W czwartkowe popołudnie postanowiłem odwiedzić naszą obozową Babcię.
To była pierwsza moja wizyta u Niej.
Już drugi tydzień jak wróciłem do pracy po urlopie, a Jej nie było u nas.
Zawsze przynajmniej raz w tygodniu nas odwiedza i przynosi wafelki :)
Marza i Karen czekają tego jak dzieci Świętego Mikołaja :)
Będąc u klienta niedaleko Jej ulicy nie mogłem nie skorzystać z okazji, tym bardziej, że cały czas w torbie noszę prezencik zakupiony w Gdańsku z myślą o Niej :)
Zapobiegliwie wziąłem nr komórki od Karen (ona ma telefony dosłownie do wszystkich) i zapowiedziałem, że za kilka chwil będę :)
Jakież było zaskoczenie Babci, kiedy otworzywszy drzwi, ujrzała w nich mnie.
Nie puszczam słów na wiatr- jestem- odpowiedziałem i po zaproszeniu wszedłem do środka.
Klimatyczne mieszkanko w starej kamienicy, tak jak można było się spodziewać, urządzone jest w starym klimacie.
Wzruszeń Babci nad moją obecnością nie było końca, a kiedy zobaczyła dewocjonalny podarek z gdańskiej Oliwy, prawie się popłakała.
Zauroczył mnie jej pokoik.
Tak samo ciepły jak ona.
Czuć duszę w tym pomieszczeniu.
Klimatyczniej być nie mogło.
Pokoik sąsiaduje z kuchnią w której jest kaflowy piec!!!
Zachwyciłem się antycznym kredensem!
Nawet kwiatki czują tu dobrą dłoń swej ogrodniczki.
Po chwili przydreptał dziadziu.
Przywitałem się.
Z uwagi na to, że po udarze ma problemy z mówieniem, poszedł do kuchni.
Babcia przez dzień cały oddalić się za bardzo nie może, więc spytałem czy zapłacić jej jakieś rachunki.
Dała mi dwie płatności i 200 zł.
Na odchodne dała mi wafelki jakie miała już naszykowane dla nas (obozo-wnucząt) w torbie i zaśpiewała krótką zabawną pioseneczkę wskazując mi na obrazek w przedpokoju.
Łukaszku- zawsze brałam mojego Michała i śpiewałam mu, o tej karczmie, by do niej nie wchodził tylko szedł do domu :)
Uśmialiśmy się oboje :)
Wyściskała mnie kreśląc mi na plecach znak krzyża.
Pomachałem jej zbiegając po drewnianych schodach i poszedłem jak błogosławiony do swych obowiązków :)
Jakaś taka wewnętrzna radość rozpromieniała moje wnętrze.
Czułem się silniejszy wewnętrznie i szczęśliwszy.
Fajnie, że są takie babcie na świecie.
W podstawówce zawsze zazdrościłem Gośce, że po szkole szła sobie na obiad do babci.
Wiadomo, wszystko co babcine jest unikatowe- klimatyczne, smaczne, dobre.
Ja wtedy tylko mogłem przywoływać na myśl wspomnienia z wizyt u Babci na wsi.
Podziwiać jej niezawodną rękę do drożdżowych wypieków i do szczawiowej :)
Będąc w szpitalu jako pięciolatek, "adoptowała" mnie inna babcia.
Jako, że oddział dziecięcy był na tym samym piętrze co żeński, to każde dziecko w żeńskiej sali miało swoją babcię.
Moja nawet pilnowała mojego misia, kiedy wiedziałem, że rano idę na zabieg.
Zaskakujące, że dziecięca "tęsknota" za babią może wrócić do dorosłego faceta.
O swoich Babciach wspomnienia wciąż żywe posiadam, a swe dziecięce wyobrażenia o staruszce na bujanym foteliku, robiącej kapcie na drutach, gotującej obiadki i opowiadającej bajki swoim wnuczętom- utrwalam ilekroć rozmawiam ze Stasią :)
Żyj nam Babciu 100 lat i jeszcze dłużej- to też powiedziałem Jej siedząc na krześle przy jej okrągłym stoliczku :):):)
iloveyou Bejbe :*:*:*
piękny post. Wzruszający bym powiedział. Babci jednej nie pamiętam, druga była zołzą. Tym bardziej mnie cieszy, że Ty masz taką obozową babcię:)
OdpowiedzUsuńKocham Cię mój Wafelku:*
Taka Babcia to dobra dusza, nawet jeśli wnuczek jest przyszywany :)
UsuńKocham too :*
widze nie tylko ja mam slabosc do cieplych staruszek :)
OdpowiedzUsuńja ogólnie mam słabość do ciepłych spraw :)
Usuńa już do ludzi o "ciepłym" usposobieniu szczególnie :)
Tahoe!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za spam, ale naskrobałem długiego maila, którego chciałbym wysłać do Ciebie, ale nie mam dokąd, bo nie mogłem nigdzie znaleźć Twojego maila. Czy mógłbyś go tutaj podać? Dzięki :)
ojej! :)
Usuńmail został dodany pod polem obserwatorów,
a nad "o mnie" :)
czekam zatem niecierpliwie :)
pozdrawiam