- Cześć Łukasz.
- Cześć- odpowiadam znajomemu.
Nie zdziwiło mnie, że odwiedził mój "obóz pracy", ale czemu na odchodne podszedł do mnie?
- Jak było na urlopie w Zakopanem?- Rzucił z uśmiechem
- Yyy, w Zakopanem?- zaskoczyło mnie pytanie, bo bardziej aktualny urlop, to ten z listopada.
No w zasadzie było to już tak dawno, że zapomniałem jak fajnie mieć tyle wolnego- odpowiedziałem zdawało mi się, że żartobliwym tonem do całej tej sytuacji.
Jak zawsze super- dorzuciłem po chwili.
- No bo widziałem Cię.
- Mnie?- no to już mnie całkowicie zaskoczył.
- Tak. Na Chramcówkach mieszkałeś, prawda?
- Niedaleko. Chodzi Ci o tą główną, która była w połowie swej długości rozkopana? (Skąd zna takie bliskie mi okolice?)
- No. Nie można tam było wjechać- dodał z uśmiechem.
- No to niedaleko w zasadzie mieszkałem.
- Widziałem Cię jak szedłeś tam po drugiej stronie chodnika.
- Poważnie?!
- Tak.
- To czemu nie krzyknąłeś, albo nie machnąłeś ręką?
- Nie no nie będę się darł, czy machał, bo też mnie to zdziwiło i w tej sytuacji nie miałem 100%-ej pewności, że to Ty.
- Zabawne :)
*Może wstydziłeś się Mojego Męża :)
Może sam byłeś ze swoim :)
Nie widziałem Cię nigdy z dziewczyną, więc może jesteś...*
Tradycją jest, że spotykam znajomych gdziekolwiek jestem- wyrwałem się z mych wybujałych myśli :)
A może coś w tym jest- pomyślałem.
- No potem upewniłem się, że to Ty... Bo chodziłeś na te występy artystyczne, prawda?
- Tak (to on mnie widział na występach festiwalowych?)
Dobre.
Przypomniało mi się jak praktycznie każdego dnia podczas trwania festiwalu odwiedzaliśmy we czwórkę festiwalową wioskę z nadzieją (po naszej stronie), że spotkamy kogoś "egzotycznego".
Kogoś= jakiś Balkanian Boj.
Pamiętam też piosenkę w wykonaniu Męża, która była raczej rozżaleniem, że zamiast egzotycznie europejskich męskich rysów twarzy widzieliśmy matrioszki różnistej maści.
Minęły nas dziewczęta z Bułgarii, a Hany po chwili zaśpiewał tak:
"I`m Bulgarian girl in Bulgarian world
Life in plastic, it's fantastic".
No i nie zapomnę ile radości sprawiało nam oglądanie tańców Hanego.
Telebim wyświetlał właśnie słoweńskie, a potem tureckie tańce.
Misiek pląsał przy nich lepiej niż pary z ludowych zespołów. Jakby znał choreografię na pamięć. Albo jakby od zawsze należał do zespołu tańca ludowego.
Podszedł pewien pan- nazwany przeze mnie Panem Spacją, z uwagi na to, że po każdorazowym wypowiedzeniu zdania dotykał mnie w ramie :)
- Powinni Pana zatrudnić na pół etatu, bo radzi Pan sobie świetnie- rzekł Spacja
- Phii tam pół etatu! Przy moich zdolnościach, to ja mogę uczyć ich tańca. Nie widzi Pan, że to co robią oni jest marną kopią tego co robię ja? Ich wykonanie jest taaaakie odtwórcze- rzekł Mąż.
- Tak, ma pan absolutną rację- powiedział z uznaniem Spacja, klikając mnie w ramię.
Uznania dla Miśka nie kryła także ekskluzif kobieta należąca do ekipy organizacyjnej festiwalu.
Podeszła ze swą apaszką do Męża i zaczęła wyprawiać podobne ruchy wymachując Mu przed nosem chustą. Chciała się zsynchronizować :)
Wszystko działo się niedaleko sceny, a i publika przestała patrzeć na marny telebim :)
Ekskluzif Pani po odtańczeniu swej kwestii pogratulowała Hanemu zabawowego nastroju i życząc dobrego wieczoru, odeszła.
Jak to mówi Baśka- "Lubiłam podjudzić i uciekać" :)
Nawet Lejdi in wajlet w tłumie publiczności, z pożądaniem patrzyła na występ Mego Gwiazdora.
Obstawialiśmy, że zaraz nie wytrzyma i podejdzie. Dojdzie :P
Z uśmiechem od wspomnień wróciłem do swego rozmówcy.
- Długo byłeś tam na urlopie?
- 2 tygodnie.
- No to tak jak my. A od kiedy?
- Zaraz po dwudziestym.
- Czyli tydzień później.
- A dużo płaciliście za noclegi od osoby na Chramcówkach?- celowo użyłem formy w liczbie mnogiej
- 40 zł.
- No to widzę, że w tych okolicach ceny kształtują się w podobnych granicach- zrymowałem.
Dużo zwiedziliście?
- Byliśmy na Giewoncie. Pogoda była super, ale już Kasprowy nam się nie udał, bo było zimno i panowała straszna mgła. Nie można było dostrzec drugiej osoby.
- To pewnie był początek września, jak u nas po powrocie panowała zimnica, a na Kasprowym było 8 cm śniegu.
- Tak, to było zaraz przed tym. Wjechaliśmy kolejką tylko do pewnego momentu i dalej już nie szliśmy, bo nic nie było widać. Poza tym odradzono nam dalszej wyprawy.
- My wchodziliśmy tydzień wcześniej w 30 stopniowym upale. W krótkim rękawku i przy bezchmurnym niebie :) Za rok musisz więc to powtórzyć :)
Tylko pamiętaj. Jak zobaczysz mnie kolejny raz to się odezwij, krzyknij, bo mogę wyprawiać tam jakieś głupoty, które zobaczysz i po powrocie do domu powiesz, że ja to dosłownie zdobywam to Zakopane :)
W odpowiedzi zaśmiał się z moich żartów, a ja kolejny raz zdałem sobie sprawę z tego jaki ten świat jest mały.
Także i świat senny jest mały.
Dzisiejszej nocy przyśniła mi się Magda.
Dzwonek domofonu.
- Słucham?
- Cześć Łu...- nie dokończył głos po drugiej stronie, bo przerwałem przyciskając guzik.
Po chwili, otwierając drzwi.
- Cześć Łukasz. Jest Twój Tato?
- Nie, a co się stało?
- Spaliła mi się żarówka w pokoju.
- No to musisz wykręcić i dać nową- odpowiedziałem jakby to nie było oczywiste :)
Odwróciła się tak samo szybko jak przyszła i poczęła schodzić w dół.
Dobra rada zawsze w cenie :)
...tylko żebyś nie miała mokrych rąk jak będziesz zmieniała żarówkę- rozniosły się me mądrości echem po klatce.
Pewnie się udało, bo długo patrzyłem w okno jej pokoju, które widać z mojego stołowego.
Mieszkamy blok w blok. Magda- moja równolatka, w tej samej klatce co kiedyś Yanina.
W zasadzie i Magda już tu nie mieszka, ale w snach wszystko rządzi się swoimi prawami.
...i zatliło się światło, które wyłapałem mrużąc oczy i wytężając wzrok nawet we śnie.
Oj okulary czas kupić! Takie chyba przesłanie wróżby jest :)
Wszystkiego najlepszego wszystkim Andrzejom!!!
Tobie Andy tez :)