camino

camino

wtorek, 30 października 2012

Gołąbki a`la midnight

   Czuję Święta
i to bynajmniej nie te zmarłych, a te grudniowe.
Śnieg za oknem, w domu zapach kapusty kiszonej, suszonych grzybów, gonitwa z czasem, by wyrobić się z domowymi obowiązkami i zdążyć do pracy...
Wszystko to sprawia, że chce mi się śpiewać Lulajże Jezuniu :P
Wczoraj/ dzisiaj poszedłem spać o drugiej.
Po powrocie z popołudniówki w obozie, czekała mnie robota gołąbków.
Tradycją u mnie jest, że na Wszystkich Świętych są u mnie gołąbki.
Może i dziwna tradycja, ale dla zmarzniętych gości stojących przy grobach i wygłodniałych żołądków, zawsze taka ciepła strawa dobrze robiła.
Gości zawsze mam, więc nie zwykłem być nieprzygotowany.
No a w sobotę będę miał największego Fana tego dania.
Hany zawsze mnie chwali za me kapuściane zawijańce.
A ja karmiąc swą próżność sycę się pochwałami :P
Lubię czuć się spełniony w swej roli.
Oj a ile ja mam tych ról :)
W sobotę planuję hardkorowo zadebiutować w jednej z nich :)
Ja w roli głównej, Mąż przed obiektywem.
Czekam :)

iloveyou :*:*:*

niedziela, 28 października 2012

Czas zimowy

Zima na ramiona moje spadła.
Niewinnością białym śniegiem...
 
   Od wczoraj "jesienne złoto" przykrywa biały puch.
Sporo go spadło.
W dzień pierwszy przymrozek.
Jesień w pełni a tu zima grozi palcem.
Rano zamiast energicznie zwlec się z Kajetana (w końcu sen o godzinę dłuższy) i lecieć zgodnie z planem na poranną mszę, postanowiłem mieć lejzi poranek.
Jakoś mało dziś we mnie energii.
Chodzę jakiś zmęczony i ospały.
Piłbym tylko gorące herbaty i zawijał się w koc.
Kominka jeszcze brakuje, bo i przy nim bym posiedział jakiejś nastrojowej muzyki słuchając :)
   Jeszcze sześć dni i załączy we mnie Ładowarka Szczęścia.
Już w sobotę będę miał Męża u siebie :)
Tydzień u mnie, a potem zmiana kierunku i ja na dwa tygodnie do Niego.
Rozkosz.
To najdłuższe nasze widzenie w roku.
Cztery soboty i cztery niedzielne poranki razem jakby nie patrzeć!
No i prognoza pogody jak zawsze sprzyjająca, wszak gdzie my tam słońce.
W pierwszej dekadzie listopada nawet do szesnastu stopni (tak w DD TVN mówiła dziś prosto z Gubałówki nasza ulubiona Dorota G w Skórze :P).



