję. Zrezygnowałam z pracy.
- Bardzo dobrze pani wygląda, ja bym to nazwał kolejną zmianą image`u. Chorobie nie należy się dać i z tego co widzę, tak pani właśnie czyni.
- Dziękuję, ale mam prośbę. Nie mów nikomu o tym- odpowiedziała jakbyśmy mieli jakieś szerokie grono znajomych.
- Jestem jak zawsze diskrit, więc nie musi się pani o to martwić. Proszę się trzymać.
Dużo sił i zdrowia życzę.

To spotkanie uświadomiło mi kolejny raz, że szlachetne jest zdrowie i ten się tylko tego dowie, kto je stracił...
...jak mawiał Wieszcz!

Szanujmy zatem to co mamy, co posiadamy i cieszmy się każdym dniem.
...i nie ważne, że przez najbliższą dekadę ma być zimno i ma padać.
Smajl :)

iloveyou Bejbe :*:*:*

niedziela, 8 września 2013

Niespodziewany wspomnień łyk


   Skrócony o poniedziałek, pierwszy tydzień pracy po urlopie dobiegł końca.
Zapewne nie jestem jedyny, który nie lubi wracać po urlopie do obowiązków zawodowych.
Ilekroć wracam z wakacyjnego urlopu tym mój żal jest dwukrotnie większy niż o innej porze roku.
Końcówka lata i końcówka czegoś, co było mega przyjemne, co było odskocznią od zwyczajnej codzienności, co sprawiało, że tkwiłem w innym, lepszym wymiarze.
Brakuje mi tego do dziś i mimo, że jutro już będzie tydzień jak wracałem do domu, to jeszcze długo mi zejdzie klimatyzowanie się z własnymi czterema ścianami i pracą.
Jest plus, o którym mogę już marzyć- urlop listopadowy :)
Także dwutygodniowy :)
   Od piątku wróciła letnia pogoda, choć już we wczesnojesiennym wydaniu.
Taki wrzesień lubię najbardziej.
Ciepło z lekkim zapachem zbliżającej się jesieni.
Tylko noce zimne na tyle, że zaszywam się aż po uszy w kołdrę i koc ;)
 
   Byłem w totalnym szoku, kiedy podczas ostatnich zakupów udało mi się dostrzec na półce z alkoholami dwie jakże wyróżniające się, unikatowe, oryginalnie wyetykietowane i jedyne w swoim rodzaju butelki, w których zamknięty jest smak wspomnień tegorocznych wakacji!
Kupiłem piwo na bazie miodu gryczanego, jakie piliśmy z Hanym w Gdańsku w klimatycznej knajpce turystycznej- Południk18!
Po dwóch dniach sympatyczna blond barmanka na tyle nas zapamiętała, że na nasze pytanie, "Proszę zgadnąć co chcemy zamówić? Odpowiadała- piwo z miodem gryczanym :P
Miłe chwile spędzaliśmy w tym klimatycznym pomieszczeniu przepełnionym książkami, mapami, zdjęciami, widokówkami z różnych zakątków świata.
Żeby było bardziej zaskakująco udało mi się kupić też drugie "wakacyjne" piwo.
To jest dopiero unikat w moim zakątku- nabyć regionalne gdańskie piwo browaru Amber- Złote Lwy!
Szok!!!
To drugie piliśmy w Pyrze najczęściej pod parasolem spod którego rozpościerał się miły widok na brukowane skrzyżowanie uliczek.
Tuż za zakrętem jest kiosk Ruch-u z bardzo sympatyczną kioskarką.
Pięć metrów od tego kiosku są usytuowane leżaki należące do lokalu.
Kiedy spędzaliśmy na nich niedzielne popołudnie sącząc zimną chmielową rozkosz, Pani Kioskarka zagadywała do nas miło.
Obaj uznaliśmy, że taki typ osób jest w naszym kraju na wymarciu.
Mało jest teraz ludzi, którzy z taką serdecznością, ciepłem, a jednocześnie z humorem podchodzą do ludzi.
Co prawda celebrowanie tych piw w zaciszu swego mieszkania nie jest już takie klimatyczne, ale jak przystało na sentymentalistę ze starą duszą- odpłynąłem znów, by z przypływem morza fal znaleźć się w Trójmieście.
Nie myślcie, że jestem Pierwszym Piwoszem RP, że rozpisuję się akurat na temat takich wspomnień.
Po prostu lubię smakować życie :)

 Pozostając w świecie smaków, właśnie kończę piec ucierane ciasto ze śliwkami z kruszonką.
Chętnych zapraszam na kawę :)
Słonecznej i smacznej niedzieli życzę.

iloveyou Bejbe :*:*:*

czwartek, 5 września 2013

Już nie ma dzikich plaż...

już po wszystkim...



A
amber,
Andrzej Polan smażący placki ziemniaczane w Sopocie;
air max`y zwane nikerami;
Agnieszkaaa, Agnieszkaa (dopingi na meczach Agi);
amelinium;
angielski boj zagadujący do mnie w pociągu;
B
bilety 72godzinne;
bursztyny;
bursztynowy zegarek za ponad 3 tysie;
bursztynowe krzyżyki pamiątkowym hitem zakupowym tego lata (11 krzyżyków i jedno serduszko :) jak powiedział Hany do sprzedawczyni- proszę nie myśleć, że jesteśmy księżmi albo klerykami :P);
Bar Turystyczny;
Blue Jasmine;
BroKurowa;
babki i wieńce (prezent)
C
czujnik dymu, który powiadamia kierowcę;
Cucina i włoski kelnereczek spozierający i miło się uśmiechający, na zakończenie i pożegnanie piskliwy głosik wydający;
Cukinsyn- potrawa w Pyra Barze;
ciasta z koła gospodyń wiejskich po mszy w Oliwie (tacy ładni chłopcy, a takie brzydkie kawałki)- śmiech pana z kolejki :P
D
Damroki;
dracenki;
Dar Pomorza;
Dar Młodzieży;
dachodom;
domek w stylu ikea, przy skręcie w dróżkę wiodącą do naszego domu;
dziewczyna z milionem podoczepianych zielonych warkoczyków ubrana na czarno w butach na platformie, przechodząca koło Kościoła;
dewocjonalia;
diefantastischenvier;
dziecino;
E
Emaus (wypowiadane z zabawnym akcentem przez głos o imieniu Marta);
Empik
F
Fajne Baby (zachwyt roku, widzę się w tym biznesie);
fontanna Neptuna;
fajna pani w kiosku Ruch koło Pyry;
G
Gdańsk;
groty szeptów w Oliwie;
Gdynia;
gitarowe grajki z Zakopanego w Sopocie :)
gra w boule;
H
Hucisko,
Halooo! Tu nie wolno robić zdjęć!!! (okrzyk pana z serii "Most na rzece Kwai");

J
Jarmark Dominikański,
K

Koreb w Gdańsku!!!
kubusie (żebrzące żule) jeden nawet mnie gonił by zaskwierczeć mi do ucha niczym Disney`owski Kaczor Donald- serce podeszło mi do gardła;
kluski z mięsem i sosem z pieczarek;
kompot;
kumin;
katamaran;
krzywy dom w Sopocie;
Karol, czyli chcący zrobić dobre wrażenie młody homiczek robiący dobrą kawę w Babkach;
koszula w kratę o pięknych barwach (prezent);
krupnik;
L
Lipowa;
Lokaah;
losy w babkach, na które nie trafiliśmy ani razu;
lesby z Warszawy i czarne auto przed naszym domem;
lampy z różnokolorowych, emaliowanych durszlaków (Pyra Bar) (oświetleniowy hit);

