Rozpoczynając post o prezentach nie sposób nie zacząć od korzeni- od prezentów mego życia.
Są dwa.
Pierwszym są Rodzice.
Kochani moi, którzy dali mi życie.
W latach mego dzieciństwa podarowali niejeden prezent.
Ten oczekiwany (tu w szczególności mam na myśli prezenty gwiazdkowe), ale także te nieoczekiwane, ale przez to najbardziej wartościowe, które ukształtowały mnie na człowieka o charakterze i wnętrzu z jakiego jestem zadowolony.
Dziękuję za Miłość, domowe ciepło, cierpliwość i poświęcony czas.
Wczoraj, stojąc w kolejce małego sklepiku, w którym czasami kupujemy chleb, pewne rozbestwione dziecko prezentowało cały wachlarz swoich możliwości histerycznych.
Chciało chipsy i pączka.
Mama powiedziała, że kupi mu tylko jedną z tych rzeczy...
i od tego się zaczęło.
Krzyk, wrzask, siadanie na sklepowej posadzce, wychodzenie ze sklepu, a potem prezentowanie skali swego głosu poza sklepem.
Dzięki Ci Boże, że nie byłem takim dzieckiem.
Drugim prezentem w drugim etapie mego życia jest mój Mąż.
Szczęście moje i Skarb Największy.
To mój Złoty Dom, ukryty w Jego małym- Wielkim Sercu.
Dziękuję Ci Kochanie za Twoje zagadanie na czacie pewnego dnia.
Dziękuję za Miłość, wsparcie, ciepło, i wszelkie wartości jakie mi przekazujesz.
Dziękuję, że każdego dnia jesteś dla mnie życiodajnym źródłem, bez którego nie ma istnienia.
W swym niekrótkim już życiu dostałem wiele prezentów.
Był wśród nich niejeden szczególny. Nie sposób wszystkie je zliczyć i wypisać.
Napiszę o jednym istotnym dla kontynuacji posta...
Kiedy po pogrzebie mojej Mamusi, przyjechał do mnie Hany (wraz z Nim Kitty i Dzieciaki), kupił mi kwiatka doniczkowego jako symbol życia w moim bezkwiatkowym pokoju.
Miało to swoje przesłanie.
Po utracie tak Bliskiej Osoby, traci się wielką część swego życia.
Kwiatek miał być dla mnie nową wiarą, siłą i radością.
Ozdobą pokoju jak Kochana Mamusia w moim życiu.
Nazwany został Zosieńką.
Każdego dnia cieszył me oko na południowym oknie.
Był jak oaza na pustyni.
Rósł wolno ale cieszył mnie każdy nowy listek.
Minęło lat kilka i Zosieńka wyrosła na dość spory kwiat...
Będąc ubiegłej chłodnej i dżdżystej niedzieli w stolicy województwa na spotkaniu z Olim podarowałem Mu wzorem Mężowego prezentu- taki sam kwiatek.
Spacerowaliśmy przestrzennymi przejściami galerii i natknęliśmy się na mały zielony kącik- kwiaciarnię.
Niepozorna, malutka, a w niej pani milutka.
Oli przystanął, by powąchać frezje.
Pani powiedziała, że kwiatek jest rzeczywiście podobny, ale to nie frezja.
Wyszła przed swój kramik i dała do powąchania białą frezję.
Uśmiechała się przy tym miło.
Mi wpadł w oko zamioculcas stojący przy wejściu do kwiaciarni.
Często tak mam, że jak coś wpadnie mi w oko, to kupuję.
Tak było i tym razem.
Friendsowi memu też się spodobał, więc wybraliśmy jeszcze doniczkę i prezent do pokoju gotowy.
I u Niego był to pierwszy kwiatek w pokoju.
Także nazwał go imieniem swojej Mamusi.
Sam go przesadził na tarasie, bo jak rzekł- nie mogę tego robić, bo potem kwiatek nie będzie Go słuchał.
Stałem wiec obok i patrzyłem z jaką radością bawi się w ogrodnika.
W porze porannej widziałem ogrodnicze efekty w postaci posadzonego wrzosu i niecierpków.
Ładnie, ładnie :)
Wiem Oli, że o ten kwiatek będziesz dbał szczególnie, więc obustronnej radości wam życzę :)
Niech cieszą się Twe oczy ilekroć spojrzą na odrobinę zieleni w doniczce przy drzwiach wejściowych Twego pokoju.
Przy okazji dziękuję, za kolejny dzień z Tobą.
Za kawę w Petit Café, za mszę w Kościele, za wspólne rozmowy, obiad, zdjęcia i Celine :)
Po raz kolejny potwierdziło się porzekadło, że w miłym towarzystwie czas mija szybko.
Nawet pogodzie byliśmy na przekór, bo sporo się śmialiśmy.
Radośnie było mi także wczorajszym wieczorem.
Kiedy przyszedłem do domu, testowałem na nogach najnowszy prezent.
Urodzinowy już!
Dostałem od Rodzinki Misia wymarzone buty :)
Kolejne takie jak lubię i kolejne białe, czyli też takie jak lubię :)
Sprawują się super wewnątrz.
Chrzest na zewnątrz nastąpi za 1,5 tygodnia, do tego czasu będą nabierały mocy urzędowej :)
Wiem, że pokonam w nich niejedną drogę i jak powiedziała mi podczas wieczornej rozmowy Sara- same zaniosą Cię zawsze tam gdzie tylko zechcesz.
Dziękuję Wam z serca Kochani za fantastyczny prezent :*:*:*:*
Miło jest dostawać prezenty, ale jeszcze milej dawać.
Czasami nie trzeba wiele, by odkryć ogromną radość drugiej osoby- to cieszy przynajmniej podwójnie bardziej niż radość własna.
Poza słowem pisanym w temacie, dołączam słowo śpiewane mojej ulubionej wokalistki.
4U Hany :*
Kocham Cię Mój Prezencie z Niebios:*
ech...pięknie to opisałeś.
OdpowiedzUsuńDziękuję za największy prezent jaki dostałem w życiu. Dziękuję za Ciebie:*
Kocham Cie Skarbie :*
jak było się dzieckiem to głównie otrzymywanie prezentów cieszyło, ale teraz to rzeczywiście jest tak, że zarówno otrzymane jak i dane prezenty cieszą, o ile oczywiście podobają się osobie, która je dostała :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
O kur..a! :) Jakie ciało na tym zdjęciu! :) ehhh,jakie nóżki! :) Rozmarzyłam się :P
OdpowiedzUsuńWiesz...tak czytam o tych spotkaniach z Olim i szczerze cieszę się,że masz kogoś takiego :)
Po prostu :) :*
Ja też bardzo się cieszę z tych spotkań :-) po prostu!
OdpowiedzUsuńDziękuję Łukaszku!
:-*:-*:-*
każdy prezent, nawet ten najmniejszy, a dany z głębi serca i szczerze będzie zawsze mile się kojarzył:) a ja kwiatki rosną z nami i tym bardziej można się do nich przyzwyczaić:)
OdpowiedzUsuń