Ciepłej i radosnej niedzieli wszystkim.
Kocham Cię Bejbe :*:*:* 




niedziela, 21 października 2012

Kajtek i inne wydarzenia

   Nie no, nie wierzę!
Jest na tym świecie ktoś, kto na mój wzór nie może mieć jakiegokolwiek zabrudzenia na bucie.
Szczególnie białym.
W tym celu nie mając dostępu do wody i innych środków służących pomocą w zwalczaniu szpetnych zabrudzeń ślini się (dyskretnie :P) czubek palca wskazującego, po czym schylając się (mniej dyskretnie :P) czyni się przecierkę opuszkiem palca po zabrudzonej powierzchni :D:D:D
   Dzisiejszego poranka w Kościele usiadł obok mnie czterdziestolatek z trendy lookiem.
Do marynarki i ciemnych jeansów założył czarne trampko- adidasy z białymi obrzeżami podeszwy.
Pod koniec mszy, zauważył jakąś nieczystość na brzegu buta.
I co zrobił?!
Sam nie mogłem uwierzyć, że zastosował moją metodę!
Nie potrafiłem się powstrzymać ze śmiechu.
Miałem takiego banana na ustach, a mym wnętrzem podrygiwały takie salwy tłumionego chichotu, że szok :)
   Wczorajsza sobota poza tradycją porządków, prania, gotowania i pieczenia, mała też w swym grafiku wyjście do pracy (średnio 1-2 razy na miesiąc) i... coś co zdarza się raz w roku- kiszenie kapusty :P
I to nie tej w portfelu :P (Lotek znów nie dał wygrać :( ).
Niestety w nim nie ma co kisić, bo zainwestowałem w Kajtka :)
   Kajtek to model łóżka :) (będzie kolejna rzecz w mojej kolekcji posiadająca imię i to męskie :P).
Moim marzeniem od zawsze było posiadanie dużego łoża.
W czwartek swoją dziewięćdziesiątkę zamieniłem (póki co na razie zamówieniowo) na sto dwudziestkę.
Niestety tylko na taką szerokość mogę sobie pozwolić przy wymiarze mojego pokoju.
Niby tylko trzydzieści centymetrów szerzej, ale zawsze coś.
Na listopadowy przyjazd Męża będzie jak znalazł, by się nie ciżbić jak dwa węgorze :)
Dodatkowym atutem Kajetana (bo to szpakowaty model, tzn. okucie patynowane na stare stebro :P) jest barierka za głową :)
Posłużyć ona może...

Oj posłuży, posłuży :P
Niewolnica Izaura znowu zagości na antenie :P hehe



Ps. Dziś w porannym smsie Hany napisał mi w końcówce tak:
"Kocham Cię Perełko, Mój Misjonarzu Miłości"
ależ mnie to ujęło!
Merci :*
iloveyou too :*:*:*

poniedziałek, 15 października 2012

Szkolenie MuTuUa

Brzmi jak Mutua Madrid :)
Lecz turniejem tenisowym nie jest :)
   
   Weekend jak zawsze minął szybko, ale co przyjemne, to zawsze ulotne (w trybie bardziej przyśpieszonym).
   Dziś wolne od pracy, za to nie od obowiązków jakie czasami serwuje.
Te dzisiejsze, to te z kategorii "moje ulubione", czyly szkolenia :)
Co prawda takowe nigdy mi nic nie dają i nie wracam z nich wszechstronnie oświecony, ale zawsze to miła odskocznia od codzienności (choć milsza odskocznia to urlop- zdecydowanie najmilsza).
   Uśmiechała się do mnie stojąc przy stoliku z kubkami i gotującą się wodą na kawę.
Nie wiedziałem, czy uśmiech skierowany jest do mnie, więc pierwsze co nasunęło mi się na myśl, to- "to nie do mnie".
Uśmiech trwał jednak długo. Dłużej niż pięć sekund i nie planował się skończyć.
Po chwili zapytała:
- Nie poznajesz mnie?- znowu z uśmiechem.
- Ja?!- odpowiedziałem cicho wskazując palcem sam na siebie, po czym dodałem- Jezu ja muszę podejść bliżej bo ja z daleka twarzy nie rozpoznaję :P ( z drugiej strony ślepota mnie ogarnia- starość, ach starość).
- Czeeeeść!- Wykrzyknęła z trwającym nadal uśmiechem. Zresztą odkąd ją znam, zawsze była uśmiechnięta.
- Goocha!! Cześć! Kupę lat się nie widzieliśmy.
I mnie uściskała! :)
Gocha to moja koleżanka ze wspólnych szkoleń.
Zawsze stanowiliśmy najlepiej przygotowaną załogę na wszelkich egzaminach :)
Razem też robiliśmy licencje produktowe i kursy zawodowe.
Dziś po sześciu latach spotkaliśmy się znowu na szkoleniu.
Miłe to było.
Była też Pani Jadzia. Też ze szkolenia licencyjnego. Razem z Gochą były wtedy razem w pokoju.
Nic się nie zmieniła. Nadal wszechwiedząca i głośno udzielająca się (co akurat zawsze nas bawiło) pani kierowniczka :)
Pamiętała mnie widać tylko twarzowo, bo po tekście- "Twej twarzy się nie zapomina"- można tak sądzić, jednak, kiedy dodała "...Krzysiu", zwątpiłem, że to do mnie :P
Prowadzący- pan po czterdziestce (na elegancko), dopracowany w każdym calu od wypastowanych butów, aż po przystrzyżone włosy.
Łona nie pokazał :D
Zegarek też doskonale dopasowany do garnituru, taki co by jeden z Kolegów od razu skomentował :P
Przy okazji pozdrowienia dla Max-a :P
Poczucie humoru miał, bo wstawki teoretyczne, świetnie wypełniał scenkami kabaretowymi.
W sumie lepszy to był kabareton niż szkolenie.
Była też Mimoza.
Uśmiechnięta i wciśnięta w ciemną sukienkę z tyłu na suwak i z trendy butami na platformie (takie to gustowne połączenie było).
Zauważyłem, że od jakiegoś czasu Mimoza jest dla mnie naprawdę sympatyczna.
Ilekroć do niej dzwonię to każdorazowo zgłasza się z takim jakby zapytaniem: "Taaak Łukaszku?"
Może i za stary jestem na takie zdrobnienia, ale ilekroć tak mi mówi jest mi miło :)
   Teraz czas na etat w domu.
No może etacik :)
Zupa była gotowa, a na obiadokolację, w sam raz na serial (mój ulubiony ostatnimi czasy) zrobiłem zapiekankę makaronowa z opieńkami :)
Zapraszam chętnych, bo na ciasto poza pochwałami Męża nikt nie przyszedł :(
Buuu :(

