camino

camino

środa, 25 lipca 2012

Porno-walentyna-twist

   Trwa ciężki tydzień pierwszej zmiany w obozie.
Praktycznie przez wizyty jakie czynię u staruszków, nie wyrabiam z robotą.
Wizyty są nieuniknione.
Są częścią mojej pracy.
Są specyficzne, jak specyficzny jest tamtejszy żywot starców.
Po każdej wizycie wychodzę jakiś przybity, przygaszony.
Mimo wszystko idąc tam jestem uśmiechnięty, jak zawsze.
Wczoraj współlokatorka (babcia) pewnej pani, do której przyszedłem, tak podsumowała emanującą ode mnie radość:
- Ty!!- rzekła do współzamieszkującej z nią Danty- patrz jaki on uśmiechnięty, radosny i uprzejmy. Pewnie było porno-walentyna-twist!
Na chwile odebrało mi mowę, że staruszka po osiemdziesiątce potrafi tak grypsować.
- Ja zawsze jestem uśmiechnięty i radosny, że o uprzejmości nie wspomnę- odpowiedziałem.
- Zakochany! Na bank było porno-walentyna-twist!- odpowiedziała babcia Gripsi.
- Zakochany to ja jestem cały czas, a radosny, bo trzeba się cieszyć. Słońce świeci, ptaszki śpiewają...
- Patrz jaki fajny zakochany...- mówiła bez końca staruszka.
Niema Danta "pracowała" jak sterowany półautomat, przy dokumentach jakie przyniosłem jej do podpisu.
Na odchodne pożyczyłem paniom dobrego popołudnia, dużo zdrowia  i pomachałem łapką.
"Do zobaczenia" wypowiedziane przez Gripsi niosło się dłużej niż sama długość korytarza prowadzącego do wyjścia na dziedziniec.
Pognałem do obozu.
   Dziś już tylko, albo aż stacjonarnie w murach obozu.
Nie jest lekko, ale dziś i tak udało mi się w miarę na czas wyjść.
Po drodze drobne szopy w markecie.
W planach mam robienie krokietów.
Farsz kapuściano- pieczarkowy przygotowałem sobie już wczoraj, więc dziś tylko zrobię naleśniki.
Dwie pary fajnych stóp widziałem między regałami :P
Po powrocie do domu, czekała na mnie przesyłka z Pull`a.
W piątek Hany podesłał mi link na stronę internetową sklepu.
Uwielbiam tiszerty, więc to był mój priorytet, jeśli chodzi o odwiedzenie tego działu.
No i proszę!
Tiszert o jakim marzyłem- luźny z dekoltem w szpic i koloru koralowego!
Nie mogłem go nie kupić.
Warunek to płatność kartą.
Daliśmy sobie spokój.
W sobotę przed dyżurem odpaliłem gadu.
Hany podesłał link i informację, że próbował kupić sobie okulary i chustę, ale jego karta bankomatowa "nie przechodzi".
"Spakowałem" więc do koszyka koralowy tiszert, Męża okulary i chustę i pomyślałem, że spróbuję.
Moja karta też "nie przeszła".
Niezawodna okazała się druga karta.
No więc zakupy się udały.
Jakie było dziś moje zaskoczenie, kiedy po przyjściu do domu, zastałem na łóżku szarą kopertę sygnowaną logiem sklepu, a w niej...
Towary okazały się takie jak oczekiwaliśmy.
Hany jeszcze tego nie wie, ale jutro prześlę Mu Jego część zakupów.
Świetna jakość, a przez to 100% satysfakcji.
Mojemu Dediemu przypadły do gustu Męża okulary.
"Lubię przyciemniane na niebiesko szkła"- powiedział zachwycając się ich wyglądem.
No i jak tu nie wpaść w zakupoholizm?!
Jeszcze tylko maszynka do pieniędzy i mogę tak przynajmniej co tydzień zamówienia czynić :)

...Zbytnio się rozpisałem i czas zatraciłem, a przecież naleśniki same się nie zrobią.
Fanów chrupiących sakiewek z farszem zapraszam w porze wieczorowej.
Niejedzących o późniejszych porach zapraszam na...(miłe spalanie kalorii) jutro :)
Hanego całuję soczyście i siarczyście aż do ostatniej kropli :P:*:*:*

1 komentarz:

  1. przepraszam, że pisze tak późno ale zapomniałem juz całkiem o blogowym życiu:)

    przebywanie od czasu do czasu z takimi staruszkami (i to nie tylko tymi radosnymi, ale również schorowanymi) dobrze może człowiekowi zrobić.

    co do zakupów to zgadzam się z Toba: pull&bear to najlepsza sieciówka ze wszystkich dostepnych. A ich wyprzedaże sa po prostu kosmicznie fajne.
    Moje okulary- git majonez.

    Koooocham Cię Misiu:*

    OdpowiedzUsuń