camino

camino

sobota, 6 września 2014

Zmiany


   Od wczoraj oficjalnie pracuję już sam na stanowisku.
Koleżance nie przedłużono umowy i to bynajmniej nie z powodu tego, że jedna osoba tam wystarczy.
Jakiego?
Sam nie wiem. Coś jest na rzeczy, ale ja nie z tych wścibskich i dociekliwych osób, bym dopytywał Margaret o szczegóły.
Będzie kiedyś chciała powiedzieć, to powie.
Rekrutacja w toku.
Wczoraj zagadał mnie o to stanowisko jeden kolega z obozu.
Waha się czy nie złożyć podania, bo sam ma umowę do końca miesiąca, z możliwością przedłużenia jej na kolejny rok.
Dopytywał co i jak, choć największą jego barierą jest to, czy dałby radę.
Czy by się sprawdził.
Za to nie mogę ręczyć, więc decyzję sam musi podjąć.
Byłoby fajnie, być pierwszym obozo-stanowiskiem w regionie w podwójnym męskim składzie.
Mało tego- w podwójnie homiczym składzie, bo każdego dnia utwierdzam się w przekonaniu, że kolega to chyba gej.
Wczoraj pochwalił moją koszulę i spytał czy prostuję włosy bo mam takie proste na grzywce :P:P:P
   A propos włosów po pracy odwiedziłem fryzjera i ściąłem się jak jeden koleś reklamujący koszulę w stylu japan na jednym z zagranicznych sklepów internetowych.
Boki podgolone, tył skrócony a przód z grzywką idący ku przodowi (patrz zdjęcie posta :P)
Jestem zadowolony :)
Podtrzymuję zatem południowy look czupryny wysmagany pasemkami hiszpańskiego słońca :D
   Vuelta Espania trwa nadal.
Każdego popołudnia oglądając eurosport, napawam się wspomnieniami mijanych przez kolarzy zakątków tego pięknego kraju.
Ostatnio przejeżdżali przez Pampelunę i Logrono. Stolice dwóch prowincji Hiszpanii, którymi zaczynaliśmy nasze Camino.
Po jednym z wyścigów, zwycięzca popijał Aquariusa- jeden z tamtejszych naszych ulubionych napojów :)
Ech wspomnienia, wspomnienia.
Wciąż żywe i namacalne :)
   Trwa sobota.
Szopy uczynione, pranie też, sprzątanie w toku, a za mną chodzi ryż na sypko z gulaszem warzywnym.
Co Ty na to Hany?

Słońca i radości na ten weekend :)

iloveyou Bejbe :*