Każdego roku wraz z odjazdem Męża kończy się ten czas.
Schodzi ze mnie radość z cieszenia się każdą pierdołą.
I jak to podczas każdej rozłąki brak mi Go na każdym kroku.
Mam wrażenie, że zaraz wychyli się zza drzwi i powie coś czym mnie rozbawi, bo jak zawsze kiedy się widzimy nie ma dnia byśmy nie wymyślili hasła przewodniego, które bawi nas przez następne doby.
Dni między Świętami a Nowym Rokiem jak zawsze przebiegały w pełni dobrego nastroju, ciepła domowej radości i Miłości, która szczególnie buzowała nocą na łożu :)
Dobrze, że tylko czwartek i piątek po świętach, były dla mnie roboczymi dniami.
Powoli mogłem sobie rozplanować przygotowania na sylwestrowy wieczór i nie tracić Męża z pola widzenia podczas etatu w obozie.
W ostatni dzień starego roku odwiedziła nas jeszcze Siostra z Rodziną.
In plus zaskoczył mnie mój szwagier.
Naprawdę!
Nawet on, a nie moja Siostra- pochwalił mój bigos.
Określił go mianem- myśliwski.
Może jestem próżny, ale uwielbiam takie kulinarne spełnienia :)
Jeśli spełni się kulinarna sylwestrowa wróżba, to w tym roku powinienem odwiedzić Australię!
Podczas smażenia ostatniego naleśnika do krokietów (brak wystarczającej ilości ciasta by wyszedł cały placek), z rozlanej i usmażonej plamy wyszło coś, co kształtem przypominało:
1) australijskiego dziobaka- wg mnie
2) meduzę- wg Hanego
Obie wersje do kupy= podróż w ciepłe zakątki otoczone wodami :)
No Australia jak nic :P
Może już za niedługo na zbliżający się mój ulubiony tenisowy Australian Open?!
Tegoroczny Sylwester w barwach zieleni i czerwieni symbolizował nadzieję i Miłość na przyszły rok.
Wszak to ważne sprawy są.
No zdrowie oczywiście też.
Zabrakło go troche Tatusiowi, który uległ jakiejś infekcji.
Muzycznie towarzyszyła nam koncertowa Edyta, a płynność zapewniał Rafaello od Rafała oraz orzech laskowy od Soplicy :D:D:D
Polecamy!!!
O północy, na powitanie Nowego Roku zawyła Napuszona Beza w piosence "The power of love".
Szkoda, że nikt nie przeszkodził jej w tym muzycznym morderstwie.
Miałem wrażenie, że połknęła cały zapas petard a mimo to nie potrafiła z nimi wybuchnąć.
Pamiętam jak śmialiśmy się z Hanym, kiedy w jednym z programów zaśpiewała uczestnikowi zza stołu jurorskiego "happi berwzdej tu ju". Myślałem, że padnę z tego wykonu :)
Dziś i ja i Hany śpiewamy o wiele ładniejsze Happy Birthday Maksiowi :):*:*
Na zakończenie pierwszego posta zaśpiewa oryginalna i karnawałowa żółtogłowa.
Lejdis end Dżentelmen, na "bą wojaż" po całym 2013 roku- Niki Minażżż :P
iremember
imissyou
iloveyou :*:*:*
Ubolewam nad tym, że nie pamiętam, co mi wywróżyła patelnia... Ostatni, niewymiarowy naleśnik przypominał chyba księżyc
OdpowiedzUsuńa jeśli księżyc, to i Apollo
Usuńmoże będziesz pierwszą strato-kobietą? :)
Usuństratuję boskiego Apolla?
Usuńmax dziekuje, nie wie ktory raz :D :*
OdpowiedzUsuńżyczeń przy początku roku nigdy za wiele :)
Usuńwszystko pięknie opisałeś:) zapomniałes tylko o jednym: hitem był ŁOOOOOOPA GANGNAM STAJL:)
OdpowiedzUsuńKocham Cię Misiu:*
ps. juz zaczynam pakować torbę podróżną na antypody:)
yomosa
no tak tak- Gangnam, to jest to :)
UsuńOj wiele bym dał, by tam z Tobą być i zasiadać na Rod Laver :P
Kocham Cię too :*