camino

camino

środa, 23 czerwca 2010

Wyjątkowa jajecznica


Dzień (jak to bywa najczęściej) rozpocząłem od przeczytania zaspanymi oczami smsa od Skarba. Dziś w nim, z okazji Dnia Ojca, Tatuś dostał życzenia od Synowego swego :)
Wstałem czym prędzej, a z racji tego, że było jeszcze wcześnie, Tatuś i czworonożna Pani L jeszcze spali.
Pomyślałem, że na dzień dobry do życzeń dołożę smaczne śniadanie. Założyłem swój fartuszek i zabrałem się za robienie jajecznicy oraz rozpuszczalnej kawy z mlekiem :)
Jajecznicę z siedmiu jajek dla naszej dwójki, rozpocząłem od podsmażenia kawałków boczku. Potem dodałem małą cebulkę, a gdy całość się zarumieniła, wbiłem jajka. Chwila na ich "ścięcie" i plastry mozarelli na wierzch. Czajnik "zagwizdał" w samą porę, więc po kilku chwilach w kuchni roznosił się zapach śniadania.
Nim zaniosłem wszystko na stół, Tatę zbudziła Whitney, która wybrzmiewała swoją melodią w Jego komórce. Nim Tato się zorientował, że trzeba odebrać, telefon ucichł.
Kiedy przyszedłem do pokoju, siedział już na łóżku. Postawiłem śniadanie i przysiadłszy koło Niego, przytuliłem i złożyłem życzenia.
Do posiłku zasiedliśmy z wielkim apetytem i nadziejami na piękny dzień, jaki budził się za oknem. Miły chłód poranka wlatywał przez uchylone już drzwi balkonowe, a biała smuga ulatująca z kubków z kawą wędrowała ku nim, jakby na zaproszenie.
Po kilku kęsach, śniadanie przerwało ponowne dzwonienie telefonu. Siostra zadzwoniła do Tatusia.
Zeszło Im jakieś 20 minut. W tym czasie zdążyłem zjeść swoją porcję i odnieść talerzyk to kuchni. Po skończonej rozmowie, Tato zabrał się za kontynuowanie śniadania, o które też dopominała się Pani L.
Jako, że jest zwolenniczką sępienia oraz kawy, w domu było słychać zabawny psi śpiew. Może to też taka forma życzeń od niej :)
Kiedy siedziałem już bezczynnie trawiąc jedzonko, moja celebracja poranka skupiła się na smsach dla Tatusia. Przeczytałem Mu życzenia od Mężusia oraz Kitty i Sary. Był zadowolony, że tego poranka tyle Bliskich pamiętało o Tym Dniu.
O 8:30 wybraliśmy się na cmentarz, żeby umyć pomnik. Mamusia spoczywa pod lipą, a teraz jest okres jej kwitnienia. Musimy więc wyjątkowo dbać o to święte dla nas miejsce.
Pisząc o lipie, przypomniało mi się jak Mamusia opowiadała zawsze jakie to miała szczęście na egzaminach do szkoły ponadpodstawowej, kiedy spośród tylu zestawów wylosowała swój ulubiony- życie i twórczość Jana Kochanowskiego :) Dziś owa lipa- namiastka twórczości Jana z Czarnolasu stoi i "patrzy" na Nią z góry. Biorąc jednak pod uwagę stronę duchową, to Mamusia spogląda na to drzewo :)
Ps. Kiedy przed chwilą zobaczyłem, co Mąż mi zakupił na urodziny, to poruszyły się me zwieracze z radości a myśl napłynęła przeogromnym zadowoleniem i dumą, że oto ja będę posiadaczem tak szlachetnego CUDA! Cuda jak wiadomo są w cenie! Już teraz dziękuję Ci Skarbie :*:*:*
Kocham Was Chłopcy Mojego Życia :*:*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz