camino

camino

czwartek, 14 lipca 2011

Vee, czyli...

Venus Williams
   Prezentowała swojego czasu na kortach ciuchy pewnej marki sygnowanej logiem wieńca laurowego.
Zastanawialiśmy się wówczas z Hanym, co to za firma.
Podsycało to naszą ciekawość ponieważ wtedy dostałem od Niego fioletową koszulę z tym logiem.
Po części byłem "na czasie", jeśli chodzi o kortowe trendy, jakie wyznacza od lat czarnoskóra mistrzyni tenisa...
   Z uwagi na chęć wybrania się dziś do obozu "na krótko" i na biało (w stylu wimbledońskim)...
Bez względu na pogodę, która tuż przed samym mym wyjściem była dość burzliwa...
Wybrałem się zgodnie z zamiarem, by na przekór zrobić światu (temu za oknem) psikusa.
W szarości nieba podążałem więc w bieli przez swoje dwa kilometry (w jedną stronę) codziennej drogi na "Golgotę".
Dzień w obozie był iście feralny.
Odczuwa się czas letnich urlopów i braki w obsadzie stanowisk, toteż robi się za dwóch, a nawet za trzech.
Szkoda, że wypłata nie jest podwójna.
Nie miałem czasu dziś kompletnie na nic.
Pod sam koniec oddychałem już zbliżającą się wolnością.
Zapach poobozowej wolności jest przyjemny.
Pełen czystości jak powietrze po burzy.
I burz dziś u nas dostatek.
Po wczesnoporannej, przedpołudniowej w obozie, przyszła wieczorna.
Przerwała me miłe pogawędki na gg z Hanym i Maxem.
   Mąż sprawił mi dziś fantastyczny prezent tak bez okazji.
Swym prezentem ubrał mnie w zapach (nowa dostawa Ultravioletu, który jak twierdzi leży na mnie idealnie, znaczy się- współgra dobrze z mym krążeniem i ciepłotą skóry uwalniając miłe nuty :P) i...
No właśnie...
T-shirt.
Tiszert.
Koszulka.
Polówka... i to jaka.
Polówka Fred Perry z logiem wieńca laurowego
Polówka Vee! :)
Zwykłem nazywać rzeczy po imieniu, bo ułatwia mi to czasami wybieranie czegokolwiek.
Jest też bardzo przydatne, kiedy sporządzam przed jakimkolwiek wyjazdem listę rzeczy do zabrania.
Tak oto moja nowa polówka nosi imię- Vee :)
Z ciekawostek markowych jakie wyczytałem wzbogacając się o wiedzę z zakresu historii sportu...
Firma Fred Perry wzięła swą nazwę od imienia i nazwiska brytyjskiego tenisisty Fredericka Johna Perry`ego.
Który ośmiokrotnie zdobywał Wielki Szlem.
Fenk Ju soł macz Hany :*:*:*

4 komentarze:

  1. polecam się na przyszłość mój Mistrzu wszystkich szlemów:*:*:*:*

    i zapomniałes dodać, że oprócz tego że dziś dostałeś ultraviolet, to dziś kupiłem Ci CK MEN. Zajebista zajebistośc jeśli chodzi o zapach:)

    Kocham Cię mój Ostatni Krzyku Mody :*

    OdpowiedzUsuń
  2. O tym wspomnę we wrześniu :)
    Ale już teraz dam tu przedsmak :)
    Dziękuję Ci za nowy fragrans :) bo dzięki temu prezentowi przeżyję jakże miłą retrospekcję zapachową. Będzie to wędrówka po nutach zapachowych sprzed 2 lat!
    Kocham Cię :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Spodobało mi się nazwanie pracy "Golgotą" :)
    A co do marki z wieńcem laurowym, to się trzeba było zapytać ;) kiedyś o tym słyszałam przy okazji jakiegoś meczu tenisowego ale kiedy i jaki to był mecz to już nie pomnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. :)) Rozbawił mnie Twój zwyczaj nazywania rzeczy:) Może i ja zastosuję tą metodę, bo podczas wyjazdów do domu sam już nie wiem czy spakowałem to co chciałem czy nie.Tak może byłoby łatwiej. Pozdrawiam z deszczowej Warszawy:)

    OdpowiedzUsuń