camino

camino

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Weekendowo

Weekend...
Na szczęście ostatni nudny i fizycznie samotny.
Następny, następny i jeszcze następny będzie już taki jak lubię (z Hanym) i taki na jaki czekam zawsze cały rok (Zakopane) :):):)
Jak zawsze w głowie wije się nadzieja i wiara, że w radosnych górskich wędrówkach będzie nam towarzyszył jakiś miły wędrowiec :) Na to liczę!
   Pochmurna sobota i niedziela wyciskały ze mnie melancholię i smutek.
W niedzielę zabrałem się do lektury Berka :)
W poprzednie wakacje przeczytałem Bierki i bawiłem się przy tym przednio, śmiejąc w głos do łez.
Wiedziałem od Męża, że ta książka napisana jest w podobnym stylu.
Wiedziałem, że będę się dobrze bawił.
No więc czytam.
Śmieję się też of course! :)
   Zauważyłem małe zgrubienia koło prawej skroni, no troszkę niżej.
Nie lubię zgrubień.
Moje dwa przypominały pryszczyki, ale czerwone nie były.
Tak jakby pęcherzyki czymś napełnione.
Ponaciskałem (poiskałem- jak mawia Hany).
Coś niecoś wyszło, a efekt jest bolesny i hmm- no widoczny.
Kurwasz- jak mawia moja sąsiadka Ewiczka- zrobiłem sobie dwa czerwone ślady, jeden obok drugiego i wyglądam jakby mnie żmija ukąsiła!
Dwie czerwone kropeczki koło siebie- no super.
W razie co mam już tatuaż.
Kiedyś uczyłem się na zajęciach z opieki postpenitencjarnej, że takie tatuaże w kształcie kropeczek robią sobie więźniowie.
Owe kropeczki zwą się cynówkami.
Mam więc dwie cynówki!
Oby tylko zeszły szybciej niż tatuaż z henny, bo mi przeszkadzają.
A może ktoś zna sposób by szybko pozbyć się takich śladów? :P
   Niedzielna noc miała przynieść emocje sportowe.
Agniesia R. dotarła do finału turnieju w Carlsbad i tym samym powtórzyła ubiegłoroczny wynik.
Zawsze się emocjonuję oglądając mecze z jej udziałem.
Krzyczę głośno, kiedy "zepsuje" piłkę i klaszczę, kiedy ma efektowne kończące (o to już trudniej, ale...).
O 23-ej Eurosport rozpoczął transmisję.
Po kilku minutach pojawiły się problemy z łącznością ze Stanami (nie z winy stacji) i meczu nie było.
Komentator tylko odczytywał wynik co jakiś czas.
Było dobrze.
Zapowiadało się obiecująco, ale emocji brak.
No jak mogą być emocje jak się nie widzi czegoś.
Przekaz na żywo pojawił się po zakończonym pierwszym secie.
Aga wygrała 6:3 :)
No super.
Przed finałem nie dawałem jej szans, bo w końcu grała z turniejową jedynką i trzecią rakietą rankingu WTA.
Grała kapitalnie i w pełni zasłużenie, by zdobyć tytuł.
Udało się!
6:3 6:4
Pierwszy od ponad trzech lat tytuł singlowy!
Rytuał tekstylny pomógł :)
W tym samym zestawieniu ubraniowym wygrała w tym roku wielki turniej w Miami w deblu.
W miłej euforii więc odpływałem w łóżku. Miałem ciepłe sny :)
Widziałem mapy pogodowe na swój urlop :)
Ponad 30 stopni!!
Nie wiem na ile to była radość z zaobserwowanych prognoz TVN-owskich a na ile optymistyczna wizja mej części mózgu odpowiadającej za sen :)
W każdym bądź razie pogoda ducha już teraz swą ciepłotą wzrasta we mnie :)
Pogodnego dnia życzę wszystkim.
Męża całuję wyjątkowo gorąco i głęboko :*:*:*

1 komentarz:

  1. oj tak...urlop z Tobą i tydzień z... hehe...wtajemniczeni wiedzą z Kim :) ciesze się na ten odpoczynek i na kolejne zdobywanie szczytów w tak miłym towarzystwie.

    z wygranej Agi się mega cieszę!!

    całuję jeszcze goręcej i bardziej głębiej :*

    Kocham Cie :*

    OdpowiedzUsuń