Aaa, jeszcze muuuuszę o czymś wspomnieć.
Tej nocy nie tylko Hany miał mega sen! Zresztą sen mrrrrr, i to pod każdym względem! :) Sen tej nocy miałem fetyszowy, że tak to określę.
Występowałem w nim jakby w dwóch osobach.
Aktywnej i pasywnej :P
Aktywnie wraz z Hanym lizałem pachy samemu sobie.
Żeby było jeszcze bardziej skomplikowanie...
Ten ja- pasywny, stojący z przywiązanymi do góry rękami, to był Adam.
Zapach antyperspirantu mieszał się z lekkim zapachem spoconej skóry...

Kocham Cię Hany :*:*:*

niedziela, 14 października 2012

Sięgając słońca

   Kolejny słoneczny dzień października.
Niedziela.
Po porannej mszy, wyjątkowo ja poszedłem z Panią L na spacer.
Tato został uprowadzony przez sąsiada do lasu na grzyby.
   Poranny chłód w cieniu rzucanym przez budynki, ale kiedy się zeń wyjdzie czuć miłe "głaskanie" słonecznego ciepła.
Na skwerku miło przedziera się przez gałęzie drzew.
Cichym szelestem przeczesuje żółte i rdzawe liście, a potem już czuć je na twarzy.
Jesienna kąpiel w słońcu.
Co prawda na sucho, ale kąpiel :)
Prawdę powiedziawszy, to gdyby tak zdjąć buty i skarpetki to stopy miałyby dziś kąpiel w kroplach rosy ukrytych w trawie.
Wszystko to zwiastuje pogodny dzień.
 
