camino

camino

wtorek, 24 stycznia 2012

Nieproszony nocny gość...

...bezsenności powodem, a potocznie zwany GŁODEM! :P

Głód, jak brunet z filmu Barei, przychodzi wieczorową porą.
Tłumiony za dnia, wieczorem i nocą daje o sobie znać w dwójnasób.
Męczy bólem głowy, drażni ssaniem w żołądku, rozprasza pokusą zjedzenia czegoś tuczącego. W skrajnych przypadkach bywa tak, że budzi nas w nocy i na wpół śpiących przywodzi do lodówki nie pozwalając zasnąć, dopóki nie dostarczymy sobie przyjemności smakowej...


Liczba pozdrowień Szwowej podczas narady: niezliczona
Ilość niecenzuralnych słów podczas nocnego meczu, dla którego zarwałem noc: jak wyżej :)

   Ubawiła mnie dziś nad ranem Sara, która zaraz po tym jak po piątej dostała mój sygnał, napisała sms-a takiej treści:
"Już brałam telefon i miałam wyłączyć sygnał, bo myślałam, że to od Sofi (więc będzie dłuugi). A to od Ciebie. Co Ty tak wcześnie?"
Sara słynie z dopowiedzeń w nawiasach, które uwielbiam :)
Sofi rzeczywiście każdego dnia o świcie puszcza sygnały, które trwają tak długo jak średniej długości sygnał dzwonienia :)
Przedprzyczyna mej bezsenności jest oczywista- mecz ćwierćfinałowy Agi.
   Rozpoczął się kilka minut po drugiej i trwał do czwartej z hakiem.
Niestety, po miłym zaskoczeniu w pierwszym secie, dwa kolejne przespała i kolejny raz przepadła w pojedynku z białoruską kuliżanką.
Myślę, że sił brakło. Szkoda :(
Położyłem się spać pisząc Hanemu ponownie dobranoc.
Wierciłem się i przewracałem z boku na bok przez dobrą godzinę.
Poczułem ogromny głód.
Jak się potem okazało- przyczynę mej bezsenności.
Ssanie wierciło mnie w żołądku, niczym woda spuszczana z wanny po odetkaniu korka :)
No nie zasnę- pomyślałem.
Za nic w świecie nie zasnę!
Nawet grama ciężaru snu na powiekach nie mam.
Włączyłem telewizor, gdzie trwała transmisja kolejnego meczu.
Napisałem więc Mężowi sms-a na dzień dobry i puściłem sygnały do obu jutrzenkowych Sióstr :)
Wstałem.
Porannej toalety dokonawszy, jajecznicę ze szczypiorkiem zrobiłem.
Kawy pół na pół naturalnej ze zbożową zmieszałem i tak trwam z kubkiem w dłoni obserwując tenisowe poczynania gwiazd na centralnym :)
   Wracając jeszcze do wczorajszego dnia.
Po powrocie z pracy zastałem na stole otwartą kopertę.
W niej zaproszenie na osiemnastkę Siostrzeńca.
Zaskoczyło mnie to trochę, bo szczerze powiedziawszy nie spodziewałem się wielkich imprez.
No ale dorosłym staje się tylko raz w życiu (albo i nie)
Chociaż, czy wiek lat osiemnastu jest tym magicznym pułapem?
Jedni stają się dorośli jako dzieci.
Inni przez całe życie nie wiedzą co to dorosłość.
Dylematy prezentowe w głowie mej się pojawiły.
Kasę wytrzepać trzeba, bank chyba rozbijając, albo wzorem magika z kapelusza zamiast królika, skarbonkę wyciągając.
No i dyskusje z Ojczulkiem, kto z nas pojedzie, bo przecież ktoś z Panią L musi zostać, gdyż według szwagra mego- mieszkanie, to nie dla psa lokum.
Tym samym psinka ma z zaproszenia nawet jako siódma woda po kisielu skorzystać nie może.
No i te posiedzenia z ludźmi którzy w kółko tylko o polityce zawężonej do jednego interesującego ich resortu, samochodach, awansach i najnowszych, a zarazem najdroższych zakupach ostatnio poczynionych.
Licytowanie się kto co ma lepszego.
Por favor- nie dla mnie takie katusze.
Mam nadzieję, że w pracy jakaś luźniejsza atmosfera dziś będzie, bo wczoraj, to nawet drut kolczasty potrzebny nie był.
Ja to przynajmniej w ramach humanitaryzmu, klikam każdego dnia w trzy okienka, do pomocy głodnym, potrzebującym i cierpiącym się przyczyniając.

Kocham Cię i całuję śpiący jeszcze Królewiczu :):*
Miłego dnia wszystkim życzę :)

2 komentarze:

  1. ech ta Aga!! zawiodłem się. Plus z przegranej jednak jest: następne wstawanie w nocy na jej mecze dopiero...za rok:)

    Kocham Cię Skarbie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak widzę nie tylko mnie ssie w żołądku po północy :)) czasami tylko gdzie indziej mnie ssie po północy :))

    OdpowiedzUsuń