Sobota jak mało kiedy zaczęła mi się dość wcześnie.
Szybko zasnąłem w piątkowy wieczór, a już po szóstej rano się przebudziłem.
Nim Tato wstał na poranne zakupy, byłem już wyszykowany i zdążyłem jeszcze wypić kawę.
W moim ulubionym markecie jak zwykle kupowałem to, co potrzebne, ale wziąłem też z półek kilka rzeczy, z których miałem pomysł na wyczarowanie czegoś pysznego, a zarazem nowego.
Na śniadanie powstały jajka zapiekane w kokilkach z szynką szwarcwaldzką, pomidorem suszonym i liściem czosnku niedźwiedziego.
Na obiad zaś zrobiłem farfalle z polędwiczkami drobiowymi w sosie z suszonych pomidorów, papryki i śmietany. Pyszotka :)
W międzyczasie posprzątałem mieszkanie, umyłem wszystkie okna i zawiesiłem nowe firanki.
Na placu zabaw zauważyłem chłopca z latawcem.
Wiek bardzo produkcyjny :P około 18-19 lat.
Początkowo myślałem, że zaraz zza jakiegoś pagórka wyłoni się jakieś małe dziecko, dla uciechy którego będzie puszczał w górę tą zabawkę.
Jednak poza nim nie było nikogo.
Chłopiec ów, wypuszczał latawiec z linki, a kiedy ten oderwał się lekko od ziemi, zaczynał biec i odkręcać linkę, by pozwolić na wyższe loty swej zielonej uciesze.
Widać w nim było radość.
Mimo marnych lotów cieszył się jak dzieciak.
Jego uwagi nie odwróciło nawet przejście trójki równolatków z piłką do koszykówki.
Był tylko on i latawiec.
Przyznam, że patrzyłem na niego przez około pięć minut z podziwem wartym zainteresowania.
Przypomniał mi się film, który dawno temu oglądaliśmy z Hanym.
O szesnastej byłem umówiony z Bo (sparingpartnerką) na naszą weekendową trasę liczącą 18 km.
Szła z nami jeszcze jej siostra, Agata.
Gadaliśmy i śmialiśmy się całą drogę, w związku z tym tempo nie było tak szybkie jak ostatnio.
Tym razem pogoda dopisała, a powstały tydzień temu pęcherz tylko lekko dawał o sobie znać, nie odnawiając się na szczęście.
Wracaliśmy polami, by uniknąć ponad kilometrowego przejścia główną drogą.
Ten wybór okazał się być totalnym utrapieniem dla Bo,
Kichała i prychała zużywając przez ten krótki odcinek drogi całą paczkę chusteczek.
Szczerze mogę tylko współczuć alergikom.
...a rzepak tak pięknie żółci się na polach...
W ogóle krajobraz łąk i pól o tej porze roku jest niezwykle malowniczy.
I tak znowu sobie zamarzyłem o Hiszpanii, zastanawiając się jakie tam czekają nas widoki :)
Dziś okrągłe urodziny Mamusi Natalii.
Właśnie przed chwilą złożyłem Jej życzenia.
To miłe chwile, kiedy obchodzi się takie ważne święto, a wokół są dzieci z rodzinami.
Kochana,
Niech Bóg daje Ci siły i zdrowie na każdy, także i ten nieświąteczny dzień.
Miłego świętowania.
Kocham Cię :*:*:*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz