camino

camino

wtorek, 23 listopada 2010

Rozstania i powroty

"Wsi spokojna, wsi wesoła,
Który głos twej chwale zdoła?
Kto twe wczasy, kto pożytki
Może wspomnieć za raz wszytki?"

Jan Kochanowski


Pożegnała mnie malownicza i urocza Wieś podkarpacka, a wraz z nią równie uroczy Dom i najbardziej uroczy Mieszkańcy.
Moi Kochani.
Moi Bliscy.
Moja Rodzina.
Mój Mąż.
Moja Mamusia.
Mój Tatuś.
Mój Paco-uś.
Tyle pięknych i radosnych chwil dane było mi tam spędzić, że gdy przyszedł czas pożegnania musiałem łykać łzy, by nie wylały się na zewnątrz.
Pożegnania zaczęły się już od soboty, kiedy wieczorem odjeżdżali Kitty, Sara, Tom i Przemo.
W niedzielę kiedy w Domu następuje największa kumulacja Gości z Rodziny, żegnały mnie pozostałe Siostry Męża.
Najtrudniej było mi żegnać się z Najbliższymi.
Hany odprowadził mnie na przystanek, ale wcześniej pożegnałem się z Mamusią dziękując Jej za cudowne dwa tygodnie matczynego ciepła, radości i towarzystwa. Dziękowałem Jej za dokształcanie z zakresu polityki i pieczenia (w niedzielę jeszcze specjalnie dla mnie robiła placki na sodzie, tzw. proziaki, bym mógł sobie zrobić notatki i z tego smakołyku). 
Życzyłem Jej także sił i zdrowia w codziennych obowiązkach i trudach. 
Ciężko było mi się też żegnać z Sofi.
Z samego rana przyjechała na rowerze, by jeszcze się ze mną zobaczyć. 
Powiedziała, że odkąd wstała oczy zachodzą Jej łzami. 
Faktycznie były czerwone i smutne.
Podziękowałem Jej za codzienne odwiedziny. Za to, że każdego dnia była w stanie wygospodarować te parę godzin, by spędzić je z nami. Dziękowałem Jej także za codzienne wspólne zakupy i życzyłem dalszej pomyślności jako młodej małżonce. 
Pożegnałem się także z "czarnym maleństwem", do którego zdążyłem się przywiązać, a który tak garnął się do mych rąk, by w nich zasypiać :)
Na koniec pozostał Hany.
Wskoczyłem Mu na ramiona i mocno przycisnąłem do siebie.
Chłonąłem Jego zapach, ciepło i moc uścisku. Na koniec czułe pocałunki i wytężona praca wszystkich zmysłów, by zapamiętać to wszystko jak najdłużej. 
Zapisać na twardy dysk mego mózgu.
Drzwi uchyliły się.
Zabrałem torbę i poszedłem w stronę bramy.
Odwracałem się jeszcze by posłać buziaki i pomachać Mamusi i Sofi.
Trwało to tak długo, aż postaci zniknęły z mego pola widzenia.
Dlaczego moje pole widzenia jest tak krótkie? :(
...i odszedłem.

5 komentarzy:

  1. taki wyjazd to zawsze trauma,pamiętam ze swego życia, ale przecież to nie na zawsze, tylko na chwilę

    OdpowiedzUsuń
  2. zapomniałem dodać, że utwór piękny

    OdpowiedzUsuń
  3. ...nie odszedłeś. Wyjechałeś tylko na chwilę.

    Dziękuję za piękne 16dni.

    Kocham Cię:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Pożegnania zawsze są trudne i smutne ale... napiszę Ci tak jak napisałam Twemu Mężowi "ale trzeba się cieszyć, że był (byłeś) i że za jakiś czas znów się spotkacie. Choć wiem, że pożegnania są ciężkie"
    Ale dacie radę- nie ma innej opcji :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nemst, "ale przecież to nie na zawsze, tylko na chwilę"- napisałeś dokładnie to samo, co zawsze powtarza mi Hany kiedy smutam się przed rozstaniem z Nim. Potwierdzenie tego jest zaraz pod Twoimi dwoma wpisami :)
    Dzięki za otuchę.

    Hany, to ja dziękuję za te piękne i czułe noce oraz radosne dni. A że rozstanie jest na chwilę, to wiem- w końcu za 4 tygodnie przyjedziesz do mnie :)
    Odliczam dni :):* Kocham Cię :*

    Hekate, Tobie także dziękuję za ciepłe słowa. To że nie ma innej opcji to często sobie powtarzam. A dać radę musimy. W końcu chwile smutne związane z rozstaniami są po to, by za chwilę nastąpiły te radosne z powitaniami :)
    Tyle optymizmu :):*

    OdpowiedzUsuń