Słowa te były tylko komentarzem kiedy przez telefon powiedziałem Mu, że jedną z warstw mego dania jest warstwa składająca się z plasterków pomidora.
Rzeczywiście miał rację.
To też mi nie pasowało, ale trzymałem się przepisu.
I tak od roku trwam w tym Mężowym przekonaniu.
Będąc w zakopiańskiej Trattorii dostałem tagliatelle z kurczakiem brokułami i... pomidorkami.
Było dobre, ale jedząc śmialiśmy się do siebie.
Temat naszej radości nie wymagał komentarza :)
Wiadomo było o co chodzi.
Początkiem września, aby odświeżyć sobie kulinarne wspomnienie (bom sentymentalista :P) zrobiłem owo danie na wzór tego włoskiego.
Wyszło pyszne.
Wczoraj także je zrobiłem, ale miałem mniejsze pomidorki niż ostatnio (koktajlowe) i mimo, że dałem je już praktycznie do gotowego dania, skórka i tak przeszła ciepłotą pozostałych składników i pan pomidor postanowił się z niej rozebrać.
"Odpiął guziki" swej otoczki i podczas przeżuwania skórkę trzeba było wyjmować z ust, co by potem na żołądku nie osiadła.
Dodatkowa "atrakcja".
Jednak uciążliwa i psująca smakową celebrację dania.
Podczas wieczornej rozmowy...
- Wiesz Miśku, pomidor na ciepło jest po prostu niedobry.
- Ja od zawsze to powtarzam- odparł Mąż.
No i wybuchnęliśmy śmiechem :)
Od dziś pomidory tylko na kanapkę,
puszkowane do spaghetti, a przecierowe do zupy...
...a jutro pomidorowa :)
ja to wiem od zawsze:)
OdpowiedzUsuńa na pomidorową już idę :*
Kissam Cię Bejbe:*
z koktajlowych mozna zrobic pyszne ksiezycowe pomidory, ktore sa wspanialym dodatkiem!
OdpowiedzUsuńpodesle przepis jak tylko do domu powroce :)
i na pomidorową się pisze :D
nawet juz znalazlem :D
OdpowiedzUsuńhttp://kwiecienkaodkuchni.blox.pl/2009/08/Pomidory-musniete-promieniem-ksiezyca.html
cudo!