camino

camino

niedziela, 21 listopada 2010

Paco


Nie ma to jak sprawienie sobie prezentu zwieńczającego okres remontowy.
Nie inaczej zrobił Hany.
W środę o 15:14 dostałem sms-a o takiej treści:
"Nic nie mów Mamusi, ale kupiłem psa- cocker spaniel.
Tom mi go odbierze w sobotę lub w niedzielę".
Pary z ust nie puściłem.
Kitty z Sarą, jako że też o tym wiedziały, dzwoniły do mnie każdego dnia po kilka razy i snuliśmy wspólnie wyobrażenia jaka będzie reakcja Mamusi.
Zgodni byliśmy co do tego, że nie przyprawi to Ją o euforię :)
Opieka nad Tatusiem i plączący się między nogami mały szczeniaczek, o którego też trzeba dbać- nie idą przecież ze sobą w parze.
Zarówno jedna Siostra, jak i druga prosiły mnie bym wpłynął na Miśka, by jeszcze odkręcił ten zakup.
Na nic się jednak zdały moje przekonywania i wszelkie argumenty, bo Mąż jest konsekwentny w swych postanowieniach.
Piesek będzie i basta.
Wieczorem tego samego dnia wymyślaliśmy nawet wspólnie imiona :)
Padały różne nazwy.
Nawet Sara w sms-ie przesłała propozycje imion psów ze swego osiedla :)
Zainspirowany nazwą perfumy jaką dostałem w prezencie, rzekłem do Męża:
- Może Paco?
- Paco?
- No Paco, jak Paco Rabanne, projektant mody, kreator zapachu jaki mi podarowałeś :)
Wymyślaliśmy dalej, ale jakoś tak, chyba Hanemu spodobało się to imię i tak już zostało.
Imię było, a psa jeszcze nie.
Misiek umówił się z Tom-em, że jak będzie jechał do nas w sobotę, to żeby po drodze zabrał szczeniaka.
W piątek, kiedy Kitty zadzwoniła do Mamusi śmiała się bez opamiętania.
- To o której będziecie?- spytała Mamusia.
- Nie wiem jeszcze.
- Bo ja bym tak chciała, byście byli jak najszybciej.
- Nie wiem czy wiesz, że będzie nas czworo :)
- Jak czworo?
- No czworo (śmiech)
- A kto to ten czwarty?
- (tylko śmiech)
- ...no Ty, Tom, Sara, a czwarty kto?
- (nadal śmiech)... daj mi Misia.
- Cześć Kochana- rzekłem ze śmiechem. Śmiech także usłyszałem w aparacie :)
- Kitty, a może Ty w ciąży jesteś?- Wpadła na pomysł Mamusia.
Tak nas to ubawiło, że śmialiśmy się wszyscy.
Mamusia jednak nadal pozostawała nieuświadomiona.
***
- Jak będzie nazywał się piesek Wujka?- spytała córeczka Kitty.
- Paco.
- Dlaczego Pako? Dlatego, że babcia będzie mu pakowała w dupkę?
:):):)
***
Sobota rano.

Sara zadzwoniła do Mamusi, że jadą już we czworo do nas (dołączył do nich jeszcze Przemo-młodszy syn Toma), a pod koniec drogi będą jechać w piątkę.
- Jak to w piątkę? Spytała zdezorientowana Mamcia.
- No musimy jeszcze wstąpić po piątego pasażera- rzekła Sara.
- Łukaszku, wytłumacz mi o co tu chodzi- zwróciła się Rodzicielka do swej najmłodszej Pociechy- mego Miśka :)
- Ale obiecaj, że nie będziesz się złościła.
- No dobrze, ale powiedz mi.
- Przysięgnij.
- Przysięga się u Anny Marii Wesołowskiej- odparowała w żartach.
- Bo ten piąty pasażer, to...
- No mów że!
- Kupiłem małego pieska.
- Jakiego?!
- Cocker Spaniela- rzekł Hany z niewinną miną szczeniaczka.
- Kto się będzie nim opiekował, jak będziesz w pracy?!
- No dasz mu tylko jeść o 12:00 i 16:00, a potem będę już ja.
- Łukaszku, bój się Boga. Nie dość że cały dzień z Tatusiem, to jeszcze pies, ej Boże Boże- odpowiedziała Mamusia, lecz w Jej głosie nie było nic co można było odebrać jako pretensje czy złość.
Wręcz przeciwnie. To było takie zgodzenie się na psi obowiązek, wypowiadając tylko przeciwstawne do zgody słowa :):P

Telefon Sary w drodze do nas.

- Łukaszku, piesek jest śliczny!
- No widzisz :) A tak każdy był przeciwny.
- Ma na imię Haker.
- Haker? To już go nazwali?
- No najwidoczniej.
- Może, że rasowy, to już ma imię.
- Cześć Lukas. Ta suka musiała być cnotliwa, że ten mały taki piękny- rzekł Tom, wyrywając telefon Siostrze :)

Po 5 minutach.

- Haker, to imię ojca- wprowadziła modyfikację Sara :)
- No to czyli będzie Paco :)
- Matka Puma- kontynuowała Siostra.
Ojciec był brązowy, a matka czarna.
Powiedz Mamusi, że jest piękny i ma takie czarne i kręcone włosy jak Ona w młodości.
- Powiem :)
- Powiedz też, że między matką a ojcem jest 5 lat różnicy, tak jak u naszej Mamusi :)
Te słowa prawdziwe a zarazem żartobliwe miały bardziej zachęcić Natalunię do zakwaterowania piątego pasażera :)
***
Goście przyjechali przed 10-tą. Zrobiło się radośnie, gwarnie i bardzo rodzinnie.
Za niecałą godzinę pachniało już rosołem Sary, a w piekarniku dochodził ryż z jabłkami (warunek przyjazdu Kitty :P) w wykonaniu Mamusi. Były też pieczone skrzydełka.
Tom oraz mąż Sofi zabrali się za montowanie kabiny prysznicowej oraz podłączanie nowego grzejnika, nowej pralki, i umywalki :)
Koło 19-ej kilka razy gasło światło, bo Tom robił przy elektryce. My zaś w pokoju kominkowym opowiadaliśmy różniste historie. Nie ma to jak opowieści z dreszczykiem przy zgaszonym świetle :)
Prace, rozmowy i śmiechy trwały do 21-ej, aż wszyscy opuścili Domek spowity tej nocy mgłą.
Opustoszało, zrobiło się cicho, ciemno i chłodniej. Rodzice poszli spać, a ja z Hanym w nowej łazience przy ciepłym grzejniku doglądaliśmy brykającego czarnuszka na czterech łapkach :)

2 komentarze:

  1. Śliczny piesek :)
    A i cała sytuacja dość zabawna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jak sam wiesz Bejbe, Paco okazał się mądrym psem. Sika na położoną szmatkę, klocki robi obok więc jest git. A i sama Mamusia jest z niego bardziej zadowolona niż się spodziewałem:))

    na głowę mi nie wylezie, bo ja jestem "samiec alfa" w domu!!

    Kocham Cię:*

    OdpowiedzUsuń