camino

camino

czwartek, 17 czerwca 2010

Rafał


..."Drogi L" się nie odezwał. Może sobie źle pomyślał o mojej wizji?
Wydarzyło się jednak coś miłego :)
Zachęcony sugestią Misia, zabrałem ze sobą pod prysznic Rafała :)
Rafał, to mój sztuczny penis. Nazwaliśmy go tak wspólnie z Miśkiem, na cześć Rafaela Nadala- boskiego tenisisty z Hiszpanii. Solidna budowa i latynoski kolor skóry były elementami, które ułatwiły nam wybór imienia :)
Rafał ma 25 cm, jest solidnie gruby i ma jajka :) Jego zaletą jest przyssawka...
Przycisnąłem go do kafelkowej ściany pod prysznicem. Odegrałem z nim wstęp, dotykając go ręką i językiem. Parę błysków flesza dla Misia i już stałem nad nim masując go po całej długości. Wtarłem lubrykant. Dokładnie i obficie nawilżyłem główkę oraz swoją dziurkę, a potem zacząłem nabijać się na Rafę :)
Robiłem to delikatnie i stopniowo, bo taki gigant potrafi rozwalić od wewnątrz:)
Było przyjemnie. Kwadrans zabawy z imienną sztucznością, a w wyobrażeniu on- chico latino.
Zabawy nie trwały długo, bo moja czworonożna Pani L. czekała już w przedpokoju na ostatnią przed nocą kąpiel.
Mimo, iż dzień mnie nie zmęczył, to nawet nie wiem kiedy "odpłynąłem w kierunku Morfeusza".
Wieczorna rozmowa z Miśkiem nie zapowiadała takiego finału. Pamiętam tylko jak Misiu dochodził i przyjemnie stękał. Potem film mi się urwał. Tak oto zasnąłem w najlepsze z bluetoothem w uchu i nie nastawioną  na poranne budzenie komórką. Dobrze, że po 4 otworzyłem lekko oczy i miałem na tyle chęci i sił, by nastawić budzenie na 6 :)
Kolejny miły poranek w pracy.
Już na sam początek fajne młode ciacho. Potem drugie, ale nie tak bardzo ciachowe, ale sympatycznie wyglądające i młodsze ode mnie o równy miesiąc :)
Kulminacja ciacha i to takiego mojego ulubionego, bo fetyszowego, nastąpiła około południa. Wówczas pojawili się dwaj kolesie. Sportowy styl. T-shirty, krótkie spodenki, sexi łydki, białe stopki i fajny sportowy obuw :)
Nie mogłem przegapić takiego widoku z bliska. Mimo, że widziałem owe seksowne cuda przez szyby w drzwiach prowadzących na hall (stąd było najbliżej do pięknego widoku), bardzo radował mnie ten kierunek patrzenia. Szkoda, że nie mogę otworzyć tych drzwi i rzucić się na te nogi- pomyślałem.
Przypomniał mi się sobotni równie fajny widok w Galerii. W sklepowej przymierzalni New Yorker-a chłopak mierzący spodenki prezentował smacznie łydki i stopy w białych stopkach. Oczywiście nie uszło to mojej uwadze i nie omieszkałem nie uwiecznić tego. Głośny flesz komórki i "mam go" :)
Mała fotka, a tyle radości :)

1 komentarz:

  1. Kocham Cie jak jesteś taki "najarany" a za wczorajsze fotki z Rafałem baaaaaaaaaaardzo dziękuję:):):)

    no i zazdroszczę Ci fajnych ciastek w pracy:P

    Buziaki:*:*:*

    OdpowiedzUsuń