camino

camino

niedziela, 30 marca 2014

Twoje Urodziny


W tym Wyjątkowym Dniu życzę Ci Kochanie 
wszystkich wspaniałości całego Wszechświata...
...i wcale nie gwiazdki z nieba, bo sam nią jesteś.
Czerp Miłość i dobro, świeć ich blaskiem i bądź moją nieustanną życiową inspiracją.
Niech zdrowie towarzyszy Ci każdego dnia, a szczęście i pomyślność niech zawsze będą w Twoim zasięgu.


Kocham Cię :*:*:* 

sobota, 29 marca 2014

Marcowe ostatki


   Po poniedziałkowych gromach od dyrektorki, z wielką obawą wyruszałem każdego dnia do pracy.
Paraliżował mnie stres, kiedy po zainstalowaniu się na stanowisku i odpaleniu laptopa, miałem kliknąć ikonkę otwierającą służbową pocztę mailową!
Jeszcze trochę i stanie się to moją traumą.
Niczym stomatologiczny sen, jaki miałem na początku tygodnia...

   Siedziałem w fotelu dentystycznym i bez znieczulenia, z pełną mocą zaangażowania, pani stomatolog poczynała wbijać się w mój ząb lecząc go kanałowo!
Najdziwniejsze było to, że czułem ten ból przez sen.
Czułem też jak od znieczulenia puchnie mi policzek, a skóra rozszerza się na nim dając pogłos pękania!
To było okropne.
W dodatku usta pełne wody i dźwięk wiertła zbliżającego się do celu!
Nie wiem tylko czemu doktor była kobietą, skoro ja zawsze chodzę do facetów i czemu dopiero zaczęła moje "katowanie", kiedy znieczulenie przestało działać?!
LA torturrra!

Może sen był ostrzeżeniem, by przed urlopem, który już za niecałe trzy miesiące, muszę zbadać stan uzębienia?
Tak, czy siusiak, uczynię to na pewno u swego imiennika :)

   Od wtorkowego wieczoru, jesteśmy posiadaczami kolejnych biletów na Camino.
Zakupiliśmy z Hanym przez neta bilet na TGV z Paryża do Bayonne oraz powrotny lot z Santiago do Madrytu.
Mamy już wszystkie zakupione bilety, poza lokalnym połączeniem kolejowym z Bayonne do Saint Jean Pied de Port i powrotnym z Berlina do domu (brak jeszcze ofert Polskiego Busa na lipiec).
   Ubiegły tydzień zaowocował też o kolejny wycieczkowy zakup.
Inwestycja w to, co podczas takiej wyprawy jest najważniejsze.
W to, dzięki czemu idziemy.
W nogi :)
A jak nogi, to odpowiednie buty.
Jako, że zawsze musimy mieć kilka takich samych rzeczy, tym razem potwierdziło się to w przypadku obuwia.
Identyczne sandały trekkingowe zakupione jeszcze w tamtym roku, a teraz takie same buty trekkingowe zakrywające kostkę.
Super lekkie, z solidną podeszwą, wodoodporne i z miłym lookiem dizajnerskim.
Obaj jesteśmy zadowoleni :)
A to najważniejsze.

   Wczoraj odwiedziła mnie w obozie Babcia Stasia.
Już się zamartwiałem, że dawno u nas nie była i że może coś się stało.
Usiadła przed moim biurkiem, wyjęła z torby książkę o Janie Pawle II i powiedziała, żebym poczytał sobie jak znajdę czas.
Zauważyłem przy kartkowaniu, że w książce jest koperta.
Powiedziałem, że coś tu się zagubiło i skierowałem ją w stronę Babci.
Ona na to, że to taka cegiełka na moją podróż.
Otwieram, a tam 100 zł!
Myślałem, że spadnę pod biurko!
- Babciu, absolutnie nie mogę przyjąć takiego podarunku, bo to byłoby niezgodne z moim sumieniem.
- Ale to na pielgrzymkę, proszę Cię, weź.
- Wybierając się na pielgrzymkę, wiedziałem, że będą to duże koszty.
Wszystkie bilety mam już kupione, większość rzeczy także. Kasę, na podróż też mam uskładaną, więc dam sobie radę.
- A ja myślałam, że dam Ci tak z 300 zł byś miał na drogę. Bo co innego jakbyś jechał z kolegami na imprezę, ale Ty idziesz na pielgrzymkę.
- Babciu, ja naprawdę doceniam troskę i Twoje dobre serce oraz wszelakie intencje, ale nie byłbym w zgodzie ze sobą gdybym to przyjął.
Jeśli chcesz dać mi cegiełkę, to daj mi jakiś jeden swój trud, ciężar...
Spisz na kartce, zaklej w kopercie, a ja po dotarciu na miejsce spalę to w Finisterre lub utopię w Muxia- rzucając do oceanu.
Możesz też dać mi mały kamyczek, który zostawię w Cruz de Ferro.
- A co tam napisać Łukaszku?
- To co jest Twoim największym bólem, ciężarem w codzienności.
I proszę, nie odbieraj tego negatywnie, że nie chcę wziąć podarunku.
Biorę z niego Twoje dobre intencje.
- Ja wiedziałam, że Ty tego nie przyjmiesz. Mój Łukasz (wnuk) też tak reaguje jak chcę mu podarować pieniądze.

Czasami w rodzinie ludzie traktują się jak obcy, a tu obcy traktuje cię jak najbliższego.
I nie jest to traktowanie jednorazowe.
Na odchodne Babcia podarowała mi wafelka i poszła z takim samym do Karen, w końcu to też wnuczka :)
i to jakże spragniona takich słodkości.
Aż z ciekawości w poniedziałek spytam, czy zjadła, bo tydzień temu mówiła mi, że w poście ma postanowienie, że nie ruszy słodkiego :P

   Słodkości wylewają się z południowego- wschodu.
Jutro Wielkie Święto na Podkarpaciu.
Mój Kochany ma urodziny.
Od wczoraj piecze i szykuje wszystko na przyjazd Rodziny.
Niestety nie będzie mnie z Nim i jest mi bardzo przykro z tego powodu.
W tym roku jesteśmy tak ograniczeni w częstotliwości widzeń, że aż smutek ogarnia kiedy o tym myślę.
Fakt faktem wakacje nam to wynagrodzą, bo będziemy razem przez 35 dni i 35 nocy, ale tęsknota i brak fizyczny przez pozostałe dni roku i to tak ważne dni- pozostaje :(
Wybacz Bejbe :*
Liczę, że wygrasz dziś te miliony w lotto, a to odmieni cały harmonogram roku.
A jak nie Ty, no to ja.
Tak przecież wszystko zostaje W RODZINIE :)



Dobrego dnia wszystkim


iloveyou Bejbe :*:*:*

niedziela, 23 marca 2014

Pogoda w niepogodę


I znowu chłodniejszy weekend.
Do wczoraj było pięknie i prawdziwie wiosennie.

Dziś już poranek przywitał mnie zachmurzeniem, chłodem i niemiłą ciaćkaniną deszczu.
Brrr!
Mimo wszystko wiosna wszędzie.
W kalendarzu, na drzewach, krzewach, trawnikach,... czuć ją w powietrzu i nie tylko :P
W tygodniu dostałem od Hanego wspomniane post wcześniej spodnie.
Świetny materiał i doskonale się noszą :)
Tato mi ich zazdrości :)
Od środy zmieniliśmy z Joanną stanowisko pracy.
Jesteśmy bardziej dostępni dla klienta, a tym samym bardziej ograniczeni w codziennym funkcjonowaniu.
Chcąc wyjść na śniadanie, czy do wc, musimy wszystkie rzeczy chować do szafek na klucz.
Okropność!
Nie wiem kto w obozach jest odpowiedzialny za tak "świetną funkcjonalność" stanowisk, w każdym bądź razie niech siedzi cicho, chyba że chce zostać rozszarpany na strzępy!
Mimo wolnych sobót, wczoraj udaliśmy się z Joanną i Margaret na spotkanie z działkowcami :)
Nie było szkolenia z zakresu przycinki drzew i krzewów, czy też doradztwa jak ustrzec się kretów, nornic, ślimaków i stonek...
Wykorzystujemy każdy kanał informacji, by zareklamować się i zwiększyć świadomość ludzi na nasze usługi.
Tym razem poszło... no właśnie.
Trudno nazwać, że opornie, bo... nie poszło w ogóle.
Na sali znalazła się przodowniczka stada, która podnieciła ogólną atmosferę, że nie chce mieć zabieranego czasu przez jakieś pogadanki na temat inny niż działkowy.
Za nią stanęły dwie inne działaczki i zrobił się szum.
Margaret, mimo planowanej 10 minutowej przemowy skróciła jeszcze bardziej swój wywód i poszliśmy z tego miejsca.
To miało być jedno z wielu takich sobotnich spotkań na ich sesjach.
Po wczorajszym wiemy, że było pierwszym i ostatnim.
Nawet prezes, od którego otrzymaliśmy zgody na takie wejścia był bezradny.
Co za czasy!
A mówią ludzie: "ech ta dzisiejsza młodzież".
A tu nie o podziały ze względu na wiek chodzi... a o szacunek i o to co się nosi pod kopułą.


Zauroczył mnie wczorajszym wieczorem ten wykon w jednym z programów talent show.
Cudownie, lekko, zwiewnie i subtelnie.
Można się rozmarzyć :)
A za to się nie płaci, więc zachęcam :)





iloveyou Bejbe :*:*:*

sobota, 15 marca 2014

Wiosna w kroku

   
   Tydzień upłynął pod znakiem wiosennej pogody i totalnego bezruchu w pracy.
Każdy dzień uczęszczania do niej napawał mnie obawą, a we wtorek trzeba było "świecić oczami" przed dyrektorką, bo mieliśmy spotkanie zespołu.
Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, bo "opolski wtorek" nie był wcale taki zły.
Spotkałem się z koleżankami i kolegami z województwa, naszą menadżerką oraz dyrektorką, która w gruncie rzeczy nie jest tyranem :)
Najmilej było na początku, bo w pokoju Margaret rozmawiałem z inną menadżerką, która "pieszo przeszła całą Hiszpanię".
Jola znowu wypytywała mnie o szczegóły naszej wyprawy i ekscytowała się każdym wspomnieniem sprzed 7 lat, kiedy rozdziewiczała trasy francuskiego Camino.
Niesamowite, że kobieta ma takie podobne do nas fascynacje podróżnicze.
Jak wspomniałem jej o przyszłorocznej wyprawie na Kubę, odpowiedziała, że też o tym myśli :)
Oj coś czuję, że zamiast służbowych maili będę słał jej informacje rodem z biura podróży :)
Już poprosiła mnie bym jej wysłał na skrzynkę naszą rozpiskę podróży w obie strony, bo we wrześniu po raz drugi będzie spacerowała przez cudowne zakątki Kastylii i Galicji.
   Wtorkową przygodę poza obozem odchorowała tylko moja współpracowniczka.
Nazajutrz tak zmogła ją choroba, że nie była w stanie zwlec się z łóżka.
Chorobowo ma się też moja sparingpartnerka od 10 km stylem dowolnym :P
Kontuzja stopy uniemożliwiła jej od czwartku nasze niespełna dwugodzinne przemarsze.
   Do dzisiejszego dnia, wszyscy ogarnięci byli wiosenną aurą.
Ludzie chętnie zrzucali zimowe kurtki i płaszcze, eksponując się w sweterkach, bluzach, a co nieliczne egzemplarze przechadzały się chodnikiem w krótkich rękawkach!
   Niczym krokus na wiosnę, pojawił się w moim obozie nowy pracownik.
Jak tylko go zobaczyłem od razu napisałem Hanemu, że zachwyciłby się jego tyłami :P
Muszę przyznać, że chłopiec na pierwszy rzut oka jest wizualnie bardzo sympatyczny.
Wiem, że to dziwne określenie czyjegoś wyglądu, ale trafne w tym przypadku.
Ma bardzo radosną twarz :)
   W tygodniu otrzymałem od Męża gatki techniczne na wakacje, by moje tyły się nie odparzyły i nie lał się po nich strumieniami pot :D
Dziś też trochę klikaliśmy na gg i dokonaliśmy zakupów urodzinowych.
W przypadku Hanego- to już lada chwila, a do moich jeszcze hoho!
Niemniej jednak mój Skarb na tą okazję będzie miał już dla mnie zajebiste skórzane sandały.
Oj będzie to doskonały obuw na zmęczone wakacyjnym przemarszem stopy :)
Drugi prezent to spodnie po domu z obniżonym krokiem- równie zajefajne.
A skoro o kroku mowa, to... kroczę na matę i do ćwiczeń się zbieram :)

Miłego weekendu i pozytywnych wibracji :)

iloveyou Bejbe :*:*:*





niedziela, 9 marca 2014

Marcowanie


   W ostatnich dwóch dniach lutego oddelegowano mnie na szkolenie.
Na dzień przed wyjazdem w godzinach popołudniowych raczono mnie poinformować, że miejscem oddelegowania jest... Warszawa.
Bożesztymój!
Poza tym, że raz w życiu miałem tylko przesiadkę na Wschodniej (jadąc z Miśkiem do Mikołajek) nigdy nie stąpałem ulicami stolicy.
Postanowiłem, że przy tak spontanicznej wiadomości należy podjąć równie spontaniczną decyzję.
Napisałem sms do Sansi`ego.
Opisałem plany na najbliższe dni i zapytałem o spotkanie.
Po chwili już wiedziałem, że tak oto poznam kolejnego Bloggera :)
Jako, że kompletnie brak mi orientacji w tamtejszym terenie, wyciągnął pomocną dłoń i nazajutrz kilka chwil po trzynastej czekał już na mnie na Centralnym.
Tak jak sobie wyobrażałem...
...Ajs, to bardzo miły chłopak, z którym spędziłem popołudniowy czas przy kawie i rozmowach o życiu.
Wiadomo praca, dom, plany, marzenia,...
Lubię ludzi, z którymi dobrze rozmawia się na każdy temat.
Mam nadzieję, że kolejne spotkanie to tylko kwestia niedługiego czasu :)
Przy okazji na łamach mego bloga dziękuję Ci raz jeszcze za spotkanie i miło spędzony czas :)
   Ogólnie czas szkoleniowy minął mi bardzo fajnie poza błądzeniem w pierwszy wieczór i szukaniem miejsca zakwaterowania :)
Odludzie totalne. Dobrze, że z pomocą przyszedł mi Hany i przez neta kierował mną jak postacią z gry komputerowej :)
Dziękuję Ci Bejbe :* 
Zdobyłem jak zawsze nowe doświadczenia i poznałem nowych ludzi.
Bardzo sympatyczna Aga ze Śląska, z którą wracałem zachwyciła się moimi wakacyjnymi planami związanymi z Camino.
Powiedziała, że jak tylko dotrze do domu, to będzie o tym czytała.
   Pozostając w wakacyjnym klimacie, to od trzech dni solidnie realizuję plan przygotowawczy do wędrówki.
Codziennie szybkim tempem przechodzę 10 km.
Towarzyszy mi koleżanka z bloku.
Mimo, że chodziliśmy do tego samego liceum, to przez te 3 dni więcej się nagadaliśmy niż przez cztery lata szkoły średniej :)
Wcześniej chodziliśmy krótsze dystanse i w wolniejszym tempie, bo towarzyszył nam mój Dedi.
Swoją drogą też zaczął dbać o swoją kondycję i poza spacerkami z Panią L chodzi rano z sąsiadką na godzinny spacer.
Wieczorne z nami odpuścił od czwartku, bo uznał, że to za dużo :)
Śmiejemy się z Bożeną, że realizując dzienny plan, po 100 dniach (tzw. studniówce :P) będziemy mieli w nogach 1000 km, a więc tyle ile będę musiał przejść w czasie trzykrotnie krótszym :)
Damy radę!
Musimy, choćby nie wiem co.
   Wczoraj też jak mało kiedy udały mi się zakupy.
Mogę je określić mianem zakupów pod szyldem 4F :P
Kupiłem sobie 2 wiatroszczelne i wodoodporne kurtki oraz koszulkę trekkingową z długim rękawem.
Tacie zaś bardziej uniwersalną niż sportową kurtkę oraz bluzę z kapturem :)
Zostały mi jeszcze dwie pilnie poszukiwane rzeczy: plecak i spodnie technicznie dobre jak i kurtki ale z odpinanymi nogawkami.
Węszę, szukam, lukam... 
   Wiosna chyba domowi się na dobre.
Jest już tak ładnie za oknem.
Czas wysiać maciejkę :)

chcice, chętki i ochoty?
- powąchać tulipana  :D

Natchniony wiosennym nastrojem pozdrawiam wszystkich :)


iloveyou Bejbe :*:*:*