camino

camino

poniedziałek, 26 września 2011

Jeszcze się nie zaczną, a już się kończą

   Weekendy bywają za krótkie, zwłaszcza te, kiedy już dzień szybciej zmienia się w noc i spać idzie jakby z kurami...
Tak szybko minął i ten.
   W sobotę poranne zakupy i dyżur w obozie z moim "ulubionym" składem w postaci Brygady Er Er :P
Popołudniowe pieczenie ciasta drożdżowego z jabłkami, śliwkami, kruszonką i migdałami.
Jak przystało na wiernego fana kompotów (do niedzielnych obiadów musowo)- zgotowywanie sobotnim wieczorem owocowego wywaru, by przez noc się schłodził, nabrał mocy, koloru i zawiesistości od węgierek i by przyjemnie smakował nazajutrz.
   A popołudnie niedzielne równie szybko zawitało.
Zwłaszcza jak się o dziesiątej wstało!
Zawsze tak mam, że kiedy wstaję o tak późnej porze to z wrażenia aż szumi mi w głowie.
Dwie godziny na poranne toaletowanie, kawę z plackiem i kilka smsowych wymian i już dwunasta.
Południe.
Hejnału nie grają, ale i tak wiem która godzina, bo koncert życzeń u mnie w radio rozbrzmiewa na cały prawie regulator.
Tato słucha.
Fonetycznie tak kojarzy mi się właśnie niedziela.
Znane dźwięki wypowiadane przez dziennikarzy, znane melodie piosenek słanych wraz z życzeniami i dźwięki kościelnych organów i pieśni na mszy.
   Po strawie obiadowej (rosół i kotlety faszerowane pieczarkami i serem), przyszła pora na strawę duchową.
Przeczytałem jakże mądre, wzruszające, budujące, .... Po prostu "głębokie" opowiadanie.
"Oskar i Pani Róża" Schmitt`a
Polecam.
Oto moje fragmenty z tego opowiadania, które musiałem sobie spisać w notatniku:

1) "Za każdym razem, kiedy w niego uwierzysz (mowa o Bogu), będzie trochę bardziej istniał. Jeśli się uprzesz, zacznie istnieć na dobre. I wtedy ci pomoże".
2) "Myśli, których się nie zdradza, ciążą nam, zagnieżdżają się, paraliżują nas, nie dopuszczają nowych i w końcu zaczynają gnić. Staniesz się składem starych śmierdzących myśli, jeśli ich nie wypowiesz."
3) "Jeżeli będę zajmował się tym, co myślą głupcy, nie będę miał czasu na to, o czym myślą ludzie inteligentni"
4) "Są dwa rodzaje bólu. Cierpienie fizyczne i cierpienie duchowe. Cierpienie fizyczne się znosi. Cierpienie duchowe się wybiera." 

Jak też przystało na wrażliwca nie raz zapłakałem nad stroną tekstu.
Chyba potrzebne mi to było, bo jakoś tak dobrze się z tym czułem.
   Na kolację postanowiłem ugotować coś czego nie jadłem ponad dwadzieścia lat.
Tak, wiem, brzmi jakby prehistoryczna strawa, ale budyń waniliowy na kaszce kukurydzianej, to mój powrót w czasy małego Łukaszka, wyjeżdżającego na wakacje z Rodzicami do Babci na wieś.
To zapach obory.
Specyficzny zapach mleka prosto od krowy, za którym nigdy nie przepadałem, ale które w formie przerobionej z przyjemnością spożywałem.
To "smutna" lampka w Babcinej kuchni i rozpalony do czerwoności kaflowy piec, a przy nim moja Mami gotująca mi na kolację jak przystało dla dziecka- "coś na mleku".
Owo "coś" było dla mnie tą inspiracją.
Zachętą by znowu mieć te 5, 6 lat i po zjedzonej kolacji myć się w żeliwnej ogromnej miednicy, która wtedy była dla mnie jak wanna, a frajdy w niej tyle, co w obecnych czasach tylko jacuzzi wygodnickim daje.
Miałem chęć znowu iść do "mojego" pokoju na wsi i szczękać zębami z zimna, nim zagrzeje się pode mną ogromniasta kołdra- ciążący i miażdżący mnie zimny ciężar.
No i wróciłem.
Kolacja była pyszna, a i smakowo powiedziałem sam sobie- tak, to było TO Łukasz.
Miłych inspiracji na nowy tydzień obowiązków.

Kocham Cię Hany :*:*:*
Max- ukłony!

5 komentarzy:

  1. trochę podopingowac i takie piekne efekty! musze to czesciej czynic :D
    i mnie na takie pysznosci nie zaprosiles! :( a wiesz ze uwielbiam wszelkie mleczne smakolyki :D ale nie teraz, to nastepnym razem ;] czekam na TO!
    a oscara i pania roze tez podczytywac uwielbiam :)

    pozdrawiam jesiennie! :*
    no i sie klaniam takze :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Max, z wiadomych Ci przyczyn nie dotarł mój smsowy ciąg dalszy treści. Poza tym u mnie zawsze drzwi otwarte :)
    Pzdr:*

    OdpowiedzUsuń
  3. oczami wyobraźni widzę dużego Łukaszka kąpiącego się w miednicy :)

    ech, cudowny to widok :P

    Kocham Cie:*

    OdpowiedzUsuń
  4. heh, podziwiam, że masz zawsze chęci do robienia czegoś w kuchni - szkoda, że mnie zawsze lenistwo zżera zaraz po tym jak przyjdzie mi na myśl coś upiec czy ugotować :D pozdrawiam ciepło ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hany, obiecuję przy następnym spotkaniu zamienić te "oczy wyobraźni" na realne dzieło. Już myśl o skombinowaniu takiej miednicy :)

    Sansi, nie ma co podziwiać; kuchnia to miejsce w którym zawsze czuję się najlepiej ;)
    No może na pierwszym miejscu jest łóżko :)

    OdpowiedzUsuń