camino

camino

poniedziałek, 28 maja 2012

Z cyklu "Niesamowite historie"- poród we śnie

   Nie wiem za sprawą czego tak męczyłem się dzisiejszej nocy.
Z uwagi na chmury burzowe, zostawiłem w oknie tylko mikroszczelinę.
Po gorrrącej linii z Hanym zasnąłem szybko i jak mało kiedy ledwo mówiłem już dobranoc :)
Zwiastowało to noc do samego rana. Jak zawsze.
Przebudził mnie sen.
Musiał się zbiec z duchotą panującą w małym pomieszczeniu, jakim jest mój pokój.
Śniło mi się, że poszedłem do lekarza z Mamą.
Mówiłem, że strasznie mi duszno i szybko bije mi serce.
Lekarka założyła opaskę, by po chwili przystawić stetoskop i zmierzyć ciśnienie.
Ta jednak napompowała się do rozmiarów poduszki ratunkowej dla tonącego.
Wskaźnik pomiaru ciśnienia się oderwał i zwisając mi z ramienia wskazywał 425/425! :P
Oj ciśnie mnie, ciśnie- pomyślałem, kiedy wybudziłem się ze snu.
Usiadłem na łóżku.
Zmierzyłem sobie puls na nadgarstku.
Był lekko przyspieszony.
Otworzyłem okno i wyszedłem z pokoju do kuchni napić się wody.
Zaglądnąłem do Taty i Pani L.
Ta zaś gdy mnie zobaczyła w ciemnościach, szybko przekręciła się "na boka" by ją pogłaskać.
Uklęknąłem przy niej i pogładziłem chwilę po sierści.
Miło jej było, bo pomrukiwała jakby zamiast suczką, była kotką :P
Poszedłem do siebie.
Okno zostawiłem uchylone.
Poprawiłem poduszkę i położyłem się.
Zasnąłem szybko i jak to bywa, kiedy mam przerwę w dostawie snu, pojawiają się senne opowieści.
Te jakoś skupiły się na mojej Siostrze.
Była w ciąży.
Urodziła chłopczyka.
Potem dowiedziałem się, że kolejny raz urodziła chłopca.
Szwagier widać nie dawał za wygraną, chcąc spłodzić córkę :P
No i udało się za trzecim razem.
Przyszła do nas do domu z solidnym brzuchem.
Dom nie był mieszkaniem w blokowisku, a domkiem z dużą ilością schodków i wąskich przejść, które pięły się w górę niczym fasola po tyce.
Nagle znalazłem się w małym pomieszczeniu na stole.
Leżałem i... to ja zacząłem rodzić (nie oglądałem przed snem ani Juniora, ani żadnej z części Obcego).
To było dziwne.
Przeraziłem się i wstałem ze stołu.
Nagle między nogami wymacałem główkę i ramiona dziecka.
Wyjąłem je, a ono okazało się przepięknym bobaskiem.
Dziewczynka o wielkich niebieskich oczach i prześlicznej twarzyczce, uśmiechała się do mnie.
Potem sen toczył się jakby nigdy nic. Ani ja nie czułem tego, że zostałem rodzicielem (:P), ani nikt z moich domowników nie patrzył na mnie jakoś dziwnie.
Wszyscy spieszyli z gratulacjami narodzin córeczki i to nie do surogata bynajmniej :P
   Mój sen może okazać się proroczy, bowiem spodziewam się wizytacji mej Siostry ze szwagrem (made in ulub.pl) i dzieciakami.
Przyjadą wraz z nowym nabytkiem, który ma na imię Toyota i jest nowym dzieckiem w garażowej kołysce ich rodziny :P

...dobra lecę, bo pora karmienia się zbliża :P:P:P
Oj dam, dam, dam, mleczka dam :D

2 komentarze:

  1. jaki ładny sen!! może kiedyś się urzeczywistni? :)

    co do Misia na fotkach to baaaardzo ładny!! i nie mam na myśli pluszaka. Ładny sierściuch u Pana!:)

    Kocham Cie:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowite. Chciałabym obejrzeć film o fabule bazującej na Twoich snach. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń