Zima na ramiona moje spadła.
Niewinnością białym śniegiem...
Od wczoraj "jesienne złoto" przykrywa biały puch.
Sporo go spadło.
W dzień pierwszy przymrozek.
Jesień w pełni a tu zima grozi palcem.
Rano zamiast energicznie zwlec się z Kajetana (w końcu sen o godzinę dłuższy) i lecieć zgodnie z planem na poranną mszę, postanowiłem mieć lejzi poranek.
Jakoś mało dziś we mnie energii.
Chodzę jakiś zmęczony i ospały.
Piłbym tylko gorące herbaty i zawijał się w koc.
Kominka jeszcze brakuje, bo i przy nim bym posiedział jakiejś nastrojowej muzyki słuchając :)
Jeszcze sześć dni i załączy we mnie Ładowarka Szczęścia.
Już w sobotę będę miał Męża u siebie :)
Tydzień u mnie, a potem zmiana kierunku i ja na dwa tygodnie do Niego.
Rozkosz.
To najdłuższe nasze widzenie w roku.
Cztery soboty i cztery niedzielne poranki razem jakby nie patrzeć!
No i prognoza pogody jak zawsze sprzyjająca, wszak gdzie my tam słońce.
W pierwszej dekadzie listopada nawet do szesnastu stopni (tak w DD TVN mówiła dziś prosto z Gubałówki nasza ulubiona Dorota G w Skórze :P).
Ciepłej i radosnej niedzieli wszystkim.
Kocham Cię Bejbe :*:*:*
to miłego wypoczynku.
OdpowiedzUsuńjak ja lubię tych Twoich chłopaków z fotek ;)
dzisiejszy ma szaleństwo w oczach
Usuńa najbliższe dni to zleca jak z bicza a potem... to i w kominku ktoś napali :D
OdpowiedzUsuńjuż za parę dni, za dni parę...zapalę w Twym kominku i puch biały zniknie:) a i podejrzewam, że Kajetan bedzie zadowolony z mojej wizyty:) choć bedzię mu zapewne ciężko;p
OdpowiedzUsuńKocham Cię:*
to pisałem ja: Twój Mąż bez bloga :)