camino

camino

czwartek, 5 maja 2011

Przedurlopowa gimnastyka, czyli szykuję się

Nie planowałem, że znajdę czas by zasiąść i napisać jakąś dłuższą notkę przed urlopem.
Panująca od wtorku zima, powoli ustępuje.
Wolne jest owe "powoli".
Dzień zaczyna się trzema stopniami powyżej zera, a i w ciągu dnia człowiek nie czuje dogrzewania naszej centralnej gwiazdy galaktyki spiralnej (pozdrowienia dla Wu :P).
Długi weekend przerywany (chyba tak powinienem określić majówkę) tak mnie wyprowadził z planistycznych torów, że kompletnie nie czyniłem przygotowań do piątkowego wyjazdu.
Skupiłem się nad tym dopiero od wczoraj.
Rano zrobiłem porządek z włosami (odwiedziny u fryzjera).
Odwiedziłem optyka, by wybrać Tacie jakieś fajne okulary.
Nabyłem w okazyjnej cenie dwie pary jeansów Smog-a i S.Oliver (cholernie poprawiło mi to nastrój).
A jaki dumny byłem z siebie, że bez mierzenia, okazały się jak na mnie szyte :)
Po powrocie do domu prałem automatycznie i ręcznie :)
W przelocie zjadłem obiad i udałem się do obozu (automatycznie i nożnie :P)
Dzień pracy był pływacki, tzn. topiłem się w papierach, a na pokładzie żadnego ratownika nie było.
O atucie fajności tegoż ratownika nie wspomnę, tym bardziej o miłej zewnętrzności i pociągającym look-u.
Gdyby nie propozycja podwiezienia przed Editę do domu, deszcz zmoczyłby mnie doszczętnie.
Nagle zrobiło się ciemno a strugi lały się z nieba jak prysznicowe bicze.
Uniknąłem więc pływania, choć czepek w postaci foliówki przywdziałem na głowę, co by mi fryz się nie zniszczył :)
Pływałem natomiast w łóżku, podczas wieczornej rozmowy z Hanym.
Tym razem bez czepka, bo i po co mi czepek w łóżku i to na mą główkę :)
Poranek przywitał mnie uderzającym o szyby palącym słońcem i burczeniem kosiarek za oknem.
Na poduszce zastałem mokrą plamę :P
Chyba się ślinię przez sen :D
Zażartowałem w smsie do Męża, że chyba robiłem nocnego loda :)
Mimo niskiej temperatury o poranku, wewnętrznie rozpiera mnie ciepła radość.
Wypisałem wierszykiem komunijnym albumik dla Siostrzeńca, starannie kształtując czcionkę.
Zrobiłem listę rzeczy niezbędnych.
Sączę Jonasokawę.
Czuję żelazko...
Żelazko czuję.
Kurdee, żelażko!
Lecę prasować!
Paaaaaaaaaa.

2 komentarze:

  1. ja nadal nie rozumiem po co Ty to wszystko prasujesz jak u mojej siostry tez jest żelazko:)))))

    pozdrawiam i całuję czule :*:*:*

    kiss kiss, bang bang :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wizyta u fryzjera bardzo ważna! Szczególnie przed takimi ważnymi wydarzeniami, jakie Cię czekają :-)

    OdpowiedzUsuń