Okazja miała być.
Otóż początkiem tego tygodnia z Wysp postanowiła odwiedzić rodzimą ziemię Endżi.
Endżi to moja koleżanka z obozu.
Pracowała u nas prawie dwa lata.
Super dziewczyna o gipsy korzeniach :)
Ponad rok temu wyjechała najpierw do Szwajcarii, a potem do Wielkiej Brytanii, do rodziny.
Znalazła pracę i tak się tam zadomowiła.
Będąc na jednym z portali społecznościowych zagadała mnie, że wpadnie odwiedzić nas w obozie.
Jako, że nie będzie w nim możliwości takiego głębszego poplotkowania (bo oblegną ją pukfy), zaprosiłem więc ją do siebie na niedzielę.
Dziś jednak dzwoniła, że spotkanie musimy przesunąć, bo jutro wypadła jej rodzinna uroczystość, o której zapomniała mi powiedzieć.
Jabłecznik z serem i migdałami, będzie więc czekał.
Okazja nie nadarzy się jutro, to zjemy sami z Dedim.
Przy niedzielnej porannej, czy popołudniowej kawie będzie jak znalazł.
Poza tym, kto wie co przyniesie jutro?
A nuż jakiś Endżi`n w męskim wydaniu stanie u mych drzwi, bo zakręci go bynajmniej zapach... pieczonych jabłek z dodatkiem cynamonu :P
Zapraszam! :)
jakiego cynamonu?? w przepisie nie było żadnego cynamonu!!!! ja nie dawałem!! Ej Boże!! cynamonu nie dałem :):):):):)
OdpowiedzUsuńKocham Cię Miśku Cukierniku :*
jutro ja się na niego wproszę :DD
OdpowiedzUsuńbo zapach tak mnie nęci, że aż wytrzymać nie mogę :))
piekę piekę oba chłopaki, a niech piekę, to do Ciebie też się na tenze jabłecznik wbiję
OdpowiedzUsuńHany: Jabłka lubią cynamon, ale jak nie dałeś, to tym lepiej. W końcu coś je poza Twymi elementami dekoracyjnymi będzie różniło :)
OdpowiedzUsuńNo i pewnie ułożenie jabłek :P
Max: Więc zapraszam na jutro o poranku :)
Nemst: I Ciebie na gościnkę w me skromne progi zapraszam :)