Przyszło lato
Dawno nie pisałem.
Pora odkurzyć bloga.
Przerwa była mi potrzebna na pozbieranie myśli, wyciszenie i zaczerpnięcie oddechu prosto ze źródła Szczęścia, czyli z odwiedzin Męża.
Pamiętam, kiedy będąc małym chłopcem biegaliśmy po podwórku zrywając mlecze.
Można było z nimi robić różne rzeczy zajmując miło i radośnie czas.
Można było traktować zerwany mlecz jako panią z długimi włosami, gdzie żółty kwiat robił za twarz a postrzępiona rurkowata łodyżka za długie włosy.
Zanurzone w kałuży wody, kręciły się.
Im dłuższy mlecz tym dłuższe "włosy".
Im grubsza łodyga, tym bujniejsza "fryzura".
Można było też zerwany mlecz pozbawić kwiatka, otrzymując słomkę.
Kiedy się w nią dmuchało, wydobywały się piszczałkowo- trąbkowe dźwięki.
I od jednej i od drugiej zabawy ręce i okolice ust były lepkie i brudne z mlecznej substancji wydzielanej przez roślinę.
Radocha z zabawy jednak była bezcenna.
Pamiętam jak biegaliśmy po wiosennej łące.
Żółtym dywanie.
Łapaliśmy motyle, by przez chwilę poczuć radość z łopoczących w garści skrzydeł.
Mlecze brudził na żółto buty i skarpetki i ciężko to potem było doprać, ale ważna była wtedy radość z chwili.
Minęła wiosna. Minęły dwie,...
Niejeden Marzann zdążył w tym czasie utonąć.
Przyszło lato.
Wraz z nim zniknęły różnokolorowe kwieciste barwy.
Zrobiło się przez to bardziej zielono.
Latem i mlecze utraciły swoją barwę.
Przeszły transformację.
Łodyżka bez zmian, cienka, rurkowata i pusta w środku, ale zamiast żółtego, wydzielającego barwiący pyłek kwiatka, jest siwy puszek na "bezgłowiu".
Kłębi się na łodydze jak wata cukrowa na patyku.
Jak siwe włosy na starczej głowie.
Przy zerwaniu i lekkim podmuchu ust lub wiatru, biały puszek z nasionkami unosi się i ulegając pędowi powietrza leci hen przed siebie.
Jeden spadnie nieopodal, innego zaś wiatr zawieje gdzieś bardzo daleko.
I znowu przyjdzie czekać do wiosny, by zobaczyć pięknie radujące się z daleka "żółte słonko" w trawie.
Kwiat wabiący słodkim zapachem, kolorem, radością...
Czemu o tym piszę?
Dziś kiedy odwoziłem Hanego na dworzec przyszło mi do głowy takie właśnie porównanie.
Może dziwne, ale jest w tym wiele podobieństwa za tęsknotą do szczęścia i dziecięcej radości.
Moja radość związana z przyjazdem Męża i Jego pobytem u mnie, trwała 8 dni.
Tyle czasu spędziliśmy razem. Tak miło i blisko siebie. Bardzo blisko.
Był to okres wiosennej radości w moim sercu.
Teraz ten okres wiosenny minął, co nie znaczy że minęła radość ze Szczęścia jakie posiadam, jakim jest dla mnie Hany. Tak samo jak dla natury nie minęła radość z wyczerpania gatunku tej roślinności.
Dziś jest ten czas, kiedy biały puszek z nasionkiem niosącym narodziny nowej radości na wiosnę, odfrunął gdzieś daleko, by osiąść na podkarpackich ziemiach.
Jednak wiele tych ziarenek mego Szczęścia zostało tu.
Te nienamacalne w mym umyśle i sercu i te namacalne, które jeszcze będą mi przywoływały obraz Misia kiedy będzie mi smutno.
Zostały mi niebieskie jak Jego oczy- bokserki, o które prosiłem i piżamka, którą sam mi zaoferował.
Dzięki tak małym rzeczom na dłużej pozostanie we mnie radość tych pięknych chwil.
Zapach i bliskość materiału Ukochanej Osoby, jest jak złapanie Ducha własnego Anioła.
Dziękuję Ci Mój Stróżu za ten piękny czas i za tyle Miłości i radości którą znów nakarmiłeś me stęsknione serce i ciało.
Niebawem znowu nadejdzie wiosna, czyli kolejne spotkanie nasze.
Do tego czasu... tęsknię.
Hekate, dziękuję za poranny sms. Misiek mi pokazał jego treść :*
Max, dziękuję za odwiedziny, nie szkodzi, że takie na niby, ważne że były. Czułem to.
Iwanes, Tobie Kochana z serca za wyczucie w smsie sprzed chwili. Dziękuję też Motylkowi :*:*
A to dla Ciebie Hany, bo te słowa siedzą mi w głowie od wczoraj (tak na poprawę nastroju):
"Ja również jestem działaczką, jestem wiceprezeską do spraw propagandy dzielnicowego oddziału towarzystwa opieki nad zwierzętami i zastępcą członka okręgowego z ramienia zarządu głównego związku kynologicznego- sekcja pudli".
:D:D:D
Ps. No widzę jak się śmiejesz :P :*