camino

camino

piątek, 22 czerwca 2012

Czy to piątek, czy sobota...

Krysia Czechom daje kopa   :)
   Wystarczyły dwa piątki z rzędu, kiedy miałem pierwszą zmianę i w upale wracałem do domu, by świętować weekend, a już zdążyłem się do tego przyzwyczaić.
Wczoraj miałem na rano i mimo czwartku myślałem, że to piątek.
Tak więc, kiedy dziś przyszedł piątek, myślę że to sobota.
Tylko do pracy nadal iść trzeba i to nie na sobotni dyżur, a na całoetatowe popołudnie.
No cóż, jakoś przeżyję.
   O tym, że wczoraj był mecz Portugalii z Czechami, nie dał mi zapomnieć nawet klient, który podszedłszy do mnie z uśmiechem, zamiast odpowiedzieć "dzień dobry" na moje powitanie, rzekł:
"Ooo, widzę fryzura a`la Ronaldo u pana" :P
Tak mnie tym ubawił, że niepohamowanie wybuchnąłem śmiechem.
Aż Karen podleciała zapytać, co zabawnego się stało.
Wieczorem to zabawne się stało, że Portugalczycy wygrali i... jakby po części, proroczo brzmią usta kibica z wcześniejszego mego wpisu- "do-doho-jedem..." :P
Puchar jednak trzeba będzie oddać innej nacji. No i żeby słowo faktem się stało, przed kąpielą uporządkowałem swój zarost (niekoniecznie twarzowy).
Ale też nie...
Golarką skróciłem klatkowłosy i brzuchowłosy :P
Po wyjściu z łazienki (po 20:30) sms od Męża:
- "Na ciepłe jeszcze ciasto z truskawkami zapraszam i emocji piłkarskich życzę :) Ps. Krysia ma nową fryzurę ;)".
- "Ja też mam nową fryzurkę... na klacie i brzuchu :P"

   Hany się śmieje, że wielce prawdopodobne, że pojawił się u mnie nowy fetysz :)
Otóż...
Podesłał mi na gadu link z tytułem pudelko-artykuliku: "Ken jest gejem! Barbie pijana..."
W nim zaś treść ustąpiła ważności zdjęciom :)
Fotki a`la plastik fantastik, ale sytuacyjnie rewelacyjne.
Zacząłem fantazjować, że jestem fotografem takiej sesji i że Barbie jest tak pijana,...
że nie przyszła na plan...
W związku z powyższym mam na nim (planie) Kena i... jego kolegę- powiedzmy :P
No i najlepsze w tej sesji jest to, że lalki odgrywają "żywi" modele :D
Oj coś czuję, że urealnienie tej mojej wizji, byłoby niesamowicie podniecające :P
W końcu to ja bym ich kreował, wymyślając scenerię, sytuację, pozy oraz ubrania (?), tzn. raczej dużo odzienia by nie było :)
W końcu lato, więc niech im lato, dyndo i powiewo :P




...i za to lubię marzenia, bo nic nie kosztują :P
Marzmy więc jak najwięcej!
Buziaki maślaki, a największe dla Męża :*:*:*


2 komentarze:

  1. na szczęscie nie kosztują!!:)

    fajna ta Twoja fryzurka sierściurka:)
    Kocham Cię:*

    ps. na trzecim zdjęciu jednak są lalki, prawda?:)

    OdpowiedzUsuń