Tuż po przebudzeniu, otulony miękkim, grubym, ciepłym granatem, który wybuchowy nie jest.
Ujarzmiłem go już na swym ciele i doskonale z nim współgra trzymając ciepło, które wytwarzam :)
Piękny mikołajkowy prezent od Hanego- szlafrok. Dziękuję Mój Święty :*
Tydzień zaczął się bardzo świątecznie, a to przecież dopiero początek grudnia.
Atmosferę poniedziałkowych mikołajek odczułem już w sobotę, będąc we Wro.
Rynek jak co roku zamienił się w bajkową krainę choinek, karuzel, straganów oraz dobiegających zewsząd świątecznych utworów.
Okrążając Ratusz minąłem mamę z dwójką dzieci, która śpiewała im dobiegające z oddali Last Christmas. Jakoś kadr z tego zdarzenia zapadł mi najbardziej w pamięć.
Pozazdrościłem bardzo szczerze, aczkolwiek niewinnie tym dzieciakom.
Mikołajkowe urodziny miała też moja Pani L.
Według ustaleń weterynarza ma w swej książeczce wpisaną datę urodzenia 6 grudnia 2004.
To już Jej szósty rok z nami. Moja kochana kudłatka.
Pamiętam jak dziś kiedy Yanina zadzwoniła do mnie, bym przyszedł na moment do niej.
W pół minuty byłem na miejscu (mieszkaliśmy wtedy blok w blok).
Leżała na swoim łóżku dookoła którego dumnie krążyła czarna Sandra (jej ówczesny pies, który mimo suczej ksywki suką nie był :P ). Poza nią na łóżku leżała ona- mała szczenięca ślicznotka.
- Patrz jaka słodka. Podrzucili ją nam do altanki na działce- mówiła pełnym przejęcia głosem.
- No śliczna jest. Co małe wszystko fajne.
- Chodź do Ciebie, przekonamy rodziców i będziesz ją miał.
- No co Ty, moja Mama nigdy się nie zgodzi na psa.
- Zgodzi się, zobaczysz. Jak zobaczy taką słodką kruszynkę to się zgodzi.
I poszliśmy.
Jak zawsze bywało i tym razem łzy pomogły Yaninie osiągnąć swój cel.
Mamusia żartobliwie określała ją mianem etatowej płaczki (znaczy się, że miała płacz na zawołanie i wiele potrafiła nim zdziałać :P)
No i tak oto Pani L została z nami. Wdzięczna za okazane serce jest do dziś.
Jest pociechą domu, a i los sprawił, że stała się nieodłączną współtowarzyszką życia mojego Tatusia :)
Wczoraj urodziny obchodziła Sara. Kochana Siostra zaprosiła nas na imprezę. Oczywiście jak na Sarę przystało stół uginał się od gorących dań :)
Wirtualnie tam byłem- miód i wino piłem :)
Niestety poczta znowu "zastrajkowała", bo moja kartka oraz czekoladki nie doszły na czas :( Grrr :(
Dziś w oktawę grudnia jak co roku świętuję zawodowo.
To już 7 lat (słownie: siedem lat), jak pracuję w swoim obozie.
Dużo i niedużo.
Wiele się zmieniło przez te lata, a jednocześnie niewiele.
Jedno jest constans- moje "pukfy" :):):)
Upływający czas daje się we znaki. Coraz częściej nachodzą mnie myśli (jakże trafne), że nieuchronnie starzeję się.
Nie żeby było mi z tym źle, bo jestem osobą, która potrafi i starzeć się godnie, ale tak jakoś tęsknie za tymi upływającymi latami. Chociażby te 7 lat wstecz byłem jeszcze taaaaki młody i taki niewinny :D
wszystkich rocznic szczerze gratuluję. Zwłaszcza tych 7 lat w pracy bo wiem, że jesteś tam najlepszy z najlepszych. Minionych lat nie żałuj, bo to nie są lata stracone!! a że już nie jesteś taki niewinny to się cieszę:) wszak tą swoją niewinnośc straciłeś ze mną i dzięki mnie:)
OdpowiedzUsuńKocham Cię:*
a dla Luny podsyłam smaczną kość:*
ale ponoć starzenie się też ma swoje zalety, nie na darmo się przecież mówi złota jesień życia :D
OdpowiedzUsuńa tak serio zobacz, że przecież masz do czego myślą wracać a z drugiej strony ile jeszcze przed Tobą, to też ważne
część komentarza skradł mi Yomosa, zatem zmarudzę także na pocztę. świąteczny nawał na niej powstrzymuje mnie niestety przed wysyłkowymi zakupami.
OdpowiedzUsuńświąteczna atmosfera otacza świat już od połowy listopada, piosenki dekoracje i inne kuszące zakupami gadżety. z jednej strony irytujące ciut, z drugiej trochę łagodzące nastrój.
i przestan opowiadać o starości!!!
pozdrawiam serdecznie!
7 lat w jednej firmie to piękny wynik :) Gratuluję :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie wróciłam wspomnieniami 7 lat wstecz. Dziękuję, to są baaaaaaaaaaaardzo miłe wspomnienia :)
A ja tak skwapliwie omijam Rynek zimową porą...
OdpowiedzUsuńPogratulować solidnego stażu zawodowego.