Scenariusz przeze mnie wykreowany, sprawdza się procentowo lepiej, niż notowania synoptyków w TVN`ie!
Spodziewałem się wrzucenia na głęboką wodę bez zahartowania, ale żeby aż tak szybko i głęboko?
O 13-ej czekał na mnie stos roboty papierkowej i reklamacje, bo pukfiasz zajmujący się tym jest na urlopie.
Z racji, że robię to 2 razy w roku (kiedy go nie ma), to wypadam z rytmu, przy ciągłych zmianach.
Na szczęście poszło gładko, ale więcej bym sobie tego nie życzył.
Po chwili przyszła Szfowa.
Oziębłym tonem zaprosiła mnie do siebie.
Pewnie chodzi o ten telefon, jaki wykonywała w piątek- pomyślałem, bo już wcześniej jedna z kierowniczek pytała mnie, czy rozmawiałem z nią.
Strach się bać?
Poszedłem.
Jest propozycja, aby ze swoimi umiejętnościami (jeszcze 3 lata temu je posiadałem, bo przez ten okres totalnie się rozregulowałem i cała teoria w pewnym zakresie wyparowała, bądź też nastąpiły takie zmiany, że posiadana wtedy wiedza jest już obecnie nieaktualna) przyjąć na swój bark nowe obowiązki (nieuniknione, bo i tak miałem dostać je w spadku :P) i tym samym wskoczyć na pełny etat.
Od dobrych ośmiu lat pracuję (jak 98% załogi na 7/8 etatu).
Zmiana korzystna, bo bądź co bądź w końcu to cały etat, a tym samym ciut wyższy zarobek.
Obawiam się tego wszystkiego.
Boję się, że przygniecie mnie ogromny głaz i nie dam rady wydostać się spod niego.
Z drugiej strony wiem, że trzeba wierzyć, iż będzie dobrze.
Czerpać wiarę z Góry i siły od mego Anioła-Patrona, który tam wysoko dogląda mnie z wielkim zrozumieniem, bo to co robię nie jest Mu obce.
Nie jest Jej obce.
Trwają też zastraszania przez jeżdżące kontrole, które sprawdzają standard obsługi klienta i zaglądają do każdej szafki.
W ubiegłym tygodniu podczas mej nieobecności, były dwie inspektorki.
Ponoć krąży też dyrekcja, która zjawia się jako tajemniczy klient i metodą "trudnego klienta" sprawdza jakość świadczonych usług oraz proponowanie
Podczas gdy obozowicz dwoi się i troi, ów trudny klient robi sztuczną zadymę, unosi się, krzyczy, wymachuje rękami,...
Szkoda tylko, że te ręce nie oderwą się od tułowia niczym te lalkowe i nie odlecą w siną dal.
Macha-laj, macha-laj.
Dziś kolejny słoneczny dzień.
Spałem całą noc przy otwartym oknie.
Zazwyczaj tego nie czynię, bo mam fobię, że ktoś może zrzucić niedopalonego papierosa z góry, ten zaś wpadnie do mnie i spłonę w swym małym pokoju wraz z łóżkiem, kołdrą i poduszką.
Jeszcze nie chcę smażyć się w piekle :)
Jeszcze nie teraz :P
Piekło nieuniknione, bo zaraz ruszam do tego mojego ziemskiego.
Codzienna ma wędrówka do niego, poprzedzona jest modlitwą.
Pół drogi zajmuje mi rozmowa z Bogiem o łaskę przetrwania.
O zimniejszy ogień w kotle smażalniczym.
O szczęśliwy powrót do domu (bez przypieczonego tyłka).
Pozdrawiam wszystkich, którzy każdego dnia dźwigają ciężar swych obaw i stresów, a także siwiejących od ich nadmiaru, zaczynających się marszczyć na twarzy i zwijać, kiedy przyjdzie atak choroby wrzodowej.
iloveyou Bejbe- Moja Pocieszycielko Strapionych :*
dziękuję za pozdrowienia, ostatnio ciężar jest zbyt duży, i bardzo chciałbym mieć jednego obola i zapłacić go Charonowi
OdpowiedzUsuńa ja wiem , że na nowym stanowisku spiszesz się na medal. Złoty, choć nie olimpijski!!
OdpowiedzUsuńi ogromnie się cieszę, że Szfowa zaproponowała Ci ten pełny etat, wszak nikt na niego nie zasługuje tak jak Ty!!
Kooocham Cię:* tzn. iloveyoutoo :*