Do napisania tego posta skłonił mnie wewnętrzny głos.
Bicie serca, czy też uwielbienie dla muzyki.
Muuu-zy-ki- rzekłby J.
Wczoraj Hany przesłał mi linka z adresem posta jednego z Blogowiczów.
Po przeczytaniu, tudzież odsłuchaniu, zachwyciłem się i wzruszyłem.
Może dziwny jestem, ale jakoś tak to do mnie przemówiło.
Chciałem pozostać na tej stronie i przesiedzieć tak cały dzień.
Lubię ludzi wrażliwych. Lubię też kiedy uwielbienie do kogoś, czy czegoś przemawia przez czyny, gesty...
Nawet te drobne.
Kiedy byłem jeszcze uczniem szkoły podstawowej, Mamusia zawsze pytała, czy nie chciałbym chodzić do szkoły muzycznej, by grać na jakimś instrumencie.
Mi wystarczało śpiewanie na apelach, więc już o graniu nie było mowy.
Ile razy odpowiadałem Mamie, że nie, tyle razy słyszałem mniej więcej taką odpowiedź (bez przymusu):
"Fajnie jest umieć grać na jakimś instrumencie. Jak będziesz starszy, to możesz potem żałował i mówić
Gdybym potrafił grać na pianinie, to wiem że poza gotowaniem byłaby to moja największa pasja rzeczowa.
Ech, głupi jednak byłem Mami :)
Pasjo mego życia, chodź mnie przytul, bym się w żalu zbytnio nie pogrążył :)
Wszystkim pasjonatom, życzę by ze swych zainteresowań czerpali jak największych pokładów radości i życiowych inspiracji.