Udało mi się w miarę szybko dzisiaj wstać, co często się nie zdarza :)
Ale w końcu sen to jedna z trzech przyjemniejszych czynności w życiu człowieka :)
Lubię wstać wcześniej i jeszcze przed obozoczęścią dnia wykorzystać przedpołudnie do ostatnich minut.
Nastawiłem więc pranie i poszliśmy z Tatą na zakupy.
Tęgo dziś przymroziło.
Rano było szesnaście kresek na minusie.
W końcu zakupy w piątek, bo w sobotę ich nie trawię.
Zawsze kupa ludzi, wózków.
Ogólny tłok.
Teraz sącząc poranną kawę, dogryzam ciabattę z dżemem malinowym i czytam taki oto radosny nius pełen życia i wiary w nie.
Aż mi się miło zrobiło...
Otóż, prawie rok temu rosyjska tenisistka Alisa Klejbanowa (zwana przeze mnie i Męża czołgiem, bądź czołgistką) podała informację, że walczy z chorobą nowotworową układu chłonnego.
Na niespełna rok, ślad medialny o niej zaginął.
Dziś pojawia się znowu i co ogłasza?!
Wygrałam z rakiem i chcę wrócić do tenisa.
Zawodniczka czeka jeszcze na wyniki ostatnich testów.
Niesamowita wola sił i chęci walki.
Wewnętrzne zmartwychwstanie.
Czasami, jak wczoraj mi, niczego człowiekowi się nie chce.
Na nic nie ma się ochoty.
Popadając w swoje niżowe nastroje nie zdajemy sobie czasami sprawy, że nieopodal, ktoś walczy o życie.
I chce walczyć.
Ponury dla nas dzień, jest czasami ostatnim dniem dla kogoś, kto dałby wszystko, by odmienić los.
By przeżyć jeszcze chwilę.
Jeszcze godzinę, dzień, dwa,...
Wczoraj miło nastroił mnie ten oto tekst pasujący do wesołej noblistki nieboszczki:
"Wisława Szymborska w niebie z radością się chwali: jak oni mnie wszyscy pięknie żegnali".
W ramach tego wydarzenia podczas przedpołudniowego gadu, Mąż napisał mi takie oto słowa:
"Jak umrę mają mi grać Szyby Edyty Górniak- zwłaszcza słowa ...i nikt nie powiedział-zostań..., a Ty będziesz tulić do serca urnę z moimi prochami, gładząc jej boczną część".
Nie lubię jak schodzimy z Hanym na ten temat.
Robi mi się smutno.
"Jeśli taka Twa wola- spełnię ją o ile nie umrę pierwszy".
Wiary, nadziei i Miłości życzę wszystkim i całuję miesięcznicowo mego Ptysia :*
wiesz Misiu?
OdpowiedzUsuńpięknego posta napisałes!
i smutny i radosny i pełen zadumy. O Czołgistce przeczytalem z samego rana. I choć o tym dziś nie gadaliśmy, a ja w pracy popołudniu nie zagladałem na bloga, miałem w planach napisać posta właśnie o Niej i Jej sile w walce z chorobą :)
Kocham Cię:*
Mnie już nie dziwi nawet to, że na odległość mamy te same myśli i to samo odczuwamy :)
OdpowiedzUsuńMoże to jest "ten dar", o którym wczoraj rozmawialiśmy :)
Kocham Cię :*