camino

camino

czwartek, 8 grudnia 2011

Rocznica, Urodziny i Gorrrący Mikołaj z Jansjö

   Dzień jak co dzień.
Jednak wspominkowy, bo ilekroć przychodzi mi iść do pracy ósmego dnia grudnia, to przed oczyma jak z odtwarzacza, wyświetla mi się ten grudniowy poranek 2003r. kiedy to po roratach po raz pierwszy w niej zawitałem.
Taki po-mikołajkowy prezent etatowy wtedy dostałem :)
Dziś w ósmą rocznicę też wypadła mi pierwsza zmiana.
Te same twarze co wtedy (co zawsze:P), to samo zachowanie.
Wydawałoby się, że czas dla obozu zatrzymał się w miejscu.
Prawie zatrzymał, bo malowanie niedawno zakończone, troszkę odmieniło jego oblicze.
Czy obóz może mieć oblicze? :)
Odmłodniał też kadrowo, bo trochę pukf ubyło i przyszło trochę nowego, młodszego personelu.
Co przyniesie kolejne osiem lat?
Czy ja tam tyle wytrwam? :)
Czas pokaże.
Czasami los zmienia się z dnia na dzień, więc ciężko snuć dalekosiężne plany.
   Rok później (bez dwóch dni- 6 grudnia 2004r.) na świat przyszła Pani L.
Los tak sprawił, że miesiąc później niebiosa zesłały ją pod nasz dach.
Tak miało być. 
Nad tym faktem już nie raz się zastanawiałem i nie raz debatowałem z Hanym.
Dziś L. jest naszym Kochanym Domownikiem i Wiernym Towarzyszem Tatusia.
Nie obyło się bez upominków marki Pedigree i przytulasów :)
Oglądnięty w mikołajkowy wieczór film familijny "Mój przyjaciel Hachiko" jeszcze bardziej utwierdził mnie w przekonaniu- jak mądry, wierny i wdzięczny za dane mu uczucie potrafi być pies.
Film w kategorii wzruszenie, dostał ode mnie 3 łzy (słownie: trzy).
Nie były to pojedyncze łzy, a takie ich trzy potoczkowe serie.
Film oparty na faktach- polecam miłośnikom czworonogów. 
Ostatnio też zastanawiałem się, dlaczego nie nazwałem Pani L. Mikołajką, albo Miką, lub czymś w tym stylu :) Może gdyby to był piesek, a nie suczka, to byłby Mikołaj lub Miki? :)
Chociaż Miki, to raczej imię dla gryzonia. 
Ściślej- myszki :)
   Jak co roku, tak i tym razem zawitał do mnie Mikołaj (i nie był psem :P)
Nie było mu pewnie łatwo, bo oczekujących wielu, a i reniferki musiały się napracować, by sanie po czarnych, bezśnieżnych drogach przeciągać. 
Płozy pewnie do wymiany, ale dla takiego posłańca to nie problem :)
Aż dziw, że ten Mikołaj to ze Szwecji do mnie przybył, bo urodę i strój, to miał bynajmniej mało skandynawski.
- Ho, ho, ho!
Lukas, jag har nagot for dig sa mycket ville ha.
Święte słowa, to i nawet w obcym języku brzmią znajomo- pomyślałem szwedzkiego ni w ząb nie znając!
- Mikołaju, rozumiem co do mnie mówisz, bo zawsze dla każdego masz dobre słowo, ale nie wiem jak Ci to powiedzieć, byś Ty zrozumiał, co ja mówię do Ciebie!
- Du behover inte oroa dig for det. Du forstar alltid. Manskligt tal ar framfor allt sprak!
- Święte słowa, ups! No faktycznie święte bo z ust Świętego :)
Rozumiem je!!!
A czemu Ty Mikołaju taki niekompletnie ubrany. Czy w Szwecji już nie ma mrozów?
- Jag ar ny, och som ni kan se lite helgon. Mina varma karaktar varmer mig. Jag behover inte pals :)
- No nie powiem żebym narzekał, bo miło jest widzieć Cię w takim nietypowym wydaniu :)
Uśmiechnął się, ukazując tym samym kontrastującą z zarostem i karnacją- biel zębów.
Święty Mikołaj ten Papa z siwą brodą, ten to ma gust. Tak wiekowy Starzec, a takich atrakcyjnych pomocników dobiera.
Moja szwowa młodsza, a totalne bezguście... no ale po co ja o tym myślę w tak świętej chwili :)
Odwzajemniłem uśmiech :)
- Snalla, ta detta. Nar du slar pa varje bom lyser upp morkret. Din man skrec i brevet att du drommer om det.
- Ech! Mój Kochany Wspaniałomyślny Mąż!
Wiedziałem, że maczał w tym... palec :P
Hany dziękuję Ci za to...
I podarował mi Jansjö.
Zachwycony prezentem i podekscytowany tym, że udało mi się zrobić Mikołajowi zdjęcie na odchodne, pognałem do pokoiku, by zamontować swój podarunek.
Przytwierdziłem go do półki zagospodarowanej z szerokiego drewnianego parapetu wewnętrznego w kierunku łóżka, tak bym leżąc w nim mógł czytać książkę, której stronice oświetlać będzie srebrna figlarna, giętka, gibka, elastycznie wyginająca się,... lampka :)
Chyba wezmę książkę i skończę dziś opowiadania Schmitta :)


Ps. W przeciągu tych ostatnich trzech dni, świętowała swe urodziny także Sara. 
Jak lubię być obdarowywany, tak jeszcze większą radość sprawia mi, kiedy obdaruję kogoś i prezent sprawi mu radość. 
Brzoskwiniowa szalo- chusta, czekoladki i karteczka bardzo uradowały Moją Siostrę Szpagacistkę :)
(No i czemu pisząc to ostatnie się uśmiecham?) :):):)





Kocham Cię Hany :*:*:*





2 komentarze:

  1. hehehe...skąd Ty znasz tak biegle szwedzki??

    pozdrawiam ciepło i całuję poMikołajkowo:*

    Kocham Cię :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejne 8 lat? Co Wy tam macie? Giełdę rozchodów i przychodów?

    No dobra, przetarg. Kiedyś to się nazywało święto dyszla, albo jarmark. ;)

    A teraz mam do Ciebie przyczynę, co to ma być? żebym ja o 3.15 puszczał Twoją muzę na fuuuuullll? o tej porze?

    Noooo.... to teraz masz przerąbane.... bo Dziękuję Ci za to! :))))))))))
    ;)))))
    :)))))
    :)))))

    OdpowiedzUsuń