camino

camino

środa, 28 września 2011

Niespodziewanie

działo się dziś w obozie.
A w zasadzie nie działo się nic obozowego.
Szeryfa brak.
Petentów także.
Sytuacja adekwatna do personelu, którego też brak :)
To był jeden z najluźniejszych dni pracy w mojej karierze.
Tak pracować, to ja rozumiem.
Miałem czas na zieloną, na racuchy, które zabrałem sobie z domu, a nawet by wpaść do Max`a na ryż zapiekany z jabłkami :)
Nie wiedzieć tylko czemu siedziałem prawie nic nie robiąc, a było mi dziwnie gorąco.
Zwilgotniałem :P
Mąż się śmiał, że za dużo bearów naoglądałem się w necie do południa i teraz mnie rozpalają myśli o nich :)
Uśmiałem się- kto wie, kto wie, czy to nie powód mej "potówki"
Nawet jednego klienta miałem dziś z lekka futrzastego.
Młody chłopak z klatą zarośniętą, co oceniłem po wystającym na szyję moherku :)
Do domu też szybko powróciłem i w zachwyt i podziw Męża wprowadziłem.
A Pani L jaka zadowolone mnie witała ciesząc się, że to ja będę czynił ostatnią na dziś jej kąpiel :)
Pozdrawiam zatem już kolacyjnie znad kubka zbożowej kawy, z wyborczą ulotką w ręku, jaką zgarnąłem z klatkowego stolika :)
...ale o co tu chodzi? :)

2 komentarze:

  1. zaskakujące tempo! widac zmobilizowalem Cie az ponad miare :D
    ale to mnie tylko cieszy :)
    to czemu zadnych ladnych panow mi nie podeslales ;> tez bym sie potem chetnie na mysl o nich porozpalal :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Max, porozpalał i zapocił:)

    ciesze się z luzu w pracy, oby tak częsciej!!

    Kocham Cię Bączku :*

    ps. za 11 dni wybory :)

    OdpowiedzUsuń