camino

camino

czwartek, 11 kwietnia 2013

Wiosennie, czy jeszcze zimowo?



Jakby dylematów było mało :)

   Od kilku dni żyję już weselnym wyjazdem.
 Każdego dnia dopisuję i skreślam ciuchy z listy.
Pogoda się klaruje.
Kitty z Sarą namawiają mnie do lekkich ciuchów.
Hany natomiast radzi bym jechał w trenczu :)
Jako, że ja posłuszny jestem Mężowi jadę w płaszczu pod którym skryję wiosnę :)
Kiełki mej sierści, powiew i zapach męskiej bryzy :P
Nieczęsto zdarza mi się być spakowanym już przed 20tą w przeddzień odjazdu :)
Tym razem jestem praktycznie w pełnej gotowości.
Ach jak ja lubię ten wieczór i noc poprzedzającą mój urlop :)
   Nius z ostatniej chwili- "śpimy u Toma".
Początkowo mieliśmy nocować u Sary.
Rodzeństwo się znowu nami podzieli i u każdego z kolędą będziemy.
Kitty dzwoniąc kilkanaście minut temu pytała, o której będę, by delegację na przystanek podesłać :)
...Skoro więc nocujemy u Toma, to może zrobimy Panu Młodemu zieloną noc :P
Wróóóć- białą :P
Ot taki wiosenny żarcik :)

Do urlopu, gotowi...
Start!

iloveyou Mężu :*
kissy for all :P:*

niedziela, 7 kwietnia 2013

O prasowaniu słów kilka

   
Najprostsze rozwiązania okazują się najskuteczniejsze, tylko najczęściej nie bierzemy ich pod uwagę :P

   Szykowania do zbliżającego się wesela czas zacząć.
Czasu za wiele już nie zostało, tym bardziej, że w piątek o świcie wybywam.
...i tak wczorajszego popołudnia postanowiłem przygotować weselne ciuchy, by były gotowe do poskładania i wsadzenia do torby.
Nowy nabytek eleganckich spodni zwężanych ku dołowi postanowiłem pozbawić kantów.
Po co w ogóle robione są kanty!
Wczoraj jeszcze mocniej się nad tym zastanawiałem.
Co to za ozdoba dolnej części garderoby polegająca na pionowej zagniotce (ba, nawet zagniocie) biegnącej od uda po stopę?!
Rozprasować kanty- sprawa niełatwa, tym bardziej, że na metce spodni jest symbol żelazka z jedną kropką.
Jak zatem na najniższej temperaturze rozprasować zagniotę?!
Do Małgorzaty R. nie zadzwoniłem, bo i po co :)
Wziąłem kawałek płótna przeznaczonego do przeprasowanek.
Namoczyłem i rozpocząłem zabiegi.
Najpierw ostrożnie, aby coś nie przywarło.
Z biegiem czasu bardziej śmiało podkręcając żelazko na 2 kropki...
... na 3 kropki :)
Ciężko było, para szła nie tylko znad deski do prasowania, ale i ze mnie.
Po godzinie maglowania udało się.
Teraz to wygląda "do założenia".
Archaiczna ozdoba uszła z parą i ulotniła się w pokoju :)
   Na drugi rzut poszła lekko taliowana marynarka koloru lodowego błękitu.
Coś jak kolor krótszych ścian i sufitu w mym pokoju :)
Przy tym łaszku jeszcze lepsze wskazówki na metce- nie prać i nie prasować!!
Marynarka wymarszczona jak dziewięćdziesięciolatka, a "oni" mi tu dyktują- nie prasować!
Płótno na marynarkę i heja.
Nic to nie dało.
Materiał tęgi jak skorupa żółwia.
Może zatem żelazko bezpośrednio na marynarkę?
Ryzyk- fizyk.
Marynarce nic się nie stało, ale rozprasować nie da rady :(
Pomyślałem- wezmę spryskiwacz i zwilżę całość ubrania i zacznę prasować takie wilgotne.
Powiesiłem marynarkę na wieszaku, zawiesiłem wieszak na rurce od kotary prysznicowej i rozpocząłem pylenie mgiełką wody.
Z każdym wytryskiem rozpylonej cieczy zagięcia znikały.
No niemożliwe.
Niesamowite.
A Hany mi mówił rano- weź marynarkę pod prysznic jak będziesz się mył.
Powieś i wilgoć Ci ją wyprasuje.
Nie spodziewałem się, że tak łatwa czynność pozwoli uzyskać mi efekt wyprasowanego materiału.
Cóż za miłe zaskoczenie.
... a zatem Mężu- w piątek zawieszę Ci szarfę odpowiedzialności w postaci moich całodniowych gatek :) 
Miejsce zawiśnięcia takiej szarfy pozwolę Ci wybrać samemu :P
    Zostaje jeszcze dobielenie białych trampek na niedzielne poprawiny :)
No ale dziś niedziela więc się lenię i odpoczywam.
Mam w końcu miłosierdzie dla odpoczynku...
i całego świata :)

iloveyou :*:*:*

sobota, 6 kwietnia 2013

Zielone spodnie

...a może raczej zielonkawe- tak powiedziałaby Sara :)
 
   Upatrzyłem kilka dni temu super spodnie na allegro.
Codziennie sprawdzałem czy aby ktoś nie podwyższa ceny.
Wszystko działo się po mojej myśli.
Każdego dnia było constans.
   Przyszedł dzień zakończenia aukcji- czwarty dzień kwietnia. Czwartek.
Jestem zalogowany i czekam jak sęp na końcowe odliczanie.
Kiedy było poniżej minuty podjąłem ostateczną walkę.
Klik w cenę.
Licytuj...
Strona wygasła!
Nie no! To nie możliwe!!
Co za pech!!!
Przecież ja musiałem mieć te spodnie!!!!
Nie mam zielonych spodni w swej kolekcji.
Dodatkowo te miały idealne wymiary jak na mnie.
Normalnie czułem, że "jesteśmy sobie przeznaczeni" :P
Pogodziłem się jakoś ze stratą.
Z bólem serca.
Ciężko było.
Wczoraj, kiedy zbliżała się godzina moich odwiedzin na kończących się aukcjach zauważyłem, że wśród wszystkich oferowanych tekstyliów mienią się nadzieją zieleni moje spodnie!
Jak to możliwe?!
Nikt ich wczoraj nie kupił??!!
Na gadu zastałem link od Hanego wieszczący, że we wtorek, środę i czwartek na tą stronę odbywały się ataki hakerów.
Wszystko to sprawiło, że aukcje poprzesuwały się o jeden dzień!
Dziwne, ale jakże miło dziwne.
Skorzystałem :)
Mimo wczorajszego zainteresowania klienteli moim towarem udało mi się doskonale zafiniszować i zdobyć łup :)
Mam je!!!
Ye Ye Ye!!!
:):):)

Ps. Zielono miiiii :D

Fajnego sobotniego poranka all
Kissy i lovy dla Męża :*:*:*