camino

camino

niedziela, 20 listopada 2011

Ale za to niedziela

Jest nasza.
Od początku do końca.
   Poranek przywitał nas tęgim jak na listopad mrozem.
Poza nim przywitała nas Mamusia, która jak co dzień unosi w górę roletę wpuszczając nam dzień do pokoju.
Kiedy ranne wstają zorze, z łóżka wstają Dary Boże :)
Czyli my :)
Poranna msza.
Głośno czynione śpiewy, co by organisto-wokalistę "przebić" :P
Poranny, jakże pyszny gorący rosołek dla zmarzniętych ciał.
Kawka z szarlotką przy kominku.
Połączenia kamerkowe z Sarą i Kitty.
Pieczenie zamarynowanych wczoraj żeberek i późniejsze ich pałaszowanie z Gośćmi w postaci Sióstr dwóch.
Kolejne zachwyty nad zawieszonymi w piątek w sali fioletowej- papirusami (zupełnie dla mnie niezrozumiałymi, bo u mnie one tyle leżały bezużytecznie :P)
Popołudniowe wyjście do Sofi, z którą byliśmy już od tygodnia umówieni na "kolędowe" odwiedziny.
Już rok jak dostała nowe mieszkanie, które od momentu jego zastania jest w chwili obecnej nie do poznania.
Przeszło totalny remont i z każdego małego kąta przyciąga swym ciepłem, przytulnością i drewnianymi dziełami sztuki w wykonaniu Jej męża.
Półgodziny spacer brzegiem drogi i wspólne szykowanie kolacji do brzoskwiniowego winka.
Kątem oka lukamy na trwający w "kinie" seans- YCD edycja siódma amerykańska.
Ale ciacha tam densują!
Mmmmuszę je dziś wylukać na necie :P
Na koniec muzyczne wspominki z Mężowej Chatki AD 2010 :)

Ps. Wylukałem amerykańskich tancerzy.
Czaczę zatańczę więc z... Adéchiké-em ;)
Let`s dance!

1 komentarz:

  1. cieszę się, że tak pięknie przeżyłeś ze mną niedzielę.
    Pozdrawiam i całuję znad gorącego garnka z paprykarzem :)

    Kocham Cię:*

    a z tym murzynkiem to bym i ja zatańczył (albo najlepiej trio i to niekoniecznie na parkiecie!!) :)

    OdpowiedzUsuń