   Śniadaniowo dopijam kawę, przegryzając chrupkie tosty.
Z obiadem poczekam na powrót Taty byśmy zjedli razem.
No a późnym popołudniem czekać będzie przywieziona w koszu robota.
Ogromy dłuuugich trzonów zakończonych główką w postaci kapelusza- oj oj oj, mnie to rusza! :D
Każdego obrzezać trzeba, a potem zabawiając się w studio piercingu przeciągnąć z igły na nitkę :)
Dodatkowe wprawne ręce pilnie poszukiwane :P

Podkarpacki Grzybku- iloveyou :*

sobota, 13 października 2012

Ciastkowo

   Ciężki tydzień pracy za mną.
Uwielbiam, kiedy jest już piątkowy wieczór.
Z taką radością rozpoczynam każdorazowo te dwa wolne dni następujące po sobie.
   Piekę cynamonowe ciasto z jabłkami.
Lubię to połączenie, bo zapach roznosi się po całym domu.
A to jakoś bardziej nadaje mu miłej ciepłej atmosfery w te szybko nadchodzące jesienne wieczory.
Nic jednak nie przebije mego Męża.
   Na obchodzone już w ten weekend Imieniny (których tak prawdę powiedziawszy nie obchodzi+my) upiekł wczorajszego wieczoru 3 ciasta (słownie: trzy)!!
Dom II pełen Gości.
Przyszły i przyjechały Siostry z Bratem.
Wiem jak tam tłoczno, gwarno i radośnie.
Z każdego kąta słychać śmiechy.
Mąż, Sara i Tom wiodą prym.
Oczyma wyobraźni widzę Sarę uciekającą dookoła stołu przed Tomem.
Ona "gra Mu na nosie" i ucieka, a wszyscy pękają ze śmiechu.
Kiedy się Kocha, nawet z wielkiej oddali można żyć radością Bliskich.
Słyszeć ich śmiech i czuć radość.
Super rodzinnego weekendu Kochani :*:*:*



Czuję zapach upieczonego ciasta.
Zapraszam niebawem każdego chętnego :)
Miłego wieczorku :)






Kocham Cię Moje Ciacho :*

poniedziałek, 8 października 2012

Kobieta z różą

herbacianą

W samo południe przyszła dziś do mnie do obozu Dana.
Dana to sympatyczna pani z poczuciem humoru.
Zawsze się śmieję, że to odpowiednik wrocławskiej Pani Basi :)
- Łukaszku masz tu różę- rzekła.
- O jej! Pani Dano! Jeszcze nigdy kobieta nie przyszła do mnie z kwiatem bez okazji :)
- Zaniesiesz Mamusi.
- Bardzo Pani dziękuję. Piękna herbaciana jak pani kurtka ostatnio :)
- Łukaszku, ja codziennie dostaję kwiaty, bo mieszkam nad kwiaciarnią, a że robię tej właścicielce zakupy, to ona zawsze mi coś da.
Wszystkich obdarowuję, więc i przyszłam do Ciebie.
Coś mi mówiło, że Cię zastanę o tej porze.
- To bardzo miło z Pani strony. Dziękuję w imieniu Mamusi :)

No i po pracy poszedłem na cmentarz.
Czułem radość mimo, że pora roku oraz pora dnia są mega nostalgiczne.
W dodatku przenikliwy ziąb, ale wewnątrz ciepło serca i żar Miłości, bo...
Miłość nie umiera nigdy.
Kocham Cię Mamo :*


Ps. dla Hanego pt.:"Zakopiańskie wspomnienie z różą"

Kup pan różę, bo się wkurzę :P:P:P

Kocham Cię Bejbe :*


niedziela, 7 października 2012

Lustereczko, lustereczko



...aż mi się ramieniem dygać zachciało :P
Tak kończy się Śnieżka, a jednocześnie rozpoczyna mój kolejny wpis.
Kiedy w kinie zakończy się seans, ludzie "na hura" szturmują wyjście, podczas gdy ja zawsze siedzę praktycznie do samego końca słuchając piosenki i patrząc na przesuwające się z dołu ku górze literki.
Czasami zabawne kadry filmu.
Gdybym przy tym seansie nie pozostał sobą i wyszedł razem z nimi, przegapiłbym takie miłe bollywoodzkie zakończenie :)
Doskonałe na taką jesienną aurę :)
   Oglądaliśmy sobie z Dedim ten bajkowy film, czy też filmową bajkę w niedzielne szare, zimne i deszczowe popołudnie.
Kolejna bajka z przesłaniem, choć odbiegająca od tej klasycznej jaką znamy z dzieciństwa.
Choćby motyw jabłka :)
No i dzięki filmowi mam receptę na mężowe uroki :)

Otóż w filmie jest przedstawione, że jeden pocałunek jest w stanie odmienić drugą osobę.
Jeśli więc Hany ktoś rzuci urok na Ciebie, a ja fizycznie będę przy Tobie, to będę Cię całował bez względu na czas i miejsce w jakim się znajdziemy :)

Bajkowego nowego tygodnia wszystkim życzę :)

...a po filmie...
Hany zrobił mi taki prezent, że koń mały...
nie jest!! :P
Oj nie jest :)
Dziękuję za mega wypas surprajs!!

iloveyou :*

Pod liściem szpinaku, czy w pajęczej sieci?

Ojej!
Wieki nie pisałem.
Blog mi pajęczynami się mieni.
Jesień się go ima :)
Postaram się częściej tu bywać.
Dzień to, czy noc?
Wstałem o 9:30, po wczesnym przebudzeniu o 7:30 jednak zbyt późnym, by zdążyć na pierwszą mszę.
Zasnąłem.
Kiedy po chwili otworzyłem oczy, było już dwie godziny później :P
Jak ten czas leci! :P
Ogólnie tygodnie lecą prędziutko, ale to mnie cieszy, bo za miesiąc będę miał już Męża :)
Tato z Panią L też zatrollił dziś w łóżku.
Wstał parę minut po dziesiątej.
Chyba odsypiał wczorajsze świętowanie.
No właśnie...
Wczoraj mój Dedi obchodził urodziny (kolejne :P).
Z tej okazji zwolniłem Go z porannych sobotnich zakupów (zawsze chodzimy razem).
Spał, kiedy ja z trzema siatkami materiałowymi wyruszyłem na szopy.
Wróciłem po godzinie.
W głowie miałem już plan prac na przedpołudnie.
Więc po szybkim śniadaniu i kawie rozwiesiłem białe pranie i zabrałem się za preparowanie ciasta.
Sernik piekę zawsze na oba święta i to zawsze te tradycyjne u mnie.
W grudniu z brzoskwiniami, wiosną ten z rosą.
Jako, że było inne święto, to i sernik musiał być inny.
Mój Ukochany wylukał jakiś czas temu sernik ze śliwkami.
Przepis wypróbował tydzień temu, więc podwójnie natchniony zrobiłem go i ja.
W międzyczasie, kiedy piekło się ciasto, sprzątałem.
Popołudniu odwiedziliśmy Mamusię.
Trzeba było umyć pomnik i podlać wrzosy, a że pogoda była ładna (choć wietrzna), to spacer tym bardziej udany.
Telefon z życzeniami dzwonił co chwilę.
Hany, Kitty, Sara, Córka, czyli Siostra :), Basia, Renia, Gienia, Stenia,...
Widziałem, że Tatuś promienieje z radości, bo pewnie nie spodziewał się takiej ilości życzeń.
Miło, miło :)
Współdzieliłem z Nim radość.
Po powrocie, na obiado-kolację zrobiłem danie a`la Tortilla, czyli Trattoria- zapiekanka z mini lazanii pod liśćmi szpinaku.
Zaprosiliśmy Trudi i tak przy stole mijał nam wieczór.
Lubię takie wieczory kiedy Hany jest z nami.
Wtedy jest tak Rodzinnie do kompletu :)
Ta opcja już niebawem.
Jesień nie do końca taka szara i dołująca jest.
Ma wiele barw i radości :)

Poza tym... na blogu to nie były do końca pajęczyny, o których pisałem na początku notki :)
To coś zrobione na wzór pajęczej sieci :P
Nic tylko czekać w nich na owego Pająka! :D
nie potrafiąc się wyswobodzić of course :P
...taki ot enigmatyczny morał mój :)

Kocham Cię Hany:*