camino

camino

niedziela, 3 lipca 2011

Spontan w kuchni, czyli wypinam się na truskawki

   W tym roku było ich naprawdę niewiele.
Cena też nie była zachęcająca.
Przez to, że czas na nie, nie trwał tak długo jak każdego roku, nie upiekłem ani jednego ciasta z nimi w roli głównej, ani nawet drugoplanowej.
Zabrałem się za to za czereśnie i piekę z nimi już drugi w sezonie placek.
Post o tym miał być wczoraj, lecz zbyt szybko i pracowicie minęła mi sobota.
Uznałem, że niedzielne popołudnie będzie lepszą porą niż np. sobotni wieczór, by zaprosić Was na me wieczorne, sobotnie kuchenne rewolucje.
   Na obiad poszły placki po węgiersku.
Wieczorem zaś zabrałem się do tych słodszych...
Wymyśliłem, że będzie placek z czereśniami w postaci biszkoptu z ubitą śmietaną i wyłożonymi owocami  zalanymi galaretką.
Zabrałem się do pracy.
Przepisów na biszkopt jest wiele.
Zaręczam jednak, że żaden robot kuchenny, czy mikser nie utworzy tak dobrze napowietrzonej, perłowej masy, jak praca własnych rąk.
Tak właśnie zrobiłem :)
Miska, w niej białka z jajek i moje trzepanie :)
Lubię trzepać.
Czuję, że daję w tym wiele z siebie do finalnego słodkiego efektu :)
Ubita piana posypywana systematycznie cukrem i częstowana jednym żółtkiem w odpowiednim odstępie czasu, zmieniała się w ładną kremową konsystencję.
Na koniec mieszanina dwóch rodzajów mąk w odpowiedniej ilości i gotowe.
Tortownica odpowiednio przygotowana.
Zapewnione smarowanie.
Piec nagrzany.
Otwieram jego wrota.
Następuje wsad.
I błogie dochodzenie przez 25 minut.
Czas nie krótki i nie długi.
Tyle mu wystarcza, by osiągnąć pełnię :)
Po wymaganym czasie, odzywa się alarm.
Wiem, że to już.
Rozścielam na kafelkowej posadzce kuchni ręcznik.
Szybko otwieram drzwi pieca.
Wyjmuję go i z wysokości kolan...
zwalam na podłogę.
Na ręcznik.
Szok, prawda?
Jednak ten szok zapewnia mu odpowietrzenie i sprawia, że nie opada :)
Dobry patent przyznam.
Nie opadł.
Był miękki i ciepły, ale trzymał swój rozmiar tak jak zaraz po wyjęciu.
Ładnie pachnie.
Lekko dymi.
Chce się go posmakować takiego "sprzed chwili".
Jednak w pokusie, to post zapewnia niebiańskie doznania (także te smakowe), więc i ja postanowiłem jeszcze wytrzymać :P
Duże, ciemnoczerwone owoce wydrylowałem.
Dwie galaretki wiśniowe rozpuściłem w niepełnych trzech szklankach wrzątku i poddałem chłodzeniu.
I galaretka wymięka, jak się ją pośrednio "dopieszcza" kostkami lodu :)
By szybciej "doszła" dorzuciłem do zimnej wody zmrożone kulki lodu z woreczka.
Zabrałem się za ubijanie śmietany.
Osłodzona cukrem pudrem i cukrem waniliowym z dodatkiem śmietan fix-u ubiła się bardzo dobrze.
Biszkopt wyjąłem z formy.
Pomyślałem, że konieczne będzie jego przełożenie, żeby była zachowana równowaga ciasta i masy.
Inaczej by to wyglądało jak pizza na bułkowym cieście.
Ani ładnie, ani smacznie.
Czym w takim razie przełożyć.
Podzieliłem sobie ubitą śmietanę na dwie części.
Do jednej dodałem część stężniałej już galaretki i dokroiłem kilka czereśni w kosteczkę.
Biszkopt przepołowiłem nitką.
Rozsmarowałem różową piankę.
Przykryłem drugą połówką biszkoptu.
Nałożyłem drugą część (czyli tą pierwotną śmietankę).
Pokryłem czereśniami i zalałem galaretką.
Całość wstawiłem do lodówki na około godzinę.
Potem nożem odkroiłem dookoła galaretkę od formy.
Odpiąłem klamrę tortownicy i boki wykończyłem czekoladą, która i kolorystycznie i smakowo dobrze komponuje się z czerwonymi owocami.
Jak mawia Pani Magda...
Ciasto wyszło puszyste i sprężyste i z pełną świadomością mogę Was zaprosić.
Więc... drzwi otwarte.

Gdyby nie smakowało i zechcielibyście się wypiąć na nie jak ja na wspomniane w początku notki truskawki, to bądźcie ze mną szczerzy...
uprasza się jedynie wtedy o sztywne zachowanie etykiety :P
Tej z obrazka of course (czyli wierne odtworzenie zdjęcia i przesłanie plikiem na mail redakcji kuchennych rewolucji) :D
Ps. każda reklamacja z plikiem będzie rozpatrywana indywidualnie i szczegółowo :)

5 komentarzy:

  1. zapomniałeś dodać, że reklamacje rozpoznane będą także i dogłębnie ;p
    ale z mojej strony ona nie nastąpi. i obawiam się, że jak inni się nie pospieszą, to ani kawałek tych pyszności nie pozostanie :D
    a patent z latającym biszkoptem na podłogę musze wypróbować!

    pozdrawiam słodko! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. i z pełnymi ustami oczywiście :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Max, w tak pięknych okolicznościach przyrody... i tego...
    i tak niepowtarzalnych...
    Nie miałbym nic przeciwko gdyby komuś nie smakowało :P
    Pozdrawiam również :):*

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepis opisany w taki sposób, że ślinka cieknie już przy samym czytaniu :D nie mówiąc już o walorach wizualnych :) na reklamacje bym raczej nie liczył, bo Twoje pyszności pozera się wzrokiem :) pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
  5. zgadzam się z chłopakami powyżej. Twoje ciasta są najlepsiejsze na świecie!! bo oprócz dobrych przepisów wkładasz w nie masę swojego serca i zawsze eksperymentujesz :)

    a reklamację zgłaszam. Nie do ciasta a do zdjęcia. Zamiast pseusomodela z neta to Ty powinienes się wypiąć na nas z tego posta:) masz przecież Hany takie zdjecia. Wiem, że masz :P

    Kooooocham Cię:*

    OdpowiedzUsuń