camino

camino

piątek, 16 sierpnia 2013

Ahoj, czyli wakacje czas zacząć

Jak ja kocham ten jeden jedyny, wyjątkowy dzień w roku, kiedy ujmuję walizę (w tym roku torbę) i podążam na pociąg, który zabierze mnie hen daleko stąd- ku nowej przygodzie.

   W tym roku po czterech latach porzucamy ukochane góry, by zdobyć lądy nieznane.
Z dala od codzienności chcemy oddać się beztroskiej sielance.
Zanurzyć tyłek w morzu, przejść po plaży, tu i ówdzie zakotwiczyć :):):)
Zwiedzić co ciekawsze zakątki, ocenić ludzi (poznać majtków :P), kuchnię i tamtejsze zwyczaje.
Może uda nam się spotkać kogoś ciekawego lub znanego :)
Kto wie co przyniesie los.
On jest taki niesamowity.
Wiem, że będzie ciekawie, wesoło i jak zawsze przecudnie.
Zatem... 
Cała naprzód ku nowej przygodzie.
Taka gratka nie zdarza się co dzień :)

Bywajcie :)

iloveyou Bejbe :*:*:*



środa, 14 sierpnia 2013

Spotkania w przelocie, czyli między obozem a urlopem


Kroczek po kroczku.
Dzień po dniu.
I tak oto dobrnąłem do dnia, w którym na dobre zaczynają się prace organizacyjne związane z urlopem.
Ostatnie prania, prasowania, składania, a jutro pakowanie :)
Lubię tym żyć, bo przybliża mnie to psychicznie do urlopu.
Mimo, że jeszcze chodzę do pracy, to już w połowie jestem w niej nieobecny.
   Od niedzieli złapało mnie jakieś przeziębienie.
Gardło drapało mnie niemiłosiernie i ogólnie przez dwa dni byłem osłabiony.
Dzisiejszy poranek okazał się przełomowy.
Gardło nie drapie i mam więcej wigoru :)
Pewnie wczorajsze żółtko z cukrem i sokiem z cytryny poskutkowało.
Wzbraniałem się przed tym, kiedy Hany mówił mi bym sobie taką miksturę spreparował.
Pomogło!
To dowód na to, że mój Mąż ma 99,9% racji i należy Go słuchać :)
   Dziś kupiłem ostatnie potrzebne rzeczy, choć przypomniało mi się o jednej przed chwilą- brak żelu antybakteryjnego do mycia rąk.
Podróż pociągiem i autobusem nie może się bez tego obyć :)
Ostatnia szansa na zakup takiego specyfika w piątek.
Piątek, to ogólnie będzie dzień pełen wrażeń.
Ostatni roboczy dzień, wizyta u fryzjera a potem biegiem do domu po torbę i heja na pociąg :)
   W markecie ktoś zawołał moje imię kiedy sięgałem po paprykę.
- Łukasz?
odwracam się
- Majka!
Majka (bynajmniej nie szalona i nie Skowron), to koleżanka z dzieciństwa z jednego bloku.
Ostatni raz miałem okazję zamienić z nią słowo... uwaga... 22 lata temu na blokowym sylwestrze u sąsiadów :P:P:P
Wcześniej wyjechała z rodzicami do Niemiec.
Co prawda przyjeżdża tu raz na jakiś czas, ale nie miałem okazji by pogadać.
Tu okazja nadarzyła się sama :)
Dziwnie się tak gada z kimś po tylu latach, bo jak w kilka chwil opowiedzieć większość życia :P
Przy okazji poznałem jej 16 miesięcznego synka.
Wracając z siatami do domu, odwróciłem się w stylu Jusi Kowalczyk kiedy ogląda się czy rywalka jej nie dogania :) no i ktoś mi kiwnął głową.
Odkiwnąłem.
Zastanowiłem się jednak, czy ten ktoś kiwnął mówiąc dzień dobry, czy cześć :P
Zatrzymałem się wyjąłem telefon (że niby chcę zadzwonić :P)
Poczekałem, aż obiekt się zbliży (to świadczy o mej ślepocie :P)
Wika!
Kolejna koleżanka :)
Pracuje koło mnie, a i mieszka rzut beretem ode mnie.
Znamy się od podstawówki.
Zmieniła kolor włosów, więc to mnie zmyliło.
Chwilowa gadka skupiła się na tym, że z pracy szybciej dojść pieszo niż dojechać samochodem oraz o planach urlopowych.
Żeby dopełnić kobiecą obecność na moich ścieżkach dzisiejszego dnia...
Ewelajn z Dżi-pi-esu podczas dzisiejszej mej wizyty w jej obozie, nakazała mi  przyjść w piątek po fryzjerze, co by mnie jeszcze mogła uściskać i ocenić fryzurę :)
Tak na marginesie, to już od miesiąca przeżywa ze mną wakacje i mówi co mam zabrać i dopytuje co już mam, a czego jeszcze nie :)
Gdybym był dziewczyną, gotowa byłaby mi pożyczyć pewnie i kieckę :P:P:P
A że oboje jesteśmy zaprzyjaźnieni z "Adą", to i kiecka leżałaby na mnie jak ulał :D:D:D
hehe :)

