camino

camino

wtorek, 11 października 2011

Iwanowicz

   Dziś pierwsza zmiana.
Wiedziałem, że da mi popalić.
Już od rana na metr kwadratowy przypadało dwóch petentów.
Z godziny na godzinę gęstość zaludnienia rosła.
Gdyby tylko jeszcze można było wejść do nas oknami, oj bylibyśmy rozszarpywani.
W przenośni i dosłownie.
Kłębiło się, szumiało i było gorąco.
   Około południa pojawiła się wśród tłumu na drugim planie.
Jest bardzo atrakcyjną dziewczyną i tak dotychczas ją postrzegałem.
Znam ją z osiedla, a także z jej obozu pracy.
Jej obozem jest jeden z naszych marketów.
Urodą błyszczy za kasą przy taśmie ciągnącej towary do kasacji.
Wróóóóć! Do kasowania :)
Iwanowicz, bo o niej mowa, przepchała się wśród tłumu do mnie i pyta, czy nie można otworzyć dodatkowego okienka, bo przecież jest tyle ludzi, że ona nie będzie tyle czekała.
Spojrzeliśmy z Karen po sobie.
Nie zareagowaliśmy.
To wiekowe osoby stoją względnie cicho, półgłosem szmerając do siebie jak za dawnych lat w kolejkach za mięsem, a tu gwiazda chciałaby okienko a`vista, bo uwaga- jej się do pracy spieszy!
Jak ja się spieszę do pracy, albo jestem "na styk" z czasem, to już nie wstępuję nigdzie indziej.

Po pięciu minutach...


Iwanowicz: Halo??!! Czy będzie tu jakieś dodatkowe okienko otwarte, bo przecież ile można czekać w kolejce?!
Ja: Jeżeli zdecyduje się Pani opłacić z własnych pieniążków osobę, która miałaby to okienko obsługiwać, to jak najbardziej jestem za, bo i ja na tym skorzystam odpoczywając trochę.
Zrobiła się cisza.
Musiała zrobić jakąś podnietę wśród tłumu i wybłagać wpuszczenie w ogonek, bo dopchała się do Karen błyskawicznie.
Potwierdzenie transakcji zaś musiała podpisać u mnie.
Kręciła nosem, mamrając na biurokrację.
Grzecznie poprosiłem o czytelne wpisanie imienia i nazwiska oraz dzisiejszą datę.
Po chwili dostaję dokument bez daty z jakimiś kulfonami w miejscu podpisu.
Całość komentuję równie głośno jak ona swój apel o dodatkowe stanowisko pracy:
- Widzę, że na czytelny podpis i datę już nie mam co liczyć.
Przemilczała ale oddalając się dodała:
- Tak się podpisuję, a datę wpisze Pan sobie sam- powiedziała oddalona już o jakiś 3 metry ode mnie.
Słyszałem to i postaram się to zapamiętać.
Przy okazji zakupów będzie re-break :P
Dobrego popołudnia i wieczoru życzę :)

Ps. Popołudniową kawę pomyłkowo posłodziłem dwukrotnie! :)
To chyba na osłodzenie goryczy pierwszej- gorszej części dnia.

2 komentarze:

  1. w końcu zrobiłeś tak jak Ci kilka razy podpowiadałem!!

    gratuluje!

    Kocham Cię:*

    OdpowiedzUsuń
  2. to się jej w markecie odpłacisz, np marudząc, że to jednka weźmiesz a tamtego nie, lub zawsze mozna twierdzić, że pomyliła się w liczeniu :D

    OdpowiedzUsuń