camino

camino

piątek, 15 października 2010

Równowaga wewnętrzna

   Sporo czasu już minęło od mego ostatniego wpisu.
Trochę zaniedbałem sferę blogową, ale to nie nastąpiło tak "od niechcenia".
Moje życie przez ostatnie dwa tygodnie, to ciągła bieganina i wyścig z czasem.
Zastanawiam się dlaczego tak często ogarnia mnie "stres" związany z jego brakiem.
Tyle czynności wykonuję, a wydaje mi się, że nieustannie stoję w miejscu. Jak kompletna niedorajda.
Wcześniej była praca i dom w znaczeniu azyl, odpoczynek, relaks.
Teraz jest praca (tu zawsze jest kołowrotek) i dom, ale w znaczeniu "druga praca".
Stało się tak na skutek dokuczliwego bólu nogi u Tatusia.
"Spadek" przydzielił mi wiele obowiązków. W związku z tym, że jestem jedynym "spadkobiercą" otrzymałem wszystko.
WSZYSTKO.
Mój dom stał się dla mnie drugim etatem. Nie, że się skarżę.
Wiem, że tak musi być. Czasami brak mi siły i w moje myśli płyną smutki i żale, a serce cicho kwili.
Jest mi ciężko, ale wiem że muszę dać radę. Musze to przetrwać. Ciężkie chwile są po to przecież, by po nich nastąpiły te dobre i radosne.
Gdy wracam z pracy do domu, to nie wiem, czy najpierw wyjść z Panią L na spacer, czy zabrać się za robienie obiadu. Dylemat właściwego zagospodarowania czasu.
Nie pójdę z L. to będzie jej się powiększał pęcherz moczowy, a to jest niezdrowe.
Nie zacznę robić obiadu, Tato będzie dłużej na niego czekał, a co za tym idzie- narastające uczucie głodu.
Normalna reakcja żywego organizmu moich dwóch Domowników- Dwunoga i Czworonoga. Siebie już nawet nie liczę.
Po rozwiązaniu sprawy fizjologicznej i kulinarnej jest wyciszenie.
Krótki poobiedni odpoczynek.
Potem zmywanie naczyń. Wszystko na pełnych obrotach.
Czasami nawet nie chce mi się włączać laptopa by cokolwiek sprawdzić.
Nawet na gadu z Hanym nie przesiaduję tyle co zwykle.
Na podwieczorek serwuję jakąś herbatkę i ciastka. Towarzyszę trochę Tacie, bo przecież pół dnia mnie z Nim nie ma. Potem znowu spacer z L, jej mycie i szykowanie kolacji.
Następnie podawanie lekarstw, ścielenie łóżka i masaż Taty (przydałby się kurs u Męża).
Sobą zajmuję się na końcu. Najczęściej jest koło 22-ej. Wtedy też wiem, że czeka mnie najprzyjemniejsza chwila dnia. Moja chwila- rozmowa z Kochanym. 
Tak oto radośnie wieńczę dzień i ładuję siły na zmagania z kolejnym.
Myśl, że mam wsparcie w Mężu i Jego Rodzinie jest bardzo budująca i nie prowadzi do załamań. Dziękuję Wam za to :*
Pochwalę się, że Mój Ukochany, który słynie z obdarowywania mnie Miłością i prezentami, podarował mi na piątą rocznicę naszego związku (która za niecały miesiąc), kuchennego robota!
Wie ile czasu spędzam w kuchni i chciał temu zaradzić. Dzięki Niemu będę teraz szybciej piekł ciasta. Zwłaszcza w święta, kiedy przyjdzie maraton kuchenny.  
   Dziś też spotkała mnie przemiła niespodzianka.
Otrzymałem przesyłkę.
Po piśmie na kopercie oceniłem, że to od Dziewczyn. Ale co to może być?
W poniedziałek są moje/ nasze imieniny i Kitty z Sarą podarowały mi wielki promyk radości.
Oboje z Mężem nie obchodzimy imienin, ale niespodziewany prezent ucieszył mnie podwójnie. Zachowanie jak u dziecka, ale przecież wielką zaletą jest posiadać jakieś pierwiastki dziecka w dorosłym życiu.
Poza ślicznymi karteczkami i życzeniami dostałem czerwone bokserki z optymistycznym planem dnia (dość w temacie :P), który głosi następujące trzy etapy: wstać, zjeść, iść spać.
Super!
Dostałem także piękny książeczkowy kalendarz z sentencjami na każdy dzień pt.: "Słońce na cały rok".
Po przekartkowaniu zrobiło mi się cieplej z optymistycznych myśli jakie zeń płyną.
Niech zwieńczeniem posta będą słowa z tylnej części twardej oprawy:

"Czyż nie byłoby to piękne,
gdyby każdego dnia świeciło słońce?
Gdyby szczęście i dobry humor
dopisywały nam co dnia?
Jeśli zawarte w tej książeczce 
promyki myśli trafią do ciebie,
będę z tego bardzo rad"
Gerald Drews & Dziewczęta i s-ka

13 komentarzy:

  1. hmmmm...to se koledzy blogowicze pomyślą o mnie...kupiłem Ci robot do kuchni na rocznicę. Ale zapewniam, że to nie jest główny prezent, raczej dodatek do prezentu:)) a moja Kitty i Sara to dobre dziewczyny są. Po prostu.
    Liczyłem, że przyodziejesz te bokserki i fotkę zamieścisz na blogu. A tu taki klops:)

    Kocham Cię Luka:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech sobie myślą :)
    Co do Kitty i Sary to są to prawdziwe Siostry Miłosierdzia. A co do bokserek, to tak jak wspominałem Ci w sms-ie :)
    No i lubię jak mi piszesz Luka :)
    Kocham Cię too :*

    OdpowiedzUsuń
  3. no to masz napięty grafik, ale czasami to dobrze :) a robot kuchenny to całkiem fajny prezent, więc yomosa nie marudź, warto się nim pochwalić ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. sansi, dzięki, też uważam podobnie jeśli chodzi o robota :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cały czas mnie jedno w was zachwyca (to znaczy nie tylko jedno ale jedno stale ;p)a mianowicie to, że bez względu na to jak by sie u Was nie działo to zawsze piszecie o sobie z takim WIELKIM UCZUCIEM. Pięknie :*

    A teraz w temacie posta: masz rację, te ciężkie dla Ciebie chwile, związane ze zmęczeniem nadmiarem obowiązków są tylko i wyłącznie po to żeby mogło być później tylko lepiej, czego Ci życzę :)
    I również się zgodzę, że robot to fajny prezent :) Bo prezent oprócz tego, że cieszy dobrze jak jest praktyczny, a że Ty spędzasz masę czasu w kuchni to tym bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hekate, bo uczucie jest najważniejsze.
    Gdyby nie ono, gdyby nie On, straciłbym sens życia. Niepodlewany kwiat usycha, a zwierzę bez karmy zdycha. Takie oto prawidło wyznaję, że kto nawozu Miłości w życiu dostanie raz, jest wierny temu cały czas :)
    Dziękujemy Ci więc za uznanie, wszak to naszego życia sensu egzystowanie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. aleś Miśku zarymował!! łohoho!!:))

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie staram sobie wyobrazić ten GŁÓWNY prezent;)))

    OdpowiedzUsuń
  9. właśnie właśnie główny prezent jest ciekawość wielce wzbudzający :> a i na jakiś pierwszy robotowy wypiek już w kolejkę się zapisuję :D
    a mimo tego całego Twego zabiegania etc. ilekroć czytam Cię zostaje we mnie pozytywne i optymistyczne wrażenie.
    i widzę razem zmieniliście szablony. pan u Ciebie na samej górze - oh i ah :D
    wiele sił na nadchodzące dni życzę, pozdrawiam jesienni! :))

    OdpowiedzUsuń
  10. Też się zastanawiam jaki może być główniejszy prezent od głównego :)
    Max, dziękuję za opinię i ocenę szablonów, a jesienny efekt pozdrowień słucham sobie cały czas :)

    OdpowiedzUsuń
  11. nie odniosłeś się do tego, że na ciasto chcę się wprosić :(
    mam nadzieję, że chodzi o kasztany a nie o cztery osiemnastki ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. Wybacz, ja oczywiście zapraszam serdecznie. Masz jakieś ulubione ciasto? :)
    Co do pozdrowień muzycznych, to rzecz jasna- kasztany :P

    OdpowiedzUsuń
  13. najlepiej jakieś z czekoladą, może bakaliami. resztę pozostawiam w gestii Twej inwencji. :)
    już się bałem muzycznie o Ciebie :DD

    OdpowiedzUsuń