camino

camino

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Po-weekendowa dekadencja

Tyle dobrego.
Pochylam się ku stronie piekła obozowego.

   Weekend się skończył, a przede mną perspektywa sześciu roboczych dni (pięć plus sobotni dyżur).
Grrr! :(
Rano wstałem z "wierceniem" w żołądku.
Chyba tak od niedawna reagują moje wnętrza na każdy rozpoczynający się dzień roboczy.
Ale może o weekendzie...
   Sobotnie popołudnie rozpoczęło się od nieoczekiwanego telefonu Siostry.
Ta pora dzwonienia na telefon Taty, może oznaczać tylko jedno- będziemy mieli gości.
I tak po dwóch godzinach zjechała się Rodzinka.
Cel wizyty- zaprezentowanie nowego samochodu.
Jestem takim fanem motoryzacji, że każdą kartkę w magazynie MH poświęconą tej dziedzinie, przerzucam czym prędzej.
Dla mnie mogliby przyjechać limuzyną- pozostałbym niewzruszony :)
Chociaż... od zawsze miałem marzenie by mieć czarną, elegancką terenówkę.
Najlepiej z szoferem, bo siebie za kierownicą jakoś nie widzę.
CV z listem motywacyjnym na tą posadę będzie można składać mailowo, ale to poczekam do wygranej w lotka :D
Tak, tak, ostatnio bardzo często gram i to z taką wiarą w wygraną jak nigdy dotąd :)
   Wizyta Rodzinki nie trwała długo, bo samochód trzeba było przetestować na mniejszych dróżkach.
W tym celu zabrawszy Dediego, udano się do wujostwa na wieś :)
Także więcej ich nie było jak byli.
Trochę dziwne.
A może nawet nie trochę?
W każdym bądź razie po części Ich rozumiem, bo dawno nie odwiedzali tych terenów, a bądź co bądź, mają do nich sentyment.
Tam się poznali, a wiadomo, że sentymentalnym serce zawsze mocniej bije do miejsc, które z czymś się kojarzą.
Tylko czy mego szwagra stać na sentymenty?! :P
Po przyjeździe podzielili się wrażeniami.
Przywieźli trochę zdrowej zieleniny :)
Zdrowej, bo na 100% bez nawozów i... pojechali.
   W niedzielę rzadko mi się zdarza meldować na pierwszej mszy.
Ale tak tym razem uczyniłem i zadowolony z tego bardzo byłem.
Pogoda o poranku była iście letnia, a słońce zawsze poprawia mi humor.
Potem było długie przedpołudnie i oczekiwanie popołudnia.
Czekałem piętnastej godziny, by poobiadową porą oglądać męski finał szlema.
W końcu Rafa gra :)
Niestety widowisko kiepskie, bo i pogoda kiepska.
Zresztą podobnie zrobiło się u mnie.
Deszcze, chmury,...
Pochłodniało.
Przyjemność żadna z oglądania, bo dozowana na raty.
Jak przestawało padać, panowie wychodzili na kort.
Po chwili znowu deszcz, z kortu.
Już o wiele lepszą przyjemnością byłby stosunek przerywany z Rafą, o czym napisałem Hanemu :)
Obaj się uśmialiśmy :)
Przynajmniej byłoby poczucie przyjemności z wchodzenia i wychodzenia w... "nie-kort" :D
W końcu po rozegranych całych trzech setach i trzech gemach czwartej partii, mecz finałowy przeniesiono na godzinę 13-tą w poniedziałek!
Do dupy!
Nie zobaczę, bo w pracy będę, więc podwójna dupa!
Dzień wcześniej finał planowo rozegrały panie.
Pojedynek bez emocji.
Liczyłem, że niespodzianka turnieju, jaką w trakcje jego trwania stała się włoska Sara, eksploduje formą w finale i pokona Wielką Marię.
Niestety.
Mimo, że przez turniej szła jak burza, to w finale chyba silniejsza okazała się presja.
Stres nie pozwolił jej zaistnieć na centralnym.
Maria, która nie miała szczególnie trudnej przeprawy do finału tryumfowała, kompletując tym zwycięstwem wszystkie cztery szlemy.
Szlem to szlem.
Nikt nigdy nie wypomni, kogo po drodze się pokonało, bo do historii przechodzi się zawsze w pierwszej kolejności jako tryumfator.
Nie rozpamiętuje się jak było.
Można mówić o Maryśce wiele rzeczy.
Można jej nie lubić za jęki, stęki i piski, ale nie można odebrać jej Wielkości.
Zarówno wzrostowej, jak i tenisowej.
Bądź co bądź to siódma zawodniczka w erze open, która skompletowała karierowego wielkiego szlema.
   Wieczór był kinowy.
Rzekłbym podwójnie kinowy.
Oglądaliśmy z Mężem Służące.
Mimo, że drugi raz, to jest to taki film, który mógłbym oglądać bez znudzenia jeszcze wiele, wiele razy.
...I hasło, które jest sztandarem filmu...
Skieruje je do Męża:
Jesteś Mądry, Jesteś Dobry, Jesteś Ważny

Kocham Cię :*

Ps. W trakcie drugiego filmu, silniej zamarzyłem, by móc kiedyś partnerować Antkowi :P
Jego "kunszt aktorski" jest mistrzostwem świata! :D

1 komentarz:

  1. za ten cytat skierowany do mnie: BAAAARDZO DZIĘKUJĘ:*

    i ja Cię Miśku Kocham:*
    no i spokojnego roboczego tygodnia życzę:*

    OdpowiedzUsuń