camino

camino

sobota, 18 lutego 2012

Tatuśnie, czyli S- jak super!

   Dziś sobota radośniejsza niż wcześniejsze.
Zaczęła się zwyczajnie.
Jak zwykle.
Wizyta w piekarni, potem wspólne szopy w markecie.
Śniadanie, kawa i...
Telefon.
Zadzwoniła znajoma Tatusia- pielęgniarka, z oddziału chorób zakaźnych.
Przyszły ostateczne wyniki po zakończonym rocznym leczeniu.
Wynik negatywny, a tym samym pozytywny dla Tatusia mego i dla mnie także.
Wszystko jest dobrze.
Badania nie potwierdziły obecności wirusa.
Możesz żyć spokojnie- rzekła pielęgniarka, umawiając się z Dedim na poniedziałkowe spotkanie wręczenia wyniku badania i kawę przy okazji.
Wiedziałem i wierzyłem głęboko, że wszystko się dobrze zakończy.
Dziękuję Ci Panie Boże :*
   W czwartek zakupiłem maszynkę do strzyżenia z myślą o Tacie.
Ciężko mi Go zawsze wygonić na widzenie z fryzjerem (nawet kiedy dołuję Go, że wygląda jakby miał 70 lat- co jest nieprawdą; przekonuję jednocześnie, że gdyby poszedł ściąć włosy, to dałbym Mu 50!), więc postanowiłem wziąć sprawę w swoje ręce.
Wczoraj po moim powrocie z wizyty w salonie fryzjerskim, oznajmiłem, że jest zapisany na jutro u Piotrka.
Zdziwił się.
Potwierdziłem, że nie żartuję i usługę wykona nowy stażysta Łukasz.
Jaki?- zapytał ze zdziwieniem.
Ten oto- wskazałem na siebie :)
Z domu mi przecież nie ucieknie, kiedy stanę z burczącym urządzeniem przy Jego głowie :)
Stanąłem.
Po radosnych wieściach porankowych, bez słowa sprzeciwu przyniósł stołeczek z kuchni, siadł w pokoju pod oknem i (p)oddał się wspomnianemu stażyście :)
Przez kilka lat farbowałem włosy Mamusi i Yaninie.
Tej drugiej to nawet kilka razy pasemka wyciągałem.
Z modną na tamtejsze czasy czekoladową podstawą z tyłu głowy.
Domowo, ale na tyle fachowo, że zawsze była zadowolona :)
Więc co tam ścięcie Taty własnego.
Cyk, cyk i po "bólu".
Pani L zazdrośnie przydreptywała co chwilę sprawdzić, co się dzieje :)
Końcowy efekt wyszedł super.
Who`s next? :P
   Po prysznicu, wmasowałem Tacie w skórę głowy, Mężową maskę.
Owinąłem folią, podgrzałem suszarką, założyłem ręcznik i siedzi w turbanie jak ja co dziesiąty dzień.
Śmieję się, że wygląda jak emir Kataru :)
Hany żartuje zaś, pytając mnie, czy aby na pewno Tatuś jakiejś kobitki nie poznał :)
   Popołudnie bogate w sportowe imocje, więc zapowiada się ciekawa sobota.
Ciasta nie piekę, bo piecze Hany, a On to ja (i odwrotnie), więc wychodzi jakbym sam piekł :)
Z pewnością przyjdę nań jutro.
Radości, ciepła i Miłości życzę na weekend (i nie tylko).
Kocham Cię Bejb :*

4 komentarze:

  1. 1. z wyników Tatusia jestem mega szczęśliwy!!
    2. Twój Fader jest trendy men!!
    3. moje ciasto gotowe:)

    Kocham Cię Bugi :*:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  2. "Więc co tam ścięcie Taty własnego."...
    powiedział młody rewolucjonista we Francji...

    (z góry przepraszam, ale to zdanie tak brzmi, no i tyle)

    OdpowiedzUsuń
  3. jak to dzieci potrafią tatusia ogolić, jakbym skądś to znał hi hi :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Hany, tylko TY potrafisz tak dzielić szczęście ze mną i za to dziękuję :*

    ...i "podziwiam" ludzi, którzy radość czyjegoś dnia potrafią sprowadzić tylko do błędu stylistycznego, zauważając brak wyrazu objętego przez cudzysłów.
    Na szczęście we Francji nie jesteśmy, a jedyne znane mi rewolucje na oczach widzów, przeprowadza moja ulubiona Magda G. (no i tyle).

    Marku: :):):) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń