Na dziś zaplanowany miałem wyjazd szkoleniowy.
Szkolenia, jak to szkolenia- lelum polelum, byle czas zleci i nie trzeba się męczyć w obozie (dlatego tak je lubię :P).
Niemalże wszyscy mają zaliczyć swoją obecność na nim, toteż co drugi dzień wypuszczane są z Generalnej Guberni kolejne pary obozowiczów.
Mnie sparowano z Fajną Basią (FB).
Uwielbiam z nią jajcarzyć.
Kobieta po 50-tce, a poczucie humoru ma takie, że zawsze ilekroć zbliża się nasz opolski festiwal, chcę się z nią zgłosić na castingi do kabaretonu :P
Spotkaliśmy się na przystanku o wpół do dziesiątej.
Półgodzinna podróż minęła nam na żartach i wspominkach z dziejów dawnych lat.
Potem dwudziestominutowy spacerek wśród zielonych skwerków i małe szopy z zakupem twix`a i wody niegazowanej, co byśmy po słodkim łatwiej przyswoili wiedzę i się nie ususzyli, kiedy ta będzie z nas parować :)
Kiedy doszliśmy na miejsce, wspinając się po schodach na samą górę gmachu, gdzie mieści się sala wykładowa- "pocałowaliśmy klamkę".
O co chodzi?
Zszedłem do portierni spytać, czy zmieniono miejsce szkolenia, bo u góry sala jest zamknięta.
Portier wykonał telefon i skierował nas do sekretariatu.
Tam akurat trwało lanczowisko.
Speszona szparka-sekretarka wcinała bułę, zagryzając jabłkiem, a w filiżance z brudnymi brzegami od osadu kawy, dymiła zalewana "plujka".
- Państwo do Szefowej?- zapytała pomiędzy zakąskami.
- Nie, my jesteśmy oddelegowani na mające się tu odbyć szkolenie.
- Ale szkolenia nie ma- odpowiedziała, jakby to było oczywiste.
- Jak to nie ma?- zapytałem zdegustowany.
- Pani Szefowo, Pani Szefowo... Państwo przyjechali na szkolenie...
Wyszła Szefowa
- Dzień dobry, niestety szkolenie jest odwołane. W poniedziałek były rozsyłane maile do poszczególnych oddziałów obozowych z tą informacją.
- Nic nam nie przekazano.
- Wiem od Waszej Szfowej, że macie problemy z pocztą mailową i nie zawsze wszystkie wiadomości przychodzą- próbowała kryć naszą.
- Wygląda na to, że mamy niezłego pecha.
Uśmiechnęła się ze współczuciem i poszła do swojej kajuty.
Grzecznie pożegnaliśmy się i wyszliśmy z gmachu szkoleniowego.
Fajna Basia zadzwoniła powiadomić Szfową.
Ta zaś powiedziała, że jak wrócimy, to żebyśmy przyszli do obozu.
Supeeeer!! :(
Pewnie na gorąco nie wie, co zrobić z nami w takiej sytuacji, byśmy mieli zaliczony dzień i potrzebuje czasu (nim wrócimy), by coś sensownego wymyślić!
Wkurzeni, poszliśmy na skwerkową ławkę pod kasztanowcem, by ukoić nerwy wśród zieleni :)
Spożyliśmy tam nasze produkty :) jak para emerytów i poszliśmy na powrotny autobus.
Ciekawe, czy Stara powie nam, że mamy jeszcze dziś pracować?- to pytanie ciągle krążyło mi po głowie.
Kiedy pojawiliśmy się u niej na audiencji, powiedziała, że zadzwoniła do regionu i tam kobieta odpowiedzialna za rozsyłanie informacji, przepraszała nas serdecznie.
Delegację dostaniemy, tylko ciekawe, czy ponownie udać się będziemy musieli na to szkolenie.
Póki co, wszystkie majowe terminy są odwołane.
Może pani wykładowczyni się zmęczyła, albo wykłada co innego.... wróóóć!
Nie brnij w to dalej myślami! :)
Nakazano nam grzecznie pomóc pukfom do 15-ej, a potem odmeldować się do domostw swych.
Ufff!
Żeby było śmiesznie, wczoraj z rąk Szfowej dostaliśmy do wypełnienia ankietę na temat kultury organizacji w pojęciu ogólnym i zawężonym do naszego miejsca pracy.
Jak widać w naszym miejscu pracy nie trzeba takich ankiet, prawda o tej kulturze sama wylewa się poza jego grube mury i lata świetlne tradycji :P
a ja w przeciwieństwie do Ciebie szkoleń nie cierpię!! wolę siedzieć w pracy:)
OdpowiedzUsuńa na koniec tego komentarza dowcip, który słyszałeś od Kubka:
- jak najłatwiej zrobić twixa?
- zesrać się przez stringi :):):)
ot, taki kulturalny dowcip w temacie kulturalnego posta:)
Kocham Cię Łobuzie:*