A pora była zimowa.
Słońce za horyzontem wszelakim daleko, jakoby nie istniało.
Aura szaro-turkusowa pokój ogarnęła.
A pokój się jej poddał.
I ja na kocu miękkim rodem z Wybrzeża Lazurowego z jedną nogą wyprostowaną na stopach skarpet nie zawiesiwszy z lekka marznąc, oddałem się melancholii, zabrawszy doń wraz ze zwojami myślowymi ciało z sercem i duszą.
Głębiej pomyślawszy, się zastanowiwszy...
Czy istnieje gdzieś pozbawiona przewodnictwa wszelakiego aura, iżby wchodząc do szafy ciała teleportacji dokonać i na mężowym Podkarpaciu się znaleźć.
Jednakowoż kosztów tejże teleportacji nie ponosząc i uszczerbku na zdrowiu przy tym nie zaznając?
Kocham Cię Skarbie, tęsknię i ubolewam, że dziś rano transmisji powyższej dokonać nie mogłem.
K+M+B=2012
jak się tak zapatruję na to lazurowe zdjątko to aż i mnie się teleportować chciałoby się
OdpowiedzUsuńprzeczytawszy posta tego uśmiechnąłem się, wszelako obraz pani Beaty w Twoim wykonaniu stanął mi przed oczami. Krzyknąć nawet chciałem "nokia mi sięęęęę ukazała"
OdpowiedzUsuńKocham Cię:*
i ja żałuję, że teleportacja do skutku rano dojść nie mogła!!