M
Myśliwska;
Motława zwana Mołtawą;
Mała Moskwa;
muszelki;
molo;
Millerowie;
Miasto Kości;
Martyna Wojciechowska, czyli Katarzyna- zawsze uśmiechnięta szefowa Fajnych Bab;
Monia Jarosz, czyli Magda- równie radosna pracownica kafejki;
miękkie parapety z poduszkami w Babkach;
manufaktura browaru Jabłonowo;
Medison zwany Medisun;
marynarze z Meksyku (z Gdyńskich bijatyk);
młynek do kawy (prezent);
Maria Teresa Torro Flor;
N
Na jaki autobus pan czeka? Na polski- odpowiedziałem :) Polski Bus- dodałem po chwili :)
następny przystanek...;
najbardziej kwaśny sok u Grycanek :)
nalewka z aronii
O
opyratorki w Pyrze :)
organy w katedrze oliwskiej;
P
PolskiBus,
Południk18 (klimatyczna knajpka z rewelacyjnym piwem na bazie miodu gryczanego);
Pyra Bar (jak sama nazwa podpowiada ziemniaczany lokal, w którym jest świetne piwo lane Złote Lwy);
perfuma David Beckham (prezent);
porwała gościa woda, na dno poszedł jak kłoda i teraz się Monika z innym ratownikiem spotyka (hit lata);
panoramki Gdańska;
plaża;
przemoczone spodnie od chlapania w morzu (Sopot);
pięknego ma pani warkocza (tekst Męża do kasjerki w Biedronce)- jest pan pierwszym mężczyzną, który mi to mówi (nim podeszliśmy do kasjerki, to samo mówiłem Hanemu, że pewnie nikt warkocza wcześniej nie komplementował)- dołączam się do zachwytów nad pani warkoczem- dodałem :)
pan z ptasim gównem na spodniach (PKS Polańczyk);
pęknięcie piwa w torbie (wszystko do prania :P);
R
Radek (syndrom debilnych nastolatków siedzących za nami. Przykład: My sobie jedziemy busem a za nim koło szyby biegnie Radek. Teraz zaczął się las, więc Radek wszedł do lasu. Teraz wyszedł i biegnie poboczem... i tak całą drogę do Gdańska!);
rogale do spania;
różowy chłodnik w barze, na który miałem ochotę (kiedy pytają mnieeee dlaczego go nie kupiłem- odpowiadam- bo było chłodno :P);

S
siksy z eurobanku (czwórka dziewczyn pracujących w banku jadących nad morze; o zgrozo przez pół drogi wysłuchiwaliśmy pojęć bankowych oraz procedur sprzedaży, jakby mi tego mało było);
schodki na wzniesieniu pod wiaduktem, których potrzeba wykonania budziła w nas spore zainteresowanie;
Siedlce;
Sopot;
Siempre w Sopocie (maczanie ciabaty w oliwie z oliwek :P);
Smerfy;
stażystka w babkach;
stary facet, który na nasz widok powiedział "najs tiszert";
Stocznia Gdańska;
Słodki smak pomarańczy;
Sea Tower;
Sowa JeHowa :)
Ś
śliczne pieski na Rynku;
T
torba podróżna (tym razem po 3 latach odpoczynek od ogromnej walizy);
teściowa (rezydentka spodziewająca się starszych ludzi, którymi raczej nie jesteśmy :P);
tam niejedną zgwałcili (ślepa dróżka za wiaduktem);
Tarasy Bema zwane Tarasami Ewy albo Tarasy-Pietrasy;

U
urlop;
ulica Ujeścisko;
ulica Mariacka- najbardziej klimatyczna ulica w Gdańsku;
ulica japońskiej wiśni, niech ci się przyśni co jakiś czas (hit lata w pięknym wykonie dziewczyny na gdańskim rynku);

V
verbujące nas na obiady kelnereczki i kelnerzy przed restauracyjnymi ogródkami, którzy na widok naszych koszulek YES zapraszali nas po angielsku;
VV, czyli vyjątkowo verbujący nas na obiady, pizze, napoje koleś, który ilekroć nas widział tyle razy komentował ( a to, że wyglądamy oryginalnie, albo, żeby zabrzmiało dwuznacznie- zalicza nas czwarty raz :P);
vespa
W
wakacje;
wiadukt;
widokówki kupowane na Rynku u dziewczyny, która powiedziała, że pierwszy raz widzi kogoś, kto tak zachwyca się jej stoiskiem i że to jest niesamowite :D;
wc-akcja kolesia z kubusiem!
Y
Yomosa;
Yes;
Yes, Yes (oryginalnie wyglądacie- stwierdzenie VV);
ykyłosa :)
Z
Zwierzyniecka;
Zielony Stok;
Zakopiańska;
zatrzymuję się i opowiadam o nich (chłopcy jeżdżący melexami, transportujący głównie niemieckich i rosyjskich turystów);
Złote Lwy (piwo);
Z widokiem na Italię;

Ż
żuraw drewniany przy Motławie;
żurawie stoczniowe;
żytnia :P
żeby w domu było miło (tak tak tak), żeby coś słodkiego było (tak tak tak), by pachniało wakacjami (tak tak tak), zrobię ciasto ze śliwkami (tak tak tak);


... Ż, jak ŻAL, ŻE TO WSZYSTKO JUŻ ZA NAMI! :(:(:(