camino

camino

niedziela, 1 lipca 2012

Nie ma, JEST, nie ma...

   W czwartek Karen przyniosła mi do pracy czereśnie ze swego ogrodu.
Ucieszyłem się na myśl o placku z owocami.
Hany zapowiedział mi, że jak w piątek pójdę do pracy, to On sobie umili oczekiwanie na mój powrót pieczeniem ciasta.
I tak się stało.
Pyszny ucierany placek z czereśniami posypany cukrem pudrem powitał mnie słodko, po gorzkich obozo-czynnościach. Był miłym towarzyszem do codziennej kawy o poranku i późnym popołudniem.
Wśród kilku składników jakie potrzebne były do jego spreparowania, królował jeden.
Ten którego dodano doń najwięcej- SERCE

sms`owo 
ja
17:23
Jem ciasto i płakać mi się chce. Tyle namacalnego, co mi zostało po Tobie- pyszna praca Twych Kochanych rąk ;(


Hany
17:25
Ciasto niech Ci w boki pójdzie :) i przysięgam, że jeszcze setki takich ciast Ci zrobię. Kocham Cię :*


***
Mąż już w domu.
Jestem spokojny, że bezpiecznie dotarł na miejsce.
Raz jeszcze dziękuję Ci Bejbe za odwiedziny.
Za to, że jesteś i... że przez ten krótki czas podładowaliśmy nasze "akumulatory tęsknoty".
Wiesz?...miej częściej "TE SZKOLENIA"!!! :)
iloveyou :*

2 komentarze:

  1. przyznaję Ci rację: ciasto jest/było pyszne:)

    na szkolenie kolejne już się piszę:)
    Kocham Cię:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak widzę Miłość i ciasto w parze idą. Słodka ta Wasza Miłość, cieszę się. :-* ;)

    OdpowiedzUsuń