Troszkę mnie tu nie było.
Przerwa spowodowana zwyczajną codziennością.
Nic ciekawego się nie wydarzyło, co należałoby odnotować :)
W dodatku załamanie pogody...
Brrr! Dziś tylko 15 stopni.
Stary, poczciwy lipiec częstuje chłodem i deszczem.
I tak początek lipca był piękny.
Dziś dzień rozpoczął mi się dość wcześnie.
Powód: szkolenie.
Wstałem po piątej, by szykować się do wyjazdu.
Autobus 6:50, a ja z domu wyszedłem 6:38.
Na przystanek mam dalej niż do obozu, do którego zwykle idę kwadrans.
Tu musiałem dłuższą drogę przebyć w znacznie krótszym czasie.
Niepowodzenie skutkowało nieobecnością na szkoleniu.
Już sobie wyobrażam minę szfowej, kiedy oznajmiam jej, że spóźniłem się i autobus odjechał...
Z gromu, jaki raziłby od jej spojrzenia raz-dwa znalazłbym się na miejscu.
Udało się jednak.
Tempem, jakie narzuciłem, mógłbym osiągnąć minimum olimpijskie i za niespełna 2 tygodnie lecieć do Londynu :)
Na przystanku czekała już Kejt i Jola.
W końcu (co nie zdarza się często) nie jechałem sam!
Na miejsce dotarliśmy przed czasem.
W pobliskiej cukierni kupiliśmy z Jolą bułki słodkie, by mieć przegryzkę do kawy.
Cukiernia made in PRL.
Pani klimatycznie dostosowana miejscowo, sytuacyjnie i wizualnie.
Głos zalatujący w męską tonację...
- Pyroszęę- ryknęła zza lady.
- Proszę jedną drożdżówkę z serem.
- Yzy pudyrem, czy yzy lukrem?
- Wie pani... na co dzień nie stosuję pudru, więc chociaż niech na bułce go dostanę :)
- Yheyheyhe- roześmiała się, albo zakasłała, dźwięk nie do odróżnienia dla wymienionych pozycji wydając.
Jeśli chodzi o szkolenie... przeprowadzone zostało bez ładu i składu, chaotycznie, do bani,...
Lelum polelum.
Widać, że pani to w życiu konspektów nie pisała i jedyne co wykładać by mogła, to... cycki na ladę,... gdyby jeszcze takowe miała :)
Szkolenie "twarde" przeplatane miało być scenkami.
Do pierwszej poproszony zostałem z powodu braku chętnych, bo wystarczyło tylko, że się na nią (wykładowcycynię, wróóóóć- wykładowczynię) popatrzyłem, a już mój wzrok uznała jako zachętę :P
Od razu przypomniały mi się lekcje angielskiego w liceum.
Kiedy "chciało się" być poproszonym do odpowiedzi, to wystarczyło spotkanie naszego wzroku ze wzrokiem naszej Pani, Jasiem zwanej.
Częstokroć, dla poprawy humoru siedzącej obok mnie Jadwigi, szturchałem ją i mówiłem- "patrz, zaraz poprosi mnie o odpowiedź" :) Po czym podnosiłem głowę, wzrok kierowałem na Jasia, i już słyszałem: "proszę Łukasz" :P
Nie inaczej widać funkcjonowała wykładowczyni, zwana przeze mnie Mimozą.
Kiedy więc zostałem poproszony o podejście do pierwszej ławki, celem odegrania scenki, odpowiedziałem:
" Każdy wykręca się od przedstawienia, więc widać, że nikt na to nie ma ochoty. Żadna wyreżyserowana teraz scenka, nie przełoży się na realną obozosytuację, więc i ja nie będę powielał sztuczności rodem z serialu Dlaczego ja, czy Trudne sprawy :P".
Ze scenek zrezygnowano :)
Hura, hura, hura!
Potem były plany, plany, plany.
Deklarowanie "programu naprawczego" i rokowania (oby pozytywne) na niedaleką przyszłość.
I tak oto w przyszłym tygodniu przyjdzie mi znów organizować prezentację w różnych instytucjach.
Jak uznano- najlepiej trzy w tygodniu!
A iiiiiiiiiiiiiiiidź!
Póki co, podchodzę do tego z dystansem, ale pewnie im bliżej nowego tygodnia, tym stres będzie się pojawiał.
Znam ja siebie, tym bardziej i mój stresogen :P
Po szkoleniu, kazano mi się jeszcze do obozu stawić.
Spędziłem tam ponad dwie godziny, więc ich nadmiar będzie do oddania.
W drodze powrotnej złapała mnie taka ulewa, że mimo parasola ogromnych rozmiarów białe adidaski i jeansy do łydek były zmoczone!
Do domu wróciłem w połowie mokry, a głowę rozsadzał mi narastający ból.
Nim nastał wieczór, ból minął, więc postanowiłem wyładować się fizycznie :)
Och jak ładnie to brzmi :)
Co by jeszcze tak odgromnik zasadzić na odpowiedni grunt, by rażenie pioruna ulokować dogłębnie i całą energię z hukiem rozładować... :D:D:D
Buziaczki Hany :*:*:*
Ej....A gdzie buziole dla Yomos'y ?
OdpowiedzUsuńTo tak, jakbyś kropki nie postawił !
Już są, choć nawet jak ich nie ma tu to są zawsze (i nie tylko buziaczki) :)
Usuńa ja bym dał sobie wszystko wczoraj odciąć i załozyć się z każdym, że Ty w ramach rewanżu szkolenie spędzasz w pociągu do mnie:) no ale się nie założyłem i Bogu dzięki nic odcinać sobie nie muszę!!
OdpowiedzUsuńco do cukierni z czasów PRL to wiesz, że jest taka jedna, w której podają pyszne ciasta z kategorii "jak u mamy".
Gdzie?
w Zakopcu na Krupówkach!! jeszcze równy miesiąc i znów tam spędzimy cudowne 15 dni!!
Kocham Cię Miśku:*
hahaha u mnie w szkole było to samo, kiedy nikt nie był chętny do odpowiedzi to nie śmiałem spojrzeć na nauczycielkę ;D
OdpowiedzUsuń