Dobrych humorów for all

Kocham Cię Pachnący Ptaszku :):*:*:*




sobota, 10 sierpnia 2013

Moczenie dupy coraz bliżej


Skończyły się upały.
Niestety :(

   Dziś pierwszy zimny dzień.
Rano było zaledwie 11st. kiedy wychodziłem na sobotnie szopy.
   Od ostatniego wpisu parę zmian :)
Poza gorącym pogodowo okresem, zakończył się tygodniowy gorączkowy okres jaki ogarniał mnie na myśl o piątkowej wizycie we Wrocławiu.
Jak ja "uwielbiam" wizyty w Regionie u dyrekcji!
Dodatkowo prezentację przygotować nakazano, wskazówek tejże nikomu nie udzielając.
Kompletnie nie wiedziałem jak "ukąsić" temat.
Z pomocą przyszła mi... była szfowa!
Sama robiła ostatnio prezentacje, więc podsunęła mi pomysł jakby to mogło wyglądać.
Nie powiem ile zdrowia mnie kosztowało intensywne rozmyślanie o tym co i jak, ale efekt zadowolił nie tylko mnie.
Stara uznała, że bardzo ładnie się spisałem, o czym poplotkowała z kierowniczką, a moja menadżerka napisała w smsie, że prezentacja jest bardzo dobra i że niepotrzebne były moje obawy.
Uznała też, że "jestem człowiekiem małej wiary w swoje wielkie możliwości".
Coś w tym jest :)
Ale szara skromna mysz ze mnie :)
Koniec końców (jak mawiał Wieszcz) spotkanie "na szczycie" przebiegło całkiem nie tak jak sobie wyobrażałem.
Było miło, zabawnie i przede wszystkim niestresująco.
Szok!!!
Może dlatego tak dziwnie spokojny byłem jadąc rano autobusem.
   Ostatnie dni wzbogaciły też mą garderobę.
Także tą bieliźnianą :)
Dziękuję Hany :*
Jak tak dalej pójdzie zacznę poszukiwać garderobianego :P:P:P
   Trwa dobra passa w mej systematyczności ćwiczeń.
Czwarty tydzień wykonuję je codziennie.
Przynosi to miłe dla oka efekty.
Zwłaszcza jak się staje na wadze :)
Dziś rano już 3,5 kg mniej.
To zdrowo jak na miesiąc.
Jeszcze parę dni do urlopu, więc waga będzie jak zawsze na ten okres taka sama :)
Tak tak, już śmiało myślę (i wcale nie cicho) o urlopie.
W piątek późnym popołudniem wyjazd nad morze.
Lista rzeczy niezbędnych już od tygodnia poukładana na linijkach kartki.
Czeka na ewentualną modyfikację :)
   Tydzień temu upalną sobotę spędziliśmy z Dedim u Ewiczki na grillu.
Miło było po roku znów spotkać się z byłymi sąsiadami.
Zawsze będę powtarzał, że Eve była najlepszą sąsiadką.
Spreparowałem sałatkę grecką, przygotowałem rulony z boczku na patyku, ciasto, alkohol i kawę i przed 18tą pojechaliśmy na ich hacjendę, którą kupili prawie rok temu.
Niby to samo miasto, ale dzielnica taka spokojna, że ma się wrażenie przebywania na wsi.
Tato był zachwycony spokojem i połączeniem kuchni z jadalnią, z której jest wyjście na taras.
Można sobie pić tam poranną kawkę, albo zjeść śniadanie, obiad, czy tak jak z nami zrobić grilla.
Nie ukrywam, że mi to rozwiązanie połączenia pomieszczeń spodobało się jeszcze bardziej niż Tacie :)
Wszak kuchnia to mój świat :)
To był naprawdę świetny wieczór.
Dawno się tak nie ubawiłem.
   Na tą sobotę nie mam praktycznie planów rozrywkowych, ale i tak wspaniałą rozrywką będzie wykonywanie wszelakich czynności organizacyjnych przybliżających mnie do urlopu :)
Dziś DNM, więc na łamach tego wpisu buziaki i me serce jak zawsze dla Ciebie Bejbe :*:*:*

Kocham Cię :*:*:* 

Pozdrawiam wszystkich i miłego weekendu życzę :)