Dlatego odbiegając od sztucznej sztuczności tego "święta", zwiemy je z Hanym od początku Naszych Dziejów- Dniem Dobrego Brata :)
Jak to ładnie i uczuciowo brzmi :)
Dzień ten ma dla nas symboliczny wydźwięk.
Pamiętam jak siedem lat temu wracając wieczorową porą z pracy pierwszy raz usłyszałem w telefonie Hanego :)
Pozytywny stres, mrowienia wszelakie, oddechy przyspieszone, tętna podwyższone, ciśnienie...
Mój pierwszy raz z chłopakiem...
nawet przez telefon.
Dziękuję Ci Dobry Losie za Mego Kochanego Brata, którego zawsze chciałem mieć.
Wiecznej Miłości Skarbie :*:*:*
Utworem powyższym wieńczę dzisiejszy post.
Żegnaj Whitney.
Witaj nowy albumie "My"- Edzi :)
Może jutro już będzie w mym i Męża posiadaniu :)
Ps. Hany dziękuję za piękne prezenty- zwłaszcza za romatic komplet w postaci fartuszka kuchennego z sercami i pięknymi motywami, rękawicy w serduszka i podkładek materiałowych pod me śniadania.
Urocze to wszystko.
Jednak Ty bardziej!
iloveyou :*
ilovetoo:*
OdpowiedzUsuńcieszę się, że prezenty się podobają:)
jeśli chodzi o wieczór sprzed 7 lat...pamiętam to jak wczoraj:) stresa miałem jak szlag!!:)
Kocham Cię mój Tynkarzu:*
pojechałeś po bandzie hie hie ^^
OdpowiedzUsuńHany: tynkujmy więc ile się da, always (z pewną taką nieśmiałością...) & forever :):*
OdpowiedzUsuńDuszek: ...ale o so chosi?