camino

camino

czwartek, 30 czerwca 2011

Z wczorajszego dnia...

   Pamiętać chcę towarzyszącą mi radość, kiedy Tato przyniósł ze skrzynki pocztowej kopertę.
Po piśmie poznałem od Kogo.
Otworzyłem.
Romantyzm.
Nie tak dawno temu opowiadałem Hanemu o wieczorze wspomnień, kiedy nie mogłem zasnąć i przeglądałem wszystkie kartki, karteczki, laurki, widokówki jakie przez te 7 lat od Niego dostawałem.
Niektóre mnie bawiły do łez, niektóre wzruszały.
W niektórych wystarczyły dwa wyrazy i radość przez serce płynęła po całym ciele.
To są jedne z tych małych rzeczy, jakie sprawiają mi radość.
Wczorajsza kartka robiona ręcznie przez Skarba, to kolejne dzieło Ukochanych rąk do mego prywatnego muzeum metalowej puszki.
Na srebrnym tle kartki różnokolorowe serduszka, a w prawym dolnym rogu napisane- DZIĘKUJĘ
Otwierając zobaczyłem sporo słów tak mi bliskich, tak radujących i tak potrzebnych.

Dziękuję za to, że przed chwilą zaprosiłeś mnie w sms-ie na kolację:
sałatka brokułowa i ciabatta z sałatą lodową :)
Dziękuję za te piękne 8 dni...
i 8 nocy.
Za każdy uśmiech dziękuję.
Za każdą łzę przepraszam.
Za każdy makaron pod każdą postacią
KOCHAM CIĘ jeszcze bardziej!
I każdego dnia Kochał będę
mocniej i mocniej.
Na zawsze i na wieki!

...i pociekła łza wzruszenia poprzez oczodół w głąb mojej czaszki, tak jakby wchłonięta przez moje wnętrze.
Widocznie dusza potrzebowała się napoić.

   Nie pamiętać chcę swego nastawienia i zachowania w stosunku do pewnej ważnej mi Osoby.
Nie chciej pamiętać i Ty.
Wybacz.
Przepraszam.
Postaram się być lepszy.

...i pociekła łza żalu i smutku od kącika oka po policzku ku dołowi.
Upadła na podłogę. 
Czekam co wyrośnie z tej łzy...

niedziela, 26 czerwca 2011

Dmuchawce

Przyszło lato

Dawno nie pisałem.
Pora odkurzyć bloga.
Przerwa była mi potrzebna na pozbieranie myśli, wyciszenie i zaczerpnięcie oddechu prosto ze źródła Szczęścia, czyli z odwiedzin Męża.

   Pamiętam, kiedy będąc małym chłopcem biegaliśmy po podwórku zrywając mlecze.
Można było z nimi robić różne rzeczy zajmując miło i radośnie czas.
Można było traktować zerwany mlecz jako panią z długimi włosami, gdzie żółty kwiat robił za twarz a postrzępiona rurkowata łodyżka za długie włosy.
Zanurzone w kałuży wody, kręciły się.
Im dłuższy mlecz tym dłuższe "włosy".
Im grubsza łodyga, tym bujniejsza "fryzura".
Można było też zerwany mlecz pozbawić kwiatka, otrzymując słomkę.
Kiedy się w nią dmuchało, wydobywały się piszczałkowo- trąbkowe dźwięki.
I od jednej i od drugiej zabawy ręce i okolice ust były lepkie i brudne z mlecznej substancji wydzielanej przez roślinę.
Radocha z zabawy jednak była bezcenna.
Pamiętam jak biegaliśmy po wiosennej łące.
Żółtym dywanie.
Łapaliśmy motyle, by przez chwilę poczuć radość z łopoczących w garści skrzydeł.
Mlecze brudził na żółto buty i skarpetki i ciężko to potem było doprać, ale ważna była wtedy radość z chwili.
Minęła wiosna. Minęły dwie,...
Niejeden Marzann zdążył w tym czasie utonąć.
Przyszło lato.
Wraz z nim zniknęły różnokolorowe kwieciste barwy.
Zrobiło się przez to bardziej zielono.
Latem i mlecze utraciły swoją barwę.
Przeszły transformację.
Łodyżka bez zmian, cienka, rurkowata i pusta w środku, ale zamiast żółtego, wydzielającego barwiący pyłek kwiatka, jest siwy puszek na "bezgłowiu".
Kłębi się na łodydze jak wata cukrowa na patyku.
Jak siwe włosy na starczej głowie.
Przy zerwaniu i lekkim podmuchu ust lub wiatru, biały puszek z nasionkami unosi się i ulegając pędowi powietrza leci hen przed siebie.
Jeden spadnie nieopodal, innego zaś wiatr zawieje gdzieś bardzo daleko.
I znowu przyjdzie czekać do wiosny, by zobaczyć pięknie radujące się z daleka "żółte słonko" w trawie.
Kwiat wabiący słodkim zapachem, kolorem, radością...
Czemu o tym piszę?
   Dziś kiedy odwoziłem Hanego na dworzec przyszło mi do głowy takie właśnie porównanie.
Może dziwne, ale jest w tym wiele podobieństwa za tęsknotą do szczęścia i dziecięcej radości.
Moja radość związana z przyjazdem Męża i Jego pobytem u mnie, trwała 8 dni.
Tyle czasu spędziliśmy razem. Tak miło i blisko siebie. Bardzo blisko.
Był to okres wiosennej radości w moim sercu.
Teraz ten okres wiosenny minął, co nie znaczy że minęła radość ze Szczęścia jakie posiadam, jakim jest dla mnie Hany. Tak samo jak dla natury nie minęła radość z wyczerpania gatunku tej roślinności.
Dziś jest ten czas, kiedy biały puszek z nasionkiem niosącym narodziny nowej radości na wiosnę, odfrunął gdzieś daleko, by osiąść na podkarpackich ziemiach.
Jednak wiele tych ziarenek mego Szczęścia zostało tu.
Te nienamacalne w mym umyśle i sercu i te namacalne, które jeszcze będą mi przywoływały obraz Misia kiedy będzie mi smutno.
Zostały mi niebieskie jak Jego oczy- bokserki, o które prosiłem i piżamka, którą sam mi zaoferował.
Dzięki tak małym rzeczom na dłużej pozostanie we mnie radość tych pięknych chwil.
Zapach i bliskość materiału Ukochanej Osoby, jest jak złapanie Ducha własnego Anioła.
Dziękuję Ci Mój Stróżu za ten piękny czas i za tyle Miłości i radości którą znów nakarmiłeś me stęsknione serce i ciało.
Niebawem znowu nadejdzie wiosna, czyli kolejne spotkanie nasze.
Do tego czasu... tęsknię.

Hekate, dziękuję za poranny sms. Misiek mi pokazał jego treść :*
Max, dziękuję za odwiedziny, nie szkodzi, że takie na niby, ważne że były. Czułem to.
Iwanes, Tobie Kochana z serca za wyczucie w smsie sprzed chwili. Dziękuję też Motylkowi :*:*
A to dla Ciebie Hany, bo te słowa siedzą mi w głowie od wczoraj (tak na poprawę nastroju):
"Ja również jestem działaczką, jestem wiceprezeską do spraw propagandy dzielnicowego oddziału towarzystwa opieki nad zwierzętami i zastępcą członka okręgowego z ramienia zarządu głównego związku kynologicznego- sekcja pudli".
:D:D:D
Ps. No widzę jak się śmiejesz :P :*

piątek, 10 czerwca 2011

Lazy piosenka

Usłyszana z rana przy okazji sprzątania, wprawiła mnie w chwilowe nicnierobienie.
Fajny rytm, zabawny teledysk.
Postanowiłem  go zamieścić na blogu, bo "dobrze robi".
Nawet jeśli późniejszym efektem byłby małpi rozum, to jako że piątek można zaryzykować.
Najwyżej opuszczę spodnie i zrobię jak małpiszmeny, z tym że będzie u mnie problem z takim krojem gatek :P
Preferuję bardziej bliskie ciału :)
Fajnego dnia!

środa, 8 czerwca 2011

O!kres?

Hany stwierdził, że mam okres.
Chyba coś w tym jest, choć nie wiem przecież jak to jest ;)
Dawno nic nie pisałem.
Jestem totalnie wyjałowiony z pomysłów, myślenia,...
Chociaż nie!
Pomyślałem, że zabawię się tak pół żartem, pół serio jak to za dawnych lat robiły dzieciaki w Bravo w rubryce "wypowiedz się"...
Pytanie więc do Szanownych Drogich Bloggerek jakie znam- Iwanes i Hekate...
Kochane Bloggerki,
Odczuwam wieczorny "Efekt Gorącego Brzucha", tj. mam wrażenie jakbym sobie przez pępek dozował wrzątek :P
Pojawiają się wahania ciśnienia, raz mnie ciśnie bardziej, raz mniej :P
Męczy mnie kilkudniowa bezsenność, choć dziś już było z tym lepiej.
Popadam w zamyślenie i smutam się.
Czasami nie rozumiem siebie i sam ze sobą czuję się nieswojo.
Czy to okres?
Czy może "EGB", to tylko tak długo wyczekiwana przeze mnie poprawa przemiany materii, czyt. intensywne spalanie kalorii?
Zakłopotany, lat 29  i 3/4
Ps. Wierzę i czuję, że nie napiszecie mi- stary a taki głupi :P
Pozdrawiam całą Redakcję, czyt. Blogosferę, Blogostrefę, Blogozonę,...
a także wszystkich gości i gościówy :)


czwartek, 2 czerwca 2011

Miłe wizje na dobry początek miesiąca

   To była trzecia noc z rzędu, która jakoś nie pozwalała mi zasnąć.
Mówią, że do trzech razy sztuka i chyba tak będzie.
Sprawdzi się to wierzenie, porzekadło.
   Jakże miłe było tej nocy moje "niezaśnięcie".
Błogi uśmiech zasypiającego chłopca z delikatnie zarysowanymi ku górze kącikami ust.
Smagławe ciało okryte do połowy kołdrą, przyodziane do połowy w bielszą od bieli koszulkę na szelkach.
Twarz pełna spokoju ale i radości jakiej zaznał za dnia.
Zdawało się, że rozradowany jego duch chciał wyjść, stanąć obok i zrobić pięćdziesiąt pajacyków.
Stabilizacja, szczęście, spokój. Poczucie Miłości i bliskości bratniej duszy...
To wszystko Malarz dostrzegłby z nieba i raz jeszcze westchnąłby z radości i uwielbienia dla swego pierworodnego stworzenia.
   Poranek przepełniony czułością i resztkami wilgoci łez w zakamarkach oczu, zdawał się nieść wesołą nowinę całemu światu.
Dawno nie miałem tego uczucia, że ciało śpi, a dusza już wstała i raduje się.
Mózg wysyła ciału miłe wizje pełne czułości.
Delikatny dotyk, pocałunek na dzień dobry.
Zapach i ciepło drugiej osoby.
Wizja czegoś na miarę spa.
Ciut różniącego się od tego tradycyjnego.
Dopieszczanie ciała, a zwłaszcza umysłu przez Miłość.
Uczucie jakim darzy się Drugą Osobę.
Przejechanie koniuszkami palców od karku wzdłuż pleców po koniuszki stóp.
Przyjemne?
Jak Ci jest?
Cmok?
Dwa?
Co byś zjadł na śniadanie?
A może jeszcze tak poleżymy?
Chcesz tak przez pół dnia?
   Dobra zagalopowałem się w wyobrażeniach swych, bo ja wstałem od razu.
Wszechogarniające poczucie radości nie dało mi długo pospać.
Czuję się jakbym spał całe wieki.
Czuję też, że będę miał bardzo dobry dzień.
Jest także dziś dodatkowa okazja ku temu.
Po 48 tygodniach (słownie: czterdziestu ośmiu) Tatuś mój dostanie dziś ostatni zastrzyk jaki jest przewidziany w rocznej fazie leczenia wątroby.
Boże Kochany- ostatni!
A jeszcze nie tak dawno temu zamartwiałem się jak to będzie.
Dziś oboje możemy mieć swój prywatny Dzień Dziecka.
Także mój Dedi :)
Jeszcze większy prezent będzie za kilka tygodni jak i wyniki okażą się takie jak być powinny.
Czekam więc i trwam.
Trwam w nadziei jak przez te 48 tygodni.
Dziś także swe Święto ma Cz.
Życzenia wczesnoporanne już pofrunęły do Niego ekspresowym gołębiem z telefonu mego :)
Ooo Happy Day!