camino

camino

poniedziałek, 14 października 2013

Życzliwości nigdy za wiele

   No i kolejny roboczy tydzień się zaczął.
Z weekendu pozostało już tylko wspomnienie i...przeziębienie.
Wczoraj wieczorem czułem się już tak "chorobowo", że o 20-ej byłem w łóżku.
Łyknąłem aspirynę (choć telefonicznie Tom radził mi "pięćdziesiątkę" :P) i poddałem się samoczynnej fazie pocenia.
Rano wstałem z ołowianą głową i w takim stanie podreptałem do obozu.
W nim petentów od groma!
   To w Biedronce są produkty dnia i promocje cenowe, nie tu- myślałem ilekroć jakiś osobnik podchodził do mnie w sprawie, której u mnie nie załatwi.
Wrodzona uprzejmość jednak nie pozwala mi odsyłać ich po odburknięciu "poszli won", albo "to nie u mnie", albo jeszcze lepiej "to nie moja działka" :P
Na tyle na ile mogą uzyskać ode mnie pomoc, otrzymują ją.
Poza mnogością klientów, system dziś zastrajkował (oby tylko dzisiaj).
Przez ponad godzinę nie mogłem obsługiwać interesantów.
Z jedną panią umówiłem się na 15-tą.
Miałem podejść po podpis do umowy.
   Przyszedłem punktualnie.
Z wielką uprzejmością zaprosiła mnie do środka i zaproponowała kawę.
To bardzo miłe i bliskie mi zachowanie, bo sam zawsze tak robię, kiedy mam gości.
Ba, nawet jak przyjeżdża do mnie z wizytą służbową do obozu Margaret, to jestem przygotowany.
Zawsze zachwyca się kawą, którą jej zrobię :) a i do kawy zawsze coś mam :)
Sympatyczna pani nakazała bym usiadł, bo musi mi się pochwalić.
Zatem czekałem z niecierpliwością, co to będzie za tematyka.
Czym, a w zasadzie kim może chwalić się dobra babcia?
Wnuczkiem!
Tak, wnuczkiem.
Przyniosła mi dwa artykuły z gazet.
Byłem pod wrażeniem kariery naukowej sympatycznie wyglądającego młodzieńca :)
Chłopak z wyróżnieniem skończył studia w prestiżowej szkole w Szkocji.
Widać, że uczelnia elitarna, bo nawet etykieta zabrania tam tradycyjnie krótkiej spódniczki w kratę :D
że o braku bielizny pod nią nie wspomnę :P
No i tak opowiadała, zwierzała się,... a ja tylko przecież na chwilkę.
Musiałem grzecznie przeprosić i iść do dalszych obowiązków, ale przyznać muszę, że takie wizyty lubię najbardziej :)
W drodze powrotnej zadzwoniła służbowa komórka.
Angielski numer kierunkowy.
Pomyłka- pomyślałem, ale postanowiłem odebrać.
Okazało się, że był to młody chłopak, jakże grzeczny i dobrze wychowany.
Pytał o umowę jaką zawierał u mnie na początku roku.
Szybko przedstawiłem mu szczegóły postępowania w jego sytuacji i postanowiłem, że zadam to pytanie...
- To już nie chce mieć Pan z nami nic wspólnego?- po czym zaśmiałem się dla rozluźnienia atmosfery.
- Powiem inaczej. Nie chcę mieć nic wspólnego z osobami z którymi przystępowałem do tej umowy. Niedługo będę w kraju i pozwoli Pan, że zapiszę sobie ten numer, bo na pewno będę chciał dalej kontynuować osobną umowę w tej firmie i oczywiście zgłoszę się do Pana.
- Będzie mi bardzo miło, jeśli zechce się Pan u mnie pojawić- uśmiech.
- Na pewno się pojawię. Życzę dobrej reszty dnia.
- Dziękuję i wzajemnie. Pozdrawiam.

Kurde, więcej takich ludzi jak powyższe dwie osoby i świat byłby rajem, do którego wszyscy mieliby dostęp za życia.
Zatem dzielmy się życzliwością nie zapominając o dobrym słowie.
Czasami ono więcej znaczy niż niejeden czyn.
Pełen optymizmu na jutro i dalsze dni, piszę dobranoc :)

iloveyou Bejbe :*:*:*


2 komentarze:

  1. no tak!! i wszystko już jasne!! wszystkich miłych petentów zabrałeś sobie a do mnie przychodzili dziś Ci, co sie ostatnio kąpali w wigilię:) nie dośc że zapach był okropny to jeszcze o kulturze jako takiej nie wspomnę.
    Babci, wnuczka i "angielskiego pacjenta"...wrrrrrrrrróć! ....petenta gratuluję.

    Kocham Cię:*

    (noli-me-tengere.blog.pl)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też staram się być miły dla klientów, lubię jak ktoś czasami powie coś miłego, ale niestety, nie ze wszystkimi tak się da... -,-

    OdpowiedzUsuń