camino

camino

wtorek, 9 sierpnia 2011

Rychtunki


W wolnym tłumaczeniu przygotowania- jak mawia Sara,
Preparowania- jak mawia Ewiczka.
Przyszykowania- jak mawiałem na początku naszej Miłości, a Hany zawsze mile się z tego uśmiechał.
...
No i jest!
W końcu.
Oby na dłuuugo!
Nareszcie po kilku szarych, pochmurnych dniach z deszczem nadszedł radosny poranek.
Lubię się budzić kiedy przez moje bananowe rolety wpada od wschodu słoneczne światło tłumione przez materiał zasłony.
Lubię wstawać, przeciągać się i podnosząc roletę podziwiać bezchmurne niebo i mówić sobie- dzisiaj będzie dobry dzień!
I taki będzie.
I to nie tylko ten.
Jako, że grzechem byłoby marnowanie takiej pogody, to wstałem o 7 i załączyłem białe pranie.
Dużo czasu już nie zostało, a jak to zawsze przed urlopem sierpniowym bywa- prac domowych i pozadomowych (nie licząc pracy obozowej) też trochę jest.
Ostatnio wypytuje każdą znaną mi osobę o kuchenkę turystyczną jednopalnikową, ale nie na butlę gazową, a na prąd.
Pytałem, ale jakoś nie liczyłem, że usłyszę- tak mam!
Pamiętam, że moja świętej pamięci Babcia miała taką o okrągłym kształcie.
Naczynie stawiało się na spiralce i się gotowało.
Mamusia gotowała mi przy jej użyciu kaszki i budynie, kiedy spędzaliśmy wakacje na wsi.
Pomyślałem, że popytam w pracy o takie urządzonko.
No i się udało.
Martusia sprzątaczka (super kobieta) ma taką kuchenkę i mi pożyczy :)
Będziemy więc gotować :)
Żegnajcie niedoprawione dania, suche ryby (sushi, suszi, su-szi), goodbye sztuczne sztuczności w potrawach :)
Sami będziemy sobie kucharzyć na tyle, na ile czas nam pozwoli, bo w przypadku błękitu nieba z samego rana wychodzimy i nie ma nas do wieczora.
Czekają nowe szlaki, nowe wyzwania, nowe szczyty :)
Nowe wyzwania także dla mych nóg, ale i butów.
Kozic górskich nie będę raził już białym obuwiem, bo wczoraj przyszły mi zamówione w ubiegłym tygodniu trekkingi, dokładnie takie same, jakie w zeszłym roku kupił Hany.
Korzystając z okazji pozdrawiam Czytelnika, który ostatnio komentując moje zakopiańskie posty sprzed roku czynił podziwy nad możliwościami przeczesywania gór w moich białych trampko-adidasach Nike :)
Dziękuję za podziwy i sam z siebie jestem zadowolony, że mimo miękkiej podeszwy i nieusztywnionej kostki niosły mnie tam gdzie chciałem :)
Pozdrawiam wszystkich gorąco, a Męża całuję w stylu dzikim (jak- nie pytajcie :P)
Ps. Mam sentymenty do piosenek, które kojarzą mi się z czymś.
Najlepiej z czymś miłym.
Z uwagi, że jestem tuż przed urlopem, to ostatnio często słucham piosenki, która kojarzy mi się z zeszłorocznymi przygotowaniami.
Mile mnie nakręca i dodaje energii nie tylko za dnia, ale i tak jak w tytule... :D

3 komentarze:

  1. ja tez czynię przygotowania, dziś zaniosłem wszystkie rzeczy do łazienki i Kitty bedzie puszczac dziś pranie 3 razy:)
    jutro poprasuje mi wszystko i..

    witaj urlopie!!

    Kocham Cię zakopiański Niedźwiadku o skoczności kozicy i szybkości świstaka :)

    :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nowy image no nieźle ;) taka bocheneczka dobra rzecz, też kiedyś miałem ... ale gdzieś tam na złomowisko trafiła :P Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  3. heh, czyli przygotowania pełną parą :P zazdroszczę wyjazdu ;)

    OdpowiedzUsuń