Dziś wcześniej niż zwykle rozpoczynam sobotni dzień.
Okazja niecodzienna ku temu.
Hany przyjeżdża do mnie na tygodniowy urlop, więc będą tą niezwykłe dni. Jak zawsze bywa ilekroć się spotykamy- są to dni iście świąteczne.
Miejsce spotkania też inne niż zwykle.
Wrocław.
Cieszę się, że będziemy tam o jednakowej dość wczesnej porze i będziemy mieli kilka chwil dla siebie.
Około 15-ej dołączą do nas Cz. z chłopakiem.
Weekend we czwórkę zapowiada się interesująco.
Pogoda tylko nie dała się przekupić za nic i ma być deszczowo, a nawet deszczowo- śniegowo.
Ubrać się wiec ciepło trzeba.
Dobrze, że Hany jest zawsze taki ciepły, więc dreszcze z zimna mi nie grożą.
Inne nawet są wskazane :)
Na ten weekend cieszę się od tygodnia, bo Cz. nie widzieliśmy 1,5 roku.
Będzie o czym snuć wieczorne i nocne rozmowy. Nawet choćby oczy miały być podpierane zapałkami.
Nic nie zabije mej radości, nawet kapryśna pogoda, wszak najważniejsza jest pogoda ducha.
Jako, że Wrocław, to miasto stu mostów, być może tak radośnie pobalansuję na jednym z nich jak pan w piosence.
Zostawiam mych Czytelników z tym jakże optymistycznym utworem i życzę miłej realizacji własnych planów weekendowego nabrania sił przed kolejnym roboczym tygodniem.
Ps. W razie deszczu otwórzcie swój parasol radości. Niech zadowolenie spływa po nim na innych :)
Udanego weekendy Tahoe! :)
OdpowiedzUsuńI tak jak już wcześniej pisałam STOSUNKOWO UDANEGO urlopu z Miśkiem! :) :*
miłej zabawy zatem panowie! ;)
OdpowiedzUsuńPięknie, pięknie. Cieszę się razem z wami chłopaki, miłego wspólnego radaowania się sobą :)) buziaki
OdpowiedzUsuńnie chce mi się pisać postów więc postanowiłem komentować Twoje:)
OdpowiedzUsuńweekend był cudowny!! ale dzisiejszy poranek jeszcze najlepszy:)
